Fortepian

14 1 0
                                    

Postanowiłem zagrać. Było gęsto od dymu papierosowego i dość gwarno, ja uciekłem stamtąd, miałem dosyć. Usiadłem do fortepianu. Chciałem zagrać o końcu świata, wygrać koniec świata chciałem, tak mnie bolała głowa. Przypomniałem sobie jednak, że nie potrafię. Wydobyłem więc tylko trzy smutne, wściekłe dźwięki, poderwałem się, złapałem swój kieliszek i miałem odejść...

- Dokąd pan idzie?

Rozmasowałem skronie. Była nawet ładna. Jej zwiewna suknia nie podkreślała dokładnie niczego, może prócz jakiejś takiej świeżości, młodości. Młoda była, co do tego nie miałem wątpliwości. W swoich czarnych włosach miała pojedyńczy kwiatek, ładnie wyglądał, podkreślał jej bladoniebieskie oczy. Trzymała w niemal wyprostowanej ręce kieliszek szampana. Głupio się poczułem, trzymając swoją angielkę wódki.

- Idę się zgubić - usłyszałem jak odpowiadam.

- Pan już jest zgubiony - uśmiechnęła się wesoło.

Zmusiła mnie tym, bym spojrzał na nią ponownie. Nie, nie miała niczego, czego bym nie zauważył za pierwszym razem. Odsłonięte ramiona, skóra w kolorze tych oliwek, których nie znoszę. Gładka i świeża. A jednak udało jej się mnie zainteresować.

- Grywa pan - zapytała podchodząc do instrumentu i stawiając na nim kieliszek. Widziałam jak siedział pan przy frotepianie. Dźwięk tortury, a jednak taki piękny.

- Nie grywam.

Przebiegła smukłymi palcami po klawiaturze, palcami, które obiecują rozkosz. Wreszcie, jakby się zdecydowała, usiadła.

- Nie umie pan - podniosła brew.

- Nie, nie potrafię.

- Nie trzeba umieć. Jest tylko kilka dźwięków...

Mówiąc to, uderzyła w kilka klawiszy. Udało jej się wydowyć z nich najczystszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałem.

- Cała reszta jest pomiędzy, cała reszta to tylko ozdoby, połączenia. Musi pan w sobie odnaleźć kata. Musi pan po prostu bić młoteczkami w te biedne struny...

Wyciągnąłem papierosy. Odmówiła, ale ja zapaliłem. Udało jej się przyciągnąć moją uwagę, zahipnotyzowała mnie. Skąd ona się wzięła? Nie widziałem jej na sali... Zaczęła grać. Skąd u diabła mam wiedzieć co grała, nie znam się na tym, była to jednak pieśń niemal anielska. Przymknęła oczy i przygryzła wargę. Zobaczyłem kroplę krwi, która spływała spomiędzy jej białych zębów. Wędrowała, rozlewając się po jej ustach i czyniąc je jeszcze bardziej czerwonymi. Dłonie czasem pieściły, częściej karciły klawisze. Emanowała z niej moc. Wreszcie otrząsneła się. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się bez cienia zażenowania.

- Nie zna mnie pan.

- Nie znam pani.

- A nieprawda. Znał mnie pan już wcześniej, nie zwracał pan po prostu na mnie uwagi. Jestem młoda, kiedyś byłam jeszcze młodsza. Ja pana znam.

Poczułem się zmęczony. Może i faktycznie tak było, nie miałem ochoty nadwyrężać swojej głowy i poszukiwać jej... zresztą gdzie? Jeszcze raz dokładnie się jej przyjrzałem. Nie. Nie pamiętam. Może nie chciałem pamiętać? Wyciągnąłem papierosa, złapała mnie za rękę.

- Nie. Teraz pana kolej - wskazała na fortepian.

Spojrzałem jej w oczy, czyste oczy. Była pewna, że tak musi być. Jej dotyk palił moją dłoń, miałem gęsią skórkę. Schowałem papierosa, jeszcze raz na nią spojrzałem i wychyliłem moją angielkę wódki. Usiadłem niezgrabnie przy fortepianie. Nie czułem się na miejscu. Zacisnąłem zęby, spojrzałem na nią... odpłynęła. Idealnym biodrem oparła się o fortepian oczami wędrując po kopulastym suficie. Powoli sączyła szampana.Zacząłem grać. Pierwsze dźwięki były niezgrabne jak moje ręce. Dałem do zrozumienia, czym są i do czego nawykły. "To moje dłonie" krzyczałem. Dźwięki płynęły dalej, dłonie zbliżyły się do srebrnego zapięcia jej butów. Gdy objąłem jej kostki, westchnęła. Grałem dalej, moje dłonie wczepiły się nagle w jej włosy, a usta spijały krew z jej ust. Jej spojrzenie się zamgliło, cały pokój nagle zaczął pachnieć nią. Powoli ja również traciłem zmysły. Nuty, które wykuwałem na strunach były szorstkie jak ja sam, równie pewne, rozpieły jej suknię. Mój oddech przyśpieszył, jej również. Gdy całowałem jej piękne, małe piersi już nic do mnie nie dochodziło. Drżałem.. dźwięki również stały się bardziej urywane, przeszedłem do ostatniej frazy. Coraz wyżej, coraz wyżej, coraz wyżej... Padłem na klawiaturę...

- Spotkamy się jeszcze - wyszeptałem zbolały

- Bardzo bym chciała - odpowiedziała.

Kelner obudził mnie nad ranem. Kazał wracać do domu. Został mi tylko kwiatek, który musiał wypaść jej z włosów i zapach... cały nią pachniałem...

One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz