Obudził go uciążliwy odgłos dzwonka telefonu. Podniósł się na łokciach i na oślep szukał komórki, ale zamiast niej dotknął czyjegoś nosa, więc natychmiast otworzył oczy. Obok niego leżał Liam, ubrany tak samo, jak dnia poprzedniego, rozłożony na prawie całym materacu. Uśmiechnął się do siebie na widok spokojnie oddychającego, pięknego mężczyzny. Wtedy przypomniało mu się o pocałunku i natychmiast jego twarz oblał rumieniec. Telefon znów zaczął dzwonić, zirytowany sięgnął po aparat, który leżał na podłodze i spojrzał na ekran. –Mama-odczytał w myślach. Zastanawiał się czy ma odebrać, bo w końcu to nie jego telefon, ale jednocześnie nie chciał budzić przyjaciela. Liam nie był już dzieckiem, więc bez powodu jego mama nie wydzwaniałaby do niego, więc chyba musiało się coś stać. Przeciągnął palcem po ekranie i przysunął telefon do ucha. –Liam nareszcie, Bogu dzięki.-kobieta była wyraźnie zdenerwowana. –Dzień dobry, ja jestem kolegą Liama. –Słucham?-coś w słuchawce strasznie szurało, przez co musiał powtórzyć dwa razy głośniej. –Dzień dobry! Jestem kolegą Liama.-niestety jego głośny ton głosu obudził Liama. –Jest z tobą Liam tak?-zapytała. Spojrzał na Payne'a, który już usiadł i zaczął pocierać palcami zaspane oczy. –Tak, jest ze mną. –Przekaż mu proszę, że Lisa jest w szpitalu.-nie usłyszał dokładnie, więc poprosił o powtórzenie polecenia. –Powiedz mu, że jego córka jest w szpitalu!-krzyknęła tak głośno, że nawet Liam ją usłyszał. Chłopak wyrwał Zaynowi telefon z dłoni i ze łzami w oczach wypytywał matkę, w którym szpitalu jest wraz z jego córką. Malik również był w szoku, nie wiedział z jakiego powodu bardziej; z tego, że Liam ma córkę czy z tego, że ta córka jest w szpitalu.
Siedział skulony na krześle i wpatrywał się w szpitalną podłogę. Czekał aż ktoś wyjdzie z sali, ktokolwiek, i powie mu o co właściwie w tym wszystkim chodzi. W końcu matka Liama wyszła zapłakana na korytarz, Zayn od razy podniósł głowę. –To ty?-zapytała. Zayn zmarszczył brwi, nie wiedząc o co chodzi. –To ty sprawiłeś, że ostatnio mój syn zaczął się uśmiechać?-nie wiedział co powiedzieć. –Nie wiem.-patrzył jej głęboko w oczy. –Masz oczy pełne miłości, gęste i lśniące włosy, artystycznie wytatuowane ciało, spracowane dłonie i szczupłą sylwetkę. To na pewno jesteś ty. –Proszę wybaczyć, ale ja nie rozumiem.-usiadła obok niego. –Widzisz, mój syn odkąd skończył liceum nigdzie nie wychodził ze znajomymi. Wciąż tylko pracował, aby Lisa miała wszystko, na co zasługiwała. Dopiero niedawno zaczął spóźniać się na obiad, wracać późnym wieczorem a czasami nawet nie wracać w ogóle. Wyznał mi jakiś czas temu, że kogoś poznał. Opisywał mi ciebie tak, jak ja wcześniej.-Zayn uśmiechał się w środku, cieszył się, że Liam opowiadał o nim swojej mamie. –On w końcu był szczęśliwy.-westchnęła. –Niestety to szczęście zostało zburzone.-spojrzał na nią wymownie, chciał, aby kontynuowała. –Moja mała Lisa jest chora, parę miesięcy temu wykryto u niej białaczkę.-zamarł. Dobrze znał tę potworną chorobę, bo to przez nią miał większość tatuaży. To właśnie ona zabrała mu część niewinnych podopiecznych. –Chcieliśmy coś zrobić z Liamem, ale wtedy to było już zaawansowane stadium.-przerwała na chwilę, bo czuła, że łzy napływają jej do oczu ze zdwojoną siłą. –Ona ma dopiero pięć lat, Bóg nie może nam jej odebrać.-mówiła, ciężko szlochając. Zayn objął wyczerpaną przez nerwy kobietę, gładząc dłonią jej plecy. Po chwili wyswobodziła się z ramion chłopaka i odezwała. –Liam chciał, żebyś do niego poszedł. Chciał ci coś powiedzieć.-brunet przytaknął i chciał już wstawać, ale ręka mamy Liama go powstrzymała. –Jesteś dobrym człowiekiem, proszę zaopiekuj się Liamem i moją wnuczką.-potarła kciukiem jego ramię. –Dobrze.-odpowiedział ochrypłym i przepełnionym bólem głosem. Nie płakał, bo chyba nie miał już łez, po roli Anioła. Często płakał, podczas opieki nad każdym z chorych dzieci. Wszedł na dużą salę, w której było jasno i cicho. Łóżko małej Lisy było ostatnie, czuwał przy niej Liam. Przyglądał się chwilę, jak młody mężczyzna trzyma drobną dziewczynkę za dłoń i desperacko przyciska ją do swoich ust, jakby chciał oddać jej swoje życie. Płacz wykrzywiał mu usta w różne strony, a łzy wydostające się spod powiek ściekały po policzkach. Wtedy z oka Zayna wypłynęła samotna łza, zrozumiał, że naprawdę chce zaopiekować się Liamem i jego córką. Nie znał jej, a już wiedział, że jest cudownym dzieckiem. Podszedł powoli do szpitalnego łóżka, stanął za Liamem i ścisnął jego ramię. Na ten gest mężczyzna schylił głowę i wydał z siebie cichy szloch. Malik uklęknął obok swojego przyjaciela i tak jak on, przyglądał się dziewczynce. –Zasnęła.-wyszeptał Li. Zayn nie mógł patrzeć na jego cierpienie, chciał mu tego oszczędzić, ale niestety nie miał jak. Chwycił mocno jego dłoń w swoją i w końcu się odezwał. –Liam, zaopiekuję się wami, obiecuję.-Payne odwrócił się do niego na krześle, otulił dłonią zarośnięty policzek i potarł kciukiem. Zayn przymknął powieki. Mężczyzna oparł głowę o czoło chłopaka i potarł o siebie ich nosy.
Zayn opuścił szpital późnym wieczorem, zostałby, gdyby Liam mu pozwolił. Naciskał, że ma się iść przespać i wrócić następnego dnia. Szedł powoli przez ciemne ulice spowite gęstą mgłą i myślał o swojej przyszłości, którą chciałby dzielić z Liamem i jego córką. Skręcił w wąską uliczkę, tam natknął się na czyjąś postać. Przyjrzał się osobie dokładnie, a kiedy się zbliżyła już wiedział z kim ma do czynienia. –James, to ty.-powiedział do swojego przyjaciela, Anioła, który strzegł rodzin. –Pan chce cię widzieć.-powiedział, podchodząc na tyle blisko, że prawie stykali się nosami. Zaynowi zakręciło się w głowie, a jego powieki stały się ciężkie. Czuł jakby spadał w jakiś głęboki dół. Kiedy uczucie spadania ustało otworzył oczy i ujrzał białe światło, padało ono ze strony postawnego mężczyzny z brodą, siedzącego na tronie. Był w szoku, zdążył zapomnieć jak wygląda Bóg. –Zayn twoje dni próby dobiegły końca. Spisałeś się bardzo dobrze, dlatego dam ci prawo wyboru.-chłopak nie bardzo wiedział o co chodzi, ale milczał, nie chcąc przeszkadzać Panu w wypowiedzi. –Spełnię jedno twoje życzenie, również te dotyczące powrotu do Nieba jako Anioł.-napłynęły mu do oczu łzy. Wciąż myślał o małej biednej dziewczynce w ogromnym szpitalnym łóżku i o jej tacie, który zadręczał się przez chorobę córki. Kochał go, kochał Liama i czuł, że kocha również tą małą. Już wiedział co ma zrobić. –Panie? –Tak Zayn? –Chciałbym aby mała Lisa Payne wyzdrowiała. –Na pewno tego chcesz? –Tak Panie, to jest właśnie to, czego chcę. –Wiesz co czeka cię, kiedy nie wrócisz do Nieba, prawda?-westchnął cicho. –Tak. Życie pełne cierpienia w wiosce jako odrażająca istota. –Pytam więc ostatni raz, czy jesteś pewien swojego wyboru? –Tak Panie, bardziej pewien niż kiedykolwiek wcześniej. –Dobrze, niech więc się stanie. I nastała ciemność, głucha i łamiąca serce.