Ide ulicą. Jakbyście mnie zobaczyli to nazwalibyście mnie "dresem". Faktycznie, wyglądam tak, jak facet. Czarne włosy do ramion, blada cera, bluza, dresowe spodnie. To ja. Ide na trening, bo czemu nie? Kolejny raz oberwe w ryj i tyle. Torba mi ciąży a wiatr pcha ostre jak igły kawałki gratu prosto mi w oczy. Lubie to. Ludzie mnie omijają, nie dziwie im sie, też bym siebie omijała. Krzywy nos też nie zachęca ludzi. Ale cóż, jaki sport takie konsekwencje. A ja nie pożuce boksu. Dochodze do budynku i otwieram drzwi. Uderza mnie woń potu. Nic nowego. Wchodze do szatni i zrzucam mokre ciuchy. Chłopacy sie gapią, nic nowego. Przebieram sie, Mike dostaje w morde, wchodze na sale i dostaje opieprz od trenera. Rutyna. Trening. Worki, ludzie, worki, worki, ludzie, koniec. Kolejne 2 godziny zleciały. Zerkam na zegarek. 22.30. Nic nowego. Przebieram sie, Mike znowu dostaje w ryj, wychodze na świeże powietrze i zaczynam wędrówke do domu. W środku czekają bracia, nie chce mi sie wracać do domu. Ale nie mam wyjścia. Rozglądam sie, przebiegam przez ulice. Ide. Mija godzina. Ide. Kiedy staje przed drzwiami jest 24. Wchodze po cichu. Cała piątka śpi przed telewizorem. I tak jest piątek, nikt im nie zabroni. Jestem środkowa. Najstarszy jest Jace, potem, Thomas, ja, Ron, Leo i Max. Zaglądam do pokoju mamy. Śpi z głową na biurku więc chociaż przykrywam ją kocem. Teraz chwila czasu dla mnie. Ide pod prysznic zmyć z siebie cały pot. Patrze w lustro.
-Charlotte...ale ty jesteś brzydka-kręce głową gadając do siebie.
To imie kompletnie do mnie nie pasuje ale cóż. Co zrobisz gdy nic nie zrobisz?
-I ten krzywy nos, krótkie włosy, mięśnie. Nigdy nie będziesz mieć przyjaciół.
Lubie gadać do siebie. W domu nie mam nic do roboty. Wszyscy śpią a ja musze pomyśleć. Postanawiam sie przejść. Wychodze i ide. Nie wiem dokąd, po prostu ide. Patrze na typka po drógiej stronie ulicy. Gapi sie na mnie. Ma około 30 na oko. Zaczyna coś szeptać a mi sie uginają nogi. Kręci mi sie w głowie po czym wszystko ustaje a gościa nie ma. Przez chwile mam zawieche ale dochodze do wniosku że już cała przemokłam.
-Dziwni są ludzie.
Ide do domu. Po drodze myśle nad wszystkim co sie dzisiaj stało. Patrze na swoje ręce, całe opuchnięte. Wpadam na kogoś.
-Sory-mam zamiar odejść ale coś mi każe spojrzeć na osobe która leży przedemną. Dziewczyna. Około 16 letnia. Białe włosy. Niebieskie oczy. Niższa odemnie o jakieś pół głowy.
Podaje jej ręke. Ej, mam serce.
-Wszystko okej?
Nie odpowiada tylko miętosi skraj sukienki. Wygląda conajmniej jak nie stąd.
-Gdzie ja jestem?
Pytanie mnie zaskakuje. Przecież...w sumie nie wygląda jakby była z tąd.
-Zimno ci? - powinnam dostać nagrode nobla za inteligentne pytania.
Nie odpowiada. Stoimy tak moknąc.
-Dobra, widać że nie jesteś z tąd-brawo ja!-nie wiem, gdzie mieszkasz? Zgubiłaś sie? Coś?
-Ja nie wiem.
Ludzie, serio. Nie mam cierpliwości do małych zagubionych dziewczynek.
-Jak nie wiesz?-przewracam oczami-pojawiłaś sie tu tak nagle i nie wiesz gdzie jesteś?-pytam sarkastycznie
-Tak.
Mało żeczy mnie dziwi więc nie miejcie pretęsji że moja reakcja była jakaś niesamowita.
-Aha. Okej. I co teraz?
Dziewczyna nic nie mówi.
-Okej. To ja ide do domu.
Odchodze. A co mam zrobić? Słysze kroki małych stópek za mną. Nie odwracam sie. Wiem że za mną jest. A z resztą.
-Okej. Możesz za mną iść, możesz nawet u nas sie kimnąć.-ciągle sie nie odwracam-ale wiedz że jeżeli moji bracia uznają cie za moją dziewczyne to twój problem. Moji bracia są dziwni. Ostrzegam.
Czuje ręce przytulające mnie od tyłu.
-Dobra, bez czułości.No więc tak zyskałam przyjaciółke której nikt nie widział.
-----------------------------------------------------------
Siema ludzie. Ruszyłam tyłek i coś napisałam. To był chwilowy przypływ weny więc niech nikt sie nie napala na szybką kontynuacje, a zresztą sie zobaczy.
Mam nadzieje że sie podoba. Inne powieści może kiedyś kontynułuje ale nic pewnego.No to tyle. Cześć!
~Lumis
