IX

3.8K 131 16
                                    

             ***kilka dni później***

-Ughhhh-głośno jęknęłam w poduszkę, słysząc dzwonek mojego telefonu budzący mnie z poimprezowego snu.
Razem z Megan wybrałyśmy się na domówkę, która była całkiem gruba.
W sumie myślałam, że sobie pośpię, ale cóż, najwyraźniej nie było mi to dane...
Wzięłam telefon i nieprzytomnym wzrokiem przeczytałam kto dzwoni. Nieznany.
I po to mi dupe zawraca?!
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę odrzucając połączenie. Zakryłam się szczelnie kołdrą, chcąc jeszcze zmrużyć oko. Nie miałam jakiegoś specjalnego kaca, bo nie wypiłam zbyt dużo. Po prostu wróciłam po czwartej nad ranem.
Po chwili znów usłyszałam dzwoniący telefon. I znów ten sam numer.

-Haloo?-jęknęłam zaspana.
-Cześć zołzo.-usłyszałam.-Zgadnij kim jestem-ktoś po drugiej stronie zachichotał.
-Jakimś debilem który nie daje mi się wyspać?-powiedziałam zirytowana.
-Pudło. Podpowiedź brzmi-ktoś wydał odgłos"biiip" na co przewróciłam oczami.-Najprzystojniejszy przystojniak któremu wczoraj zostawiłaś fotkę na telefonie.
-Justiiiiin-przeciągnęłam jego imię.- Czy ty człowieku cierpisz na bezsenność?
-Jest po dwunastej.-zaśmiał się.-Ktoś tu wczoraj nieźle zabalował.
-Nieważne. Masz mi coś ważnego do powiedzenia czy będziesz pieprzył o głupotach?-westchnęłam.
-Przyjadę po ciebie o piętnastej.
-Po jaką cholere?
-Jeszcze nie wiem.
-Świetny pomysł. Sam to wymyśliłeś?-zapytałam sarkastycznie.
-Tak jędzo.-powiedział.
-Gratulacje. Potem wypisze ci dyplom, ale teraz nie mogę. Ide spać. Nara.

Nie czekając na jaką kolwiek odpowiedź rozłączyłam się.
Dziwne było to, że od drugiego dnia pobytu Ryana w Miami nie odzywał się. Ani sms'em, ani nie dzwonił. Może po prostu jest zajęty? Ale na szczęście wraca już jutro...
Nie udało mi się z powrotem zasnąć, dlatego leżałam z zamkniętymi oczami nie myśląc tak naprawdę o niczym. Da się tak w ogóle?
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dwunastą czterdzieści dwa.
Zwlekłam się z łóżka dreptając do dużej szafy. Wyciągnęłam z niej czystą bieliznę, jeansowe spodenki z obdarciami oraz czarną koszulkę z odsłoniętymi ramionami. Wzięłam  ubrania i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam orzeźwiający prysznic. Wytarłam się dokładnie, wysuszyłam włosy i umyłam zęby. Uczesałam się aby wyglądać jak człowiek i potuszowałam rzęsy. Udałam się do
kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego.

                       ****** ******
Siedziałam na kanapie i pisałam ze stalkerem.

Od:stalker
Hej.

Do:stalker
Wooow, jednak się nie obraziłeś???

Od:stalker
Jakże bym mógł. Nie miałem zbyt dużo czasu.

Do:stalker
Co się stało?

Od:stalker
Jest pewna dziewczyna;-)

Do:stalker
Uuu:-)  coś więcej??

Od:stalker
:-) :-) :-) Muszę spadać. Pa

Do:stalker
Hej :-(

Odłożyłam telefon do torebki, która leżała obok mnie. Położyłam się do góry nogami trzymając nogi na oparciu, a głowę nad podłogą. Pomysłowo. Patrzyłam na sekundową wskazówkę, która pędem zbliżała się do dwunastki.
Usłyszałam klakson, więc zerwałam się z narożnika i podeszłam do drzwi, wychodząc na zewnątrz. Powoli zbliżałam się do czarnego Audi, widząc szatyna na siedzeniu kierowcy.
-Siema.-rzuciłam.
-Słabe przywitanie.-westchnął.
Głośno wypuściłam powietrze i zmusiłam sie do sztucznego uśmiechu.
-Witaj skarbie mój najdroższy.-przewróciłam oczami.
-Witaj perełko moja najseksowniejsza.-śmiesznie poruszał brwiami, na co rzuciłam w jego stronę cichym "debil".
-Słyszałem.-zrobił minę zbitego psa i włączył się do ruchu drogowego.
Prychnęłam pod nosem.
-Wiem, że i tak mnie uwielbiasz.-parsknął i spojrzał na mnie przelotnie, po czym wrócił do wgapiania się w jezdnię.
-Skąd ten wniosek?-uniosłam brwi.
-Twoja śliczna fotka na moim telefonie mówi sama za siebie.-puścił mi oczko.
-Justin, Justin, Justin.-westchnęłam i pokręciłam z rezygnacją głową.- Fuck you nie oznacza uwielbiam cię.-popatrzyłam na niego. Jego idealna twarz... Spokojnie.
-Tak. Tłumacz się.
-Jesteś irytujący.-sapnęłam.

Jechaliśmy jeszcze przez chwilę, a potem w oczy rzuciło mi się wielkie M, czyli logo czegoś, co uwielbiam.
Justin zaparkował samochód przed restauracją, a potem udał się w jej stronę, zostawiając mnie w tyle.
-Idziesz?-krzyknął już przy szklanych drzwiach.
-Specjalnie obudziłeś mnie jak dzwoniłeś, bo miałeś w planach zwiedzenie McDonald'a?-wybuchnęłam śmiechem.
-Tak.-wzruszył ramionami.

                      ***Justin***
Usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików. Brunetka usiadła na czerwonym krześle i założyła nogę na nogę, machając nią nerwowo. Jej twarz wydawała się idealnie gładka, a nie zauważyłem u niej tego tynku, jakiego dziewczyny nazywają pudrem. Kilka piegów w okolicy prostego nosa, delikatne dołeczki, widoczne kości policzkowe i malutki, prawie niezauważalny pieprzyk na prawym policzku. Do tego duże oczy, a wokół nich pełno ciemnych rzęs. Te oczy patrzyły wprost na mnie.
-Co się tak gapisz?-uniosła wysoko brwi, na co zachichotałem.
Ta dziewczyna jest inna niż wszystkie. Pyskata i zadziorna. Inne wręcz za mną latały, a ona? Inne śliniły się, a ona przewracała oczami.
-Co chcesz do jedzenia?- zapytałem i posłałem jej ciepły uśmiech.
-Ymmm.-zastanowiła się.- Wate cukrową z różowych chmurek z wiórkami z kopyt jednorożca.-uśmiechnęła się, ukazując swoje bialutkie zęby.
-Ha. Ha. Ha.-powiedziałem sarkastycznie.-Nie sądze, żeby mieli to w McDonald'zie.
-No to nuggetsy.-wzruszyła ramionami.-Ale nie myśl sobie, że będziesz za mnie płacił.-poruszała palcem.
-Nie chciałem.-puściłem jej oczko, na co sztucznie się uśmiechnęła.

                        ***** *****
Po skończonym posiłku poszliśmy do samochodu, chociaż nie wiedziałam, jaka jest dalsza część jego "wspaniałego" planu.
-Co teraz?-zapytałam.
-A co chcesz robić?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Nie wiem. A tak w ogóle to bawisz się w chłopca do towarzystwa czy co?-oderwał wzrok od telefonu i spojrzał na mnie łobuzersko.
Jestem pewna, że Ryan kazał mu się ze mną użerać.
-Jak chcesz, to chętnie, złotko.-puścił mi oczko.
-Nie o to mi chodziło.-sapnęłam.
-Ale wiesz, jak coś, to mów śmiało. Coś zdziałamy.-znów poruszał brwiami.
-Nie, dzięki.-uśmiechnęłam się widząc jego wygłupy.
-Ale naprawdę nie ma problemu. Ryan nie musi o niczym wiedzieć.-wzruszył ramionami, cały czas patrząc mi w oczy.
-Ta, wiadomo.
-No weź. Byłoby przyjemnie.-prosił.
-Ty jesteś niewyżyty.-zaśmiałam się.
-Nie prawda.-stwierdził.
-Prawda.-prychnęłam.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie i koniec kropka.-odpalił silnik.
-Tak i koniec dyskusji.-wzruszyłam ramionami i pokazałam mu język, a ten oblizał wargi i patrzył na moje usta.-No właśnie.-zaśmiałam się.
   
                         ***** *****
Dzisiaj siódmy dzień pobytu Ryana w Miami, jednocześnie ostatni. Dzisiaj miał przyjechać do domu. A my mieliśmy się spotkać w końcu po tym tygodniu rozłąki.
Godzina 17.39. Siedziałam właśnie przy stole, zajadając się moim szpinakowo-serowym spaghetti. W końcu zjadłam coś normalnego, chociaż przyznam, czasem po prostu nie mam ochoty jeść.
Nawijałam kolejną długą nitkę makaronu na widelec, powoli kładając żywność do ust. Kątem oka oglądałam jakiś marny serial, którego nawet nie znam nazwy. W pewnym momencie mój telefon zawibrował.

Od:Ryan
Cześć Rose. Spotkajmy się o 19 w tej kawiarni na Weelstreet. Muszę z tobą poważnie porozmawiać.

Zmarszczyłam brwi. O co może chodzić? Nie dosyć że dziwna treść, to jeszcze całkiem inny styl pisma. Co znaczy "poważnie porozmawiać"? Poza tym, już przyjechał, i nic więcej nie napisał? Żadnego znaku życia?
Do głowy wpadały mi najgorsze scenariusze. Choroba, wypadek, a może Justin mu coś nagadał. Jeżeli to ten kretyn, to przysięgam, że nie dożyje jutra.
Zaniosłam brudny talerz do zlewu i umyłam go pod ciepłą wodą, po czym poszłam do swojego pokoju. Nie wiem, o co chodzi, ale skoro idziemy do tej kawiarni, to nie mam po co się stroić. Wzięłam czystą bieliznę i udałam się z nią pod prysznic. Po umyciu się założyłam przyszykowaną odzież. Wysuszyłam włosy i rozczesałam swoje ciemnobrązowe fale. Potuszowałam jeszcze rzęsy a na usta nałożyłam truskawkową pomadkę. Akurat na te wszystkie czynności zleciało mi 30 minut. Szybko wzięłam telefon i wyszłam z domu, kierując się do najbliższego tramwaju, bo do Weelstreet mam jakieś kolejne 20 minut.

Wyszłam z pojazdu, już z daleka widząc wskazaną knajpę. Weszłam do środka przez szklane drzwi i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu mojego chłopaka. Zobaczyłam go w rogu sali. Na mój widok wstał i uśmiechnął się prawie niezauważalnie. Podeszłam do stolika i usiadłam na miejscu naprzeciwko bruneta. No cóż, zero gestu przywitania z jego strony.

Let me love you |JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz