Ona

19 1 1
                                    

"Jam częścią tej siły,

Która zawsze dobra pragnąc,

Wiecznie zło czyni."

Wchodząc trzasnął drzwiami. Wiedział, że to był błąd w momencie, gdy tylko spojrzał na jej twarz. Odwróciła się ze złością.

- Czego chcesz? – rzuciła.

Gniewny grymas przebiegł mu po twarzy.

- Nie odzywasz się do mnie od trzech dni.

- Nie podnoś na mnie głosu – powiedziała cicho.

„Przepraszam" szepnął, po czym wbił wzrok w ziemię.

- Doskonale wiesz, jaka byłam zajęta! Przepraszam, że nie miałam dla ciebie czasu – mówiła tym swoim najsłodszym z głosów.

- Nic... nic nie szkodzi – odparł zmieszany. Po prostu martwiłem się... rozumiem, że masz dużo nauki, i że potrzebujesz się z Nim spotykać, nie mam zamiaru ci tego zabraniać...

- Nie masz prawa mi niczego zabraniać – krzyknęła.

- Tak, oczywiście.

Odwróciła się do niego już rozluźniona i wstała z uśmiechem, który tak bardzo go kiedyś oczarował. Objęła go i pocałowała.

- Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam – wymruczała mu do ucha, dotykając wewnętrznej strony jego uda.

- Pewnie prawie tak, jak ja za tobą – odparł poddawszy się, opuszczając swą dłoń wzdłuż jej kręgosłupa, aż po zagłębienie między pośladkami.

- Koniec gadania. Chodź! – powiedziała ciągnąc go za sobą do łóżka...

Kiedy wyszedł przed jej blok pohamował się przed zwymiotowaniem. Usiadł na górce i zapalił papierosa. Dopiero po kilku chwilach był w stanie o czymkolwiek pomyśleć. Wtedy właśnie zapłakał. Skończył papierosa i zapalił następnego wpatrując się w miejsce, gdzie – jak sądził – powinny znajdować się jej okna. „Naprawdę ją kocham" – myślał. „Ale znów czuje się brudny, splugawiony. Boję się. Boję się tego co nieuniknione, tego, że ją stracę. Chcę jej dobra i swojego, ale jest jeszcze On i w ogóle. Jestem na to za słaby. Tracę siły. Nie wiem co jej MOGĘ powiedzieć, a czego nie. To mnie przeraża. Pora iść do domu. Chodźmy."

- Ty masz jutro sześć lekcji – zapytała.

- Tak, a później jeszcze trening, kończę o wpół do czwartej. Cholernie późno.

- Strasznie. Jutro w takim razie, też się nie spotkamy. Wiesz jak to jest, koniec roku, strasznie dużo nauki...

- Tak... Oczywiście... Rozumiem... – odrzekł, nie wiedząc, co innego może powiedzieć. Trudno, ale w każdym razie spotkamy się w szkole.

- Nigdy nie wiadomo...

- Jak to nie wiadomo – powiedział, a przez jego myśli przebiegło naraz tysiące obrazów. Strach odebrał mu zdolność logicznego rozumowania.

- Jejku, zawsze może stać się coś nieprzewidzianego. Pamiętasz, prosiłam cię kiedyś, żebyśmy nigdy nic nie planowali?

- Tak. Dobrze.

- Aha, jeszcze jutro po czterech lekcjach idę do Niego. Wiesz, tak w odwiedziny. Godzinkę pogadam, dwie godzinki się pouczę i wrócę do domu.

Sparaliżowało go po jego stronie słuchawki. Wreszcie zdołał wykrztusić:

- Tak. Spoko. W końcu, ze mną i tak nie będziesz mogła się spotkać.

One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz