Leniwie przetarłam oczy, przyzwyczajając się do porannego światła. Przewróciłam się na drugą stronę, znów zamykając oczy. Pomyślałam o jednej rzeczy, przez co wydałam z siebie rozpaczliwy i poirytowany jęk- jutro szkoła.
Nabrałam powietrza w płuca i podniosłam się do pozycji siedzącej.
Rozejrzałam się po pokoju.Gdzie Justin?
Zwlekłam się z łóżka poprawiając koszulkę, która delikatnie się podwinęła. Rozczesałam włosy palcami przerzucając je na plecy.
Wychodząc z pokoju usłyszałam brzęk naczyń dochodzący z kuchni.
Wychyliłam się zza ściany, a moim oczom ukazał się ON.
Stał tyłem, mieszając coś na patelni. To coś pachniało cholernie dobrze.
Z każdym ruchem drewnianej łyżki mogłam zaobserwować ledwo widoczne napinanie mięśni na jego wytatuowanych rękach.Cholera, mam w domu pieprzonego boga. W dodatku w samych bokserkach.
Odchrząknęłam cicho, pewnym krokiem wchodząc do kuchni. Szatyn odwrócił się i posłał mi uśmiech, ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby. Swoją drogą- to chyba najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam.
-Hejka.-powiedziałam, wskakując na wysokie krzesło przy wyspie.
-Dzień doberek.-zagruchał wesoło i podszedł do mnie, składając delikatne muśnięcie na moim policzku.
Uniosłam brwi, przyglądając się jego zadowolonej minie, podczas gdy przerzucał jajecznicę na talerze.
Nalał nam obojgu po szklance soku pomarańczowego, po chwili siadając obok mnie.
-Mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego w nocy było otwarte okno?-zastukałam paznokciami o blat oczekując wyjaśnień.
-To była część mojego idealnego planu.-puścił mi oczko.
-Więc mnie wtajemnicz. Zmarzłam jak cholera.
-Muszę?
-Tak.-przewróciłam oczami.
-Więc ja miałem otworzyć okno i zabrać ci kołdrę, ty miałaś zmarznąć, a potem oboje mieliśmy zasnąć wtuleni w siebie.-uśmiechnął się.
Podparłam rękę pod brodę, wpatrując się, jak zajada się przygotowanym przez siebie śniadaniem.
-Jesteś psychiczny.-stwierdziłam z idiotycznym uśmieszkiem.Może psychiczny, ale i uroczy.
-Wiem, że gdybyś obudziła się rano w moich ramionach, mógłbym mieć siniaki.-parsknął.-A tak przynajmniej cię rozgrzałem.
-Jeśli chciałeś się poprzytulać, mogłeś powiedzieć!-zaśmiałam się.
-A zgodziłabyś się?-zapytał z nadzieją.
-Emm, gdybyś spytał, wiedziałbyś.Uprzątnęłam nasze talerze i umyłam je pod kranem. Odłożyłam je na suszarkę i wytarłam ręce w ścierkę wiszącą na wieszaczku.
-Dostanę jakąś nagrodę za to śniadanko?-zrobił minkę szczeniaczka, przez co zaśmiałam się.-Na przykład przytulaska?-rozchylił ramiona i przekrzywił głowę w bok, wydymając usta.
Podeszłam do niego i wtuliłam w jego umięśniony tors. Oplótł mnie rękami w talii, kręcąc kółka w dolnej części pleców. Czułam przyjemne ciepło i poczucie bezpieczeństwa.
-Jesteś słodki.-zagruchałam.
-Facet nie może być słodki.
-Dlaczego?
-No bo widzisz, wyobraź sobie gościa, który miałby cię chronić przed niebezpiecznymi typami, ale w rzeczywistości byłby słodki. Zwykła ciota.-wzruszył ramionami.
Odczepiłam się od niego i spojrzałam w karmelowe oczy.
-Więc jaki chcesz być?-uniosłam brwi.
-Zamiast słodki wolę być macho.Przybrał dziwną pozę, napinając swoje mięśnie i robiąc zmysłową minę, która wyglądała po prostu komicznie.
Wybuchnęłam śmiechem i pognałam na górę, aby się ogarnąć.
-Ubierz się macho!-krzyknęłam.****Justin ****
Po ubraniu się zszedłem na dół. Rose pozwoliła mi włączyć telewizor, chociaż nawet bez pozwolenia bym to zrobił.
Usiadłem na kanapie szukając odpowiedniego programu.
Nie oszukujmy się, żaden program nie był ciekawszy od ostatnich dwudziestu czterech godzin.
Najpierw oglądanie filmu, brak prądu i oczywiście ta noc.
Chyba pierwszy raz tak jaram się nocą, w ciągu której nie zaliczyłem żadnej laski. To chyba jedna z najlepszych nocy w moim życiu. Tak cholernie się wyspałem, nie mówiąc już o pierwszym widoku po przebudzeniu. Ta piękna brunetka...
CZYTASZ
Let me love you |JB
FanfictionOn -Justin Bieber. Przystojny, pewny siebie, pożądany przez większość kobiet i dziewczyn, które byłyby w stanie zrobić dla niego wszystko. No właśnie-większość. Ale nie ona. Rose Brooks. Dosyć zadziorna, odważna, pewna siebie, na ogół normalna siede...