Rozdział 6

268 22 17
                                    

Dedykowane dla Dzastiina


- No i jest kartusia... - Machnęła przedmiotem, patrząc na niego z zadowoleniem.

- Żyła złota. - Pokręciła głową z dezaprobatą.

- Jaka nagła przemiana. - Zadrwiła. - Ty też jeszcze niedawno biegałaś po najdroższych sklepach i kiedy biedny narzeczony męczył się całymi godzinami na boisku, ty po prostu kradłaś mu kartę i przepierdalałaś kilka tysięcy, jak gdyby nigdy nic.

- Żałuję, że aż tyle o mnie wiesz. - Poczerwieniała ze złości. - Aha i idę z tobą.

- Ale to Mal miała iść.

- Ale idę ja. - Burknęła, zakładając torebkę i kierując się w stronę białego Mercedesa Jessici.

- Czemu? - Zapytała, wsiadając za kierownicę.

- Bo ona nie ma czasu. Jest tutaj w pracy. - Przypomniała jej. - Ma na głowie wszystkie sprawy organizacyjne. Praca menagera, to nie jest byle co, wiesz. - Mruknęła, zapinając pasy.

- Nie specjalnie mnie to obchodzi...

Cztery godziny później...

- Czy ta dziewczyna jest zakupoholiczką?! - Załkała Amanda do telefonu, kiedy Krycha wreszcie odebrał.

- Widzę, że podzielasz pasję naszej "Królowej Wybiegu". - Zachichotał.

- Tak, rzeczywiście... bardzo śmieszne... - Prychnęła. - Ja tylko dzwonię, żeby spytać, kiedy ten tryb, który się uruchomił zechce się wyłączyć?! - Wrzasnęła.

- Nigdy. - Zaśmiał się. - Chyba, że użyjesz jakiegoś podstępu.

- Milik, to idiota. - Mruknęła. - Nie dość, że nie mam pojęcia, w jakim celu tutaj przyjechałam, to jeszcze muszę mu laskę zabawiać. - Prychnęła. - Przekaż panu piłkarzowi, że jak wrócę, to mu zasadzę kopa w dupę! - Rozłączyła się. - Jess!!! - Wrząsnęła szatynka, niespokojnie kręcąc się przed przymierzalnią. - Masz zamiar siedzieć tutaj do rana?

- Boże, weź wyluzuj, okej? - Prychnęła, wreszcie wychodząc. - I co? - Spytała.

Amanda zlustrowała dziewczynę krytycznym spojrzeniem. Zawsze była prawodomówna i chociaż wiele się zmieniło, to ta cecha nigdy nie poszła w zapomnienie.

- Jak idiotka. - Powiedziała, kiedy dziewczyna stała trochę dalej i przeglądała się w lustrze.

- Co?! - Obruszyła się.

- Yyy... J-jak ślicznotka. - Powiedziała szybko. - Jak ślicznotka. - Powtórzyła już pewniej.

- O. - Zadowoliła się. - No widzisz, jednak do czegoś się przydałaś. - Poklepała ją po policzku, jakby była małym dzieckiem, zapewne chcąc zdenerwować.

- Kretynka. - Mruknęła cicho.

Stanęła obok dziewczyny i rozbawiona uniosła brwi. Była bardzo ciekawa, jaka będzie suma końcowa tych męczących, ponad czterogodzinnych zakupów.

- Dzięki ci Boże, że to już koniec. - Wzniosła oczy ku górze. - Nigdy, nigdzie już z tobą nie pójdę. - Wysyczała. - I wydałaś na jakieś dziurawe spodnie osiem stów.

- No nie, to my się chyba nie rozumiemy. - Przystanęła, mierząc dziewczynę wzrokiem. - To ja tutaj szefuje, a ty jesteś tylko z powodów służbowych, więc masz się słuchać mnie! I to ja będę decydować, kiedy i gdzie idziesz! - Warknęła. - Jasne, laska?! - Spytała zaczepnie.

₪ darkness hearts ₪ a.m & g.kOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz