Następnym, co poczuł było zimno na głowie. Usłyszał niewyraźnie czyjąś rozmowę i poczuł jak ktoś odgarnia mu włosy z twarzy. Powoli otworzył oczy i zobaczył młodą kobietę pochylającą się nad nim. Kogoś mu ta twarz przypominała, ale nie miał pojęcia kogo.- Halo? Louis, słyszysz mnie? Ile widzisz palców? - spytała delikatnym głosem i wyciągnęła 2 palce.
- Oczywiście, że słyszę i co to za idiotyczne pytanie? - położył dłoń na głowie, tam gdzie czuł zimno i wyczuł torebkę mrożonek. - Co się stało i... I gdzie ja jestem? - podniósł się powoli do pozycji siedzącej, przytrzymując mrożonki na miejscu i rozejrzał się dookoła, widząc Harry'ego w rogu pokoju.
- Ktoś cię zaatakował, gdy wracałeś do mieszkania. Harry znalazł cię i przywiózł tutaj. - powiedziała dziewczyna. - Tak w ogóle jestem Gemma, siostra Harry'ego. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Um, cześć. - teraz już wiedział skąd zna tę twarz.
Na pewno nie z tego, że przestalkował wszystkich członków rodziny Harry'ego na Facebooku. Co to, to nie. Ściągnął mrożonkę z głowy i dotknął tego miejsca, wyczuwając guza.
- Auć. - skrzywił się. - Pamiętam, że jak wszedłem do bloku to nie było światła, myślałem, że wywaliło korki z przeciążenia, więc szedłem po ciemku, bo telefon zostawiłem w mieszkaniu przed wyjściem do klubu. Gdy byłem już przy mieszkaniu ktoś, coś powiedział, nie pamiętam co, a potem mnie uderzył. - westchnął.
- Jak tam przyjechałem, nikogo już nie było. - odparł w końcu Harry. - Podejrzewasz kogoś?
- N-nie. - pokręcił przecząco głową. - Nie mam żadnych wrogów.
- W takim razie nie wiem. - mruknął i zaczął chodzić tam i z powrotem po pokoju.
Dopiero wtedy Louis zauważył, że są w sypialni, a dokładniej w sypialni Harry'ego. Powoli rozejrzał się dookoła, chcąc zapamiętać nawet najmniejszy szczegół. Sypialnia nie była zbyt wyjątkowa, ale na ścianach wisiało kilka zdjęć Harry'ego z rodziną. Wisiało tam też jedno zdjęcie, które było dosyć dziwne. Było za daleko, aby mógł mu się dokładnie przyjrzeć, ale wydawało mu się, że jest to jego zdjęcie. Może miał już omamy.
- Wysłałem już sms do Nialla. Wie, że tu jesteś i przyjedzie po ciebie rano. Teraz jak chcesz to weź prysznic, tutaj masz luźniejsze rzeczy, a łazienka jest zaraz obok. - położył na brzegu łóżka spodnie dresowe i bluzę. - A jak nie to idź spać, późno już. - powiedział obojętnie, ani razu nie patrząc na Louisa.
Tomlinson skinął głową, wiedząc, że rozmowa z Harrym do niczego nie doprowadzi. Widział, że coś jest między nimi nie tak i to na pewno przez tę sytuację z imprezy.
- W takim razie dobranoc Louis. - Gemma pomachała mu i posprzątała apteczkę. - A ciebie zabiję za ściąganie mnie tu w środku nocy! - klepnęła Harry'ego w ramię, na co wywrócił oczami.
- Mieszkasz 2 piętra niżej, nie przesadzaj. - przeczesał palcami włosy. - Dobranoc. - powiedział cicho do Louisa i wyszli z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Szatyn przez chwilę słyszał jak rozmawiają przyciszonym głosem, ale nic z tego nie rozumiał. Spojrzał na kupkę ubrań i od razu chwycił je, zaciągając się ich zapachem. Pachniały proszkiem do prania i Harrym. Poszedł powoli do łazienki, gdzie rozebrał się i wziął szybko prysznic, używając płynu Harry'ego, który pachniał po prostu jak niebo. Po umyciu się, wytarł swoje ciało i ubrał się w ubrania Stylesa, w których się praktycznie topił, więc musiał podwinąć trochę rękawy i nogawki. Po tym wrócił do sypialni i wtulił się w poduszkę, wyobrażając sobie, że to Harry, bo może i nie była nim, ale pachniała identycznie jak on.
*
Obudził się po 10:00, ciesząc się, że tego dnia ma wolne. Przeciągnął się i wstał. Przypomniało mu się o tajemniczym zdjęciu, więc podszedł do ściany, ale zdjęcia już tam nie było. Louis upewnił się w tym, że miał po prostu omamy pourazowe. Wzruszył ramionami i poszedł niepewnie do kuchni, zauważając tam Harry'ego ubranego tylko w spodnie dresowe, smażącego jajka sadzone i boczek.
- Umm, dzień dobry. - powiedział cicho, przyglądając się trochę zbyt długo umięśnionemu ciału Harry'ego.
- Dobry. - mruknął cicho, nie odwracając wzroku od patelni.
Louis westchnął cicho i usiadł przy stoliku, stojącym przy ścianie. Przez chwile panowała między nimi cisza, ale Louis nie potrafił tego znieść i przerwał ją.
- Jesteś na mnie zły? - spytał, bawiąc się swoimi palcami.
- Nie. - odpowiedział krótko.
- Więc o co chodzi? Czuję się jakbyś mnie tu nie chciał. - powiedział cicho.
- To nie tak. - pokręcił głową. - Po prostu jestem zły na siebie za to, że pozwoliłem ci samemu wyjść z klubu.
- Nic mi się przecież takiego nie stało. To tylko guz, za kilka dni zejdzie. - Louis spojrzał na niego.
- Ale mogło się stać. A co jakby ten ktoś zrzucił cię ze schodów? - Harry w końcu obrócił się do niego przodem i Louis nic nie mógł na to poradzić, ale jego wzrok utknął na jego tatuażach, których była naprawdę spora ilość.
- J-jakby się stało to-o wtedy byś się ma-martwił. - zaczął się jąkać no, bo kurwa, ciało Harry'ego powinno być jednym z cudów świata.
- I tak mogłem pobiec za tobą. - mruknął i zaczął nakładać na talerze.
- Mogłeś, ale nie zrobiłeś tego. - westchnął ciężko. - Przestańmy o tym mówić, po prostu przestań się dąsać i niech wróci mój dawny Harry.
- Twój? - Styles podał mu talerz z jedzeniem i uniósł brew.
- Um... Emm... No wiesz o co chodzi. - zarumienił się delikatnie, no tak, bo dawno tego nie robił.
- Nie, nie wiem. - powiedział poważnie, chociaż można było zauważyć, jak jego kąciki ust unoszą się.
- Mój, bo-o wolę jak jesteś wesoły, mówisz te kiepskie żarty i patrzysz mi w oczy. Jak tego nie robisz to nie jesteś mój, bo nie lubię cię takiego. - wpakował sobie jedzenia do buzi, aby nie musieć kontynuować, już i tak czuł się zażenowany.
- Aha. - powiedział, nabijając trochę jajka na talerz. - Myślałem, że chodzi ci o coś innego.
- O co konkretnie? - postanowił odbić piłeczkę.
- Szczerze? Myślałem, że mówiąc "mój" masz na myśli mnie, całującego cię. - powiedział bez ogródek.
- Nie... Nie jesteś wtedy mój, bo wiem, że te pocałunki nie są przeznaczone dla mnie. - zaczął przerzucać kawałki boczku z jednego końca talerza na drugi.
- Skąd to niby wiesz? - Harry uniósł brew.
- Bo mówiłeś, że jesteś zakochany w kimś innym... - westchnął cicho. - Dlatego też nie chciałem, żebyś mnie całował w tym klubie. Nie chcę być twoim przyjacielem z korzyściami.
- Rozumiem. - odpowiedział. - Tylko, że... - zaczął, ale przerwało mu walenie do drzwi.
Harry wstał od stolika i otworzył drzwi, przez które wleciał roztrzęsiony Niall.
- Louis! Boże, nic ci nie jest?! - podbiegł do szatyna i zaczął badać każdy skrawek jego ciała.
- Przestań idioto! Nic mi nie jest! - zaśmiał się, odpychając go od siebie. - Nabiłem sobie tylko guza, nic wielkiego.
- Tak bardzo cię przepraszam, że nie przyjechałem od razu. - przytulił go mocno, niemal dusząc. - Jak Harry napisał było już późno i wypiłem dosyć sporo... - zaczął się tłumaczyć.
- Uspokój się Niall, jak widzisz nic strasznego się nie stało. - odepchnął delikatnie od siebie blondyna.
- Jutro zrobię ci śniadanie do łóżka w ramach przeprosin, dobrze?
- Dobra, Niall, ale przestań się już zachowywać jakbym był dzieckiem. - zachichotał i wstał od stołu. - Wezmę swoje rzeczy i możemy jechać. - poszedł do sypialni Harry'ego, a wchodząc zauważył na szafie brzeg ramki na zdjęcia.
Na początku chciał to zignorować, myśląc, że to na pewno pusta ramka, ale ciekawość i tak wzięła górę. Podsunął pod szafę krzesło, wszedł na nie i chwycił ramkę, a gdy zobaczył zdjęcie, omal nie spadł z krzesła. Na zdjęciu był on. Zdjęcie było ewidentnie zrobione z ukrycia. Louis na nim siedział przy komputerze i był skupiony na pracy, oczywiste, że nawet nie zauważył momentu, w którym Harrym zrobił mu zdjęcie. Wziął głęboki wdech, aby się opanować i odłożył ramkę na miejsce. Pozbierał swoje rzeczy i wrócił do kuchni, gdzie Niall kończył jeść jego śniadanie.
- Niall, chodź już. - ubrał buty, chcąc jak najszybciej porozmawiać o tej całej sytuacji z blondynem.
- No, już lecę. - blondyn wstał. - W takim razie dziękuję stary za przenocowanie Louisa. - poklepał go po plecach. - I za zajebiste śniadanie.
- Nie ma za co, byłem wam to winny. - uśmiechnął się delikatnie.
Po pożegnaniu się z Harrym obaj mężczyźni wyszli z mieszkania, a gdy wsiedli do samochodu Louis nie wytrzymał.
- Niall... On ma kurwa moje zdjęcie na ścianie... To znaczy nie teraz, ściągnął je, gdy przyszedłem, ale...
- Co ma?! - Niall zaczął się śmiać. - Jesteś tego pewny? Może się za mocno uderzyłeś w głowę.
- Przestań żartować Horan! Mówię poważnie! Widziałem to zdjęcie przed wyjściem! Leżało na szafie i na 100 procent to byłem ja!
- A teraz powiem ci bardzo ważną rzecz. - powiedział poważnie. - A nie mówiłem? - zaśmiał się. - Ty jesteś tą osobą, w której on się kocha! Po prostu umów się z nim i powiedz co do niego czujesz, a on na pewno powie to samo i problem z głowy. Pójdziecie się pieprzyć, a potem będziecie żyć długo i szczęśliwie! - zachichotał i pojechał w kierunku ich mieszkania.
- Jakby to było jeszcze takie łatwe! – westchnął ciężko. – To, że tobie i Liamowi poszło tak łatwo nie znaczy, że każdemu idzie.
*
Do końca weekendu Louis nie czuł się zbyt dobrze i większość czasu przeleżał w łóżku, więc musiał odwołać zaplanowane wyjście z Harrym i właściwie była to jedyna rozmowa jaką przez ten czas przeprowadzili. Louis miał wrażenie, że przez akcję w klubie i to wszystko trochę się od siebie odsunęli i był zły na siebie, bo może jednak przesadził. Dodatkowo ciągle zastanawiało go zdjęcie, które Harry miał powieszone. Dlaczego Harry w ogóle je miał? Dlaczego potem je schował? I kiedy je zrobił? Przez głowę Louisa ciągle przelatywało miliony odpowiedzi, ale przez ból nie mógł się na niczym skupić, co go tylko bardziej denerwowało. Próbował też przypomnieć sobie co wydarzyło się na klatce, ale bezskutecznie, więc po prostu dał temu spokój.
Niall ciągle starał się mu pomagać i - jeśli oczywiście nie wychodził gdzieś z Liamem - przynosił mu leki i nawet ugotował zupę, co u niego było dosyć rzadkie.
W poniedziałek do pracy przyjechał o czasie i uśmiechnął się do Harry'ego, który znowu miał na sobie ciuchy z "randki" z Nickiem. Brunet jednak pomimo, iż to odwzajemnił i zwyczajowo podziękował za herbatę widać było, że nadal czymś się martwił, jednak Louis był pewien, że chodzi o Grimshawa, więc zbytnio się tym nie przejął.
Przed przerwą na lunch, do biura wszedł Nick i Louis zdziwił się, gdy zobaczył, że nie kieruje się w stronę Harry'ego tylko jego. Zaniepokoiło go to, ale kiedy stanął obok jego stanowiska po prostu podniósł głowę.
- Tak, panie Grimshaw? - zapytał siląc się na wesoły ton.
- Zapraszam do mojego gabinetu, Tomlinson - wysyczał ani trochę nie odwzajemniając jego radości.
Szatyn wstał, dosuwając za sobą krzesło i idąc za przełożonym. Harry posłał mu zdenerwowane spojrzenie, ale ten tylko wzruszył ramionami, bo właściwie nie miał pojęcia o co chodzi. Nick otworzył przed nim drzwi i chwilę później siedzieli już na przeciwko siebie.
- Myślę, że wiesz czemu cię tu wezwałem i nie muszę tego tłumaczyć - zaczął sztucznie miłym głosem.
- Właściwie to nie mam po...
- Nie udawaj idioty Tomlinson. Dobrze wiesz, że to twoja wina - Nick wszedł mu w słowo.
- Ale o co chodzi? - Na te pytanie mężczyzna westchnął i po wstukaniu w komputerze kilku rzeczy, obrócił monitor.
- Przez ten projekt, firma ma problemy. Jedna ze spółek wycofała się z kontraktu.
- Ale co to ma ze mną wspólnego? Ja się tym nie zajmowałem - zapytał zdezorientowany.
- A powinieneś był.
- Nie, jestem pewien, że nie dostałem od pana takiego zarządzenia, a w tamtym czasie zajmowałem się innym projektem.
- Louis, nie wymyślaj. Jest to twoje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie, następnym razem cię wywalę.
- Ale ja naprawdę nie...
- Po prostu zrób dziś kilka rzeczy więcej i zajmij się wreszcie pracą.
- Ale ja nie jestem odpowiedzialny za ten kontrakt, nie wiem nawet o czym pan mówi! - powiedział lekko podniesionym ze zdenerwowania głosem.
- Wyjdź z mojego gabinetu. Wyraziłem się jasno. Weź te papiery. - dodał jeszcze przysuwając w jego stronę duży stos dokumentów, które Louis wziął i nic nie mówiąc opuścił pomieszczenie.
Wchodząc do biura wyczuł na sobie uważne spojrzenie Harry'ego, który po chwili wstał i wziął od niego dokumenty, po czym położył je na biurku Louisa, który podziękował i usiadł przy nim.
- O co chodziło? - zapytał Styles szeptem nachylając się nad szatynem.
- Właściwie nie do końca wiem... firma ma problemy i stwierdził, że to przeze mnie, chociaż nie miałem z tym nic wspólnego.
- Pewnie po prostu jest w złym humorze i chciał się wyżyć, nie przejmuj się tym. - Harry posłał mu pocieszający uśmiech.
- Tak, pewnie tak. - Szatyn westchnął.
- Pójdziesz ze mną na lunch?
- Poszedłbym, ale dał mi tyle tego, że chyba i tak będę musiał zostać po godzinach...
- Oh, rozumiem. Pomóc ci?
- Nie, dam radę. Zjedz coś. - odpowiedział.
- Jesteś pewien?
- Tak. Dzięki Harry.
- Nie ma za co - powiedział po czym faktycznie opuścił biuro, a niedługo później Louis został sam w pomieszczeniu. Zajął się papierami i starał się wykonać wszystko najlepiej jak może, aby Nick nie miał się do czego przyczepić. Był zajęty tak bardzo, że nawet nie usłyszał, kiedy drzwi się otworzyły i dopiero kiedy Grimshaw stanął obok niego, zdał sobie sprawę, że nie jest już sam.
- I jak ci idzie? - spytał, a Louis podniósł głowę.
- Um, właściwie całkiem dobrze. Chwilę mi zajęło zrozumienie o co chodzi, gdyż tak jak mówiłem ja się tym nie zajmowałem, ale... - nie dokończył, gdyż w tym samym momencie Nick zamachnął się mocno i uderzył go w policzek, po czym zdenerwowany kopnął jego krzesło zrzucając Louisa na podłogę.
- Do cholery, czy możesz wreszcie przestać wmawiać mi takie rzeczy? Chyba kurwa wiem kto był za to odpowiedzialny i wiem przez kogo mamy problemy, więc przestań pierdolić takie głupoty! - powiedział głośniejszym ze zdenerwowania tonem. - Do jutra masz to skończyć albo przyrzekam, że już tu nie wrócisz. Nie chcę w firmie tak niekompetentnych osób. - dodał jeszcze opuszczając biuro, zostawiając zdezorientowanego Louisa na podłodze.
~~~
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki pod poprzednimi rozdziałami, bo to bardzo motywuje i zapraszam do wyrażania swoich opinii równiez pod tą częścią :)
Życzę Wam wszystkich wesołych świąt i do następnego x
CZYTASZ
I love you like a cup of tea
Fiksi PenggemarLouis i Harry od 3 lat pracują w firmie na równorzędnych stanowiskach. Louis jest zakochany w Harrym odkąd pierwszy raz go zobaczył, ale nie ma odwagi do niego zagadać. Oprócz jego wiecznie zaczerwienionych policzków, największą przeszkodą jest Nick...