Rozdział 1

785 39 20
                                    

- Ja pierdolę. - Brunet chwycił się za głowę, która niemiłosiernie pulsowała po wczorajszej imprezie.

- Ogarnij się w końcu, dzieciaku. - Warknęła Malwina, od ponad godziny próbująca posprzątać bałagan, panujący w domu piłkarza.

- Po co? - Spytał, ale jakby przez sen.

Dziewczyna przewróciła oczami, wzdychając ciężko.

- "Po co?" - Powtórzyła jego słowa. - Nie znasz innych słów?! Czego bym ci nie powiedziała, zawsze to samo...

- Odwal się! - Warknął, naciągając poduszkę na głowę. - Nie chce mi się nigdzie iść.

- No i znowu... - Westchnęła. - Bierz dupę w troki i wio! - Wrzasnęła, zrywając z niego kołdrę. - Nie jesteś dzieckiem! Masz swoje obowiązki!

- Nie no, oddawaj! - Krzyknął, usiłując wyrwać blondynce materiał.

- Nie dam! - Pokazała mu język.

- Idiotka. - Mruknął cicho.

- Ja ci zaraz dam idiotkę! - Warknęła groźnie. - Ciekawe, kto ci niańczy dziecko, jak nie ta "idiotka". - Prychnęła gniewnie.

- To zatrudnię sobie nianię. Mało ich?

- Mhm. - Parsknęła śmiechem. - Na cał. świecie, chyba nie ma takiej dziewczyny, która... - Urwała, nagle sobie coś przypominając.

Uśmiechnęła się, tajemniczo spoglądając na brata.

- No, dokończ. - Zganił ją.

- E... nieważne. - Pokiwała głową. - Aha i odbierz telefon, bo hałasuje od siódmej rano. To pewnie chłopaki dzwonią, bo gdybyś nie wiedział, mamy już 17 maja i zgrupowanie się zaczęło. Powinieneś dziś być w Juracie, nieodpowiedzialny, zapominalski kretynie. Za to ty wolisz sobie imprezować i chlać. - Dodała jeszcze, nim zdążyła opuścić pokój.

Arek westchnął ciężko i podniósł się do pozycji siedzącej. Nie zauważył nawet, kiedy ten czas zleciał. Sięgnął po telefon i wszedł we wiadomości. Wytrzeszczył oczy. Piętnaście nieodebranych połączeń od trenera Nawałki i co najmniej po dwa od każdego piłkarza, w dodatku cała masa SMS-ów.

Od: Trener

Jutro, punktualnie o dziewiątej w Juracie!!!

Od: Lewy

Serio, Milik, weź się ogarnij!

Od: Szczena

Liczymy na ciebie...

Od: Maciek

Pozdrów młodego:)

Po przeczytaniu ostatniej wiadomości na twarzy napastnika pojawił się nikły uśmiech. Maciej Rybus, jako jedyny zawsze stał po jego stronie i nie zwątpił w niego, tak jak to zrobili co niektórzy. I chociaż czasem doprowadzał go do szału, to i tak śmiało mógł stwierdzić, że to był najlepszy przyjaciel, ze wszystkich najlepszych.

Znów rozdzwonił się telefon, a poirytowany mężczyzna odrzucił połączenie, wyłączył urządzenie i cisnął na podłogę. Ostatnio był aż przesadnie nerwowy, często coś niszczył, a średnio raz w tygodniu musiał sobie kupować nowy telefon, bo poprzedni zawsze kończył tak samo.

Wstał, podchodząc do szafy. Wyjął krótkie spodenki i czarny T-shirt. Wiedział, że pora wracać do rzeczywistości, a poddać się i wyjść na słabego na pewno nie zamierzał, chociaż podświadomie doskonale wiedział, że taki właśnie jest.

₪ darkness hearts ₪ a.m & g.kOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz