Rozdział 2

387 27 4
                                    

Amanda podeszła do szafy, wyjmując z niej czerwoną walizkę. Odpięła zamek i zaczęła wkładać ubrania. Nie wzięła ich dużo, ponieważ była święcie przekonana, że wyjeżdża tylko na tydzień.

- Przepraszam bardzo. - Usłyszała znajomy głos, który ostatnimi czasy irytował ją coraz bardziej. - Mogę wiedzieć dokąd się wybierasz?

- Wyjeżdżam na kilka dni. - Wyjaśniła. - Muszę załatwić kilka spraw w Polsce, żeby już ostatecznie zamieszkać tutaj. - Skłamała, uśmiechając się fałszywie, czego mężczyzna chyba na szczęście nie zauważył.

- No dobrze. - Westchnął. - Tylko wróć.

- Wrócę, no przecież chyba bym tam nie została? - Zadała pytanie retoryczne, kłamiąc mu prosto w twarz.

- No ostatnio przeginasz. Skąd mam wiedzieć, że ci nie odwali?! - Prychnął.

- No może mi odwali, kto to wie. - Zaśmiała się, celowo denerwując chłopaka.

- Coś ty powiedziała? - Spytał, chwytając ją za rękę i nie pozwalając wyjść.

- To, co słyszałeś! - Prychnęła. - Ja naprawdę muszę sobie to przemyśleć. Męczy mnie to, wiesz?

- Nie masz prawa nie wrócić! - Warknął blokując jej wyjście.

- Nie jestem twoją niewolnicą! - Krzyknęła. - Dlaczego mi mówisz, kiedy i gdzie mam być? - Zapytała. - Naprawdę, weź się uspokój, bo zachowujesz się dziwnie. - Spojrzała podejrzliwie. - Ja wyjadę na dokładnie tydzień, a ty w tym czasie mógłbyś przemyśleć swoje idiotyczne zachowanie! - Powiedziała i wyszła z pokoju, niespokojnie zerkając na zegarek.

Prawda była taka, że chciała stąd uciec, przyjemniej na razie odpocząć od tego miejsca. Cieszyła się, że może wrócić do swojego kraju, mimo, że, jeżeli miałaby poszukać chociaż jednego dobrego wspomnienia, chyba nie potrafiłaby go odnaleźć. Każdej nocy dręczyły ją koszmary, których głównym obrazem były lata spędzone w poprawczaku, do którego trafiła za sprawą chorego psychicznie ojca. Była wdzięczna chłopakowi, ale wiedziała, że to słabnie, a właściwie już nie istnieje...

♣♣♣

- Po jaką cholerę wy tam jedziecie? - Burknął Milik, przyglądając się siostrze.

- No jak to? Tęsknię za chłopakami i młody też. - Zaśmiała się, pakując kolejne rzeczy do walizki.

- No to jest problem, bo oni za tobą na pewno nie tęsknią. - Mruknął.

- Jadę tam, bo wiem, co ci w głowie siedzi. - Pokręciła głową z politowaniem. - Ja mam zostać tutaj i już po wieki wieków zastępować małemu matkę, a ty może wcale nie pojedziesz do Arłamowa, tylko ruszysz w świat i tyle cię zobaczą. - Zaśmiała się. - O nie, nie ma tak dobrze.

- Wcale nie! - Oburzył się. - Obiecuję, że tam dojadę. I nie. Wcale nie chcę się pozbyć małego. Po prostu wolę tam dojechać sam, w ciszy. Muszę pozbierać myśli. Może przyjedziecie kilka dni później, co? - Zaproponował, kiedy już wychodził.

- No... no dobrze. - Odparła niepewnie. - Tylko pamiętaj, ja nie chcę się dowiadywać z prasy gdzie się podziewasz, okej?

- Jasne. - Uspokoił ją. - Dobra... - westchnął głęboko, wrzucając do bagażnika niewielką torbę - to jadę.

- Tylko nie driftuj! Masz jechać powoli. - Zaznaczyła.

- Tak mamo. - Sarknął. - A ty nie otruj Kacpra, bo gotujesz gorzej, niż Anka. - Zaśmiał się złośliwie.

- Udam, że nie słyszałam. - Mruknęła, odwracając się na pięcie, po czym weszła z powrotem do domu.

♣♣♣

₪ darkness hearts ₪ a.m & g.kOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz