Obydwoje znajdowali już się pod domem dziewczyny. Kilka minut patrzyli sobie w oczy. To było uzależniające. Działało jak narkotyk, którego za nic nie chcieli się pozbywać. Naomi położyła swoje dłonie na jego tors, kreśląc przy tym kółka. Swój wzrok po chwili skierowała na swoje ręce.
- Dziękuję za dzisiejszy wieczór.
Wyszeptała w pewnym momencie. Było jej trochę wstyd, że chłopak musiał wziąć sobie wolne. Chciał jak najlepiej przygotować ten wieczór. Przygotował koszyk z jedzeniem, które sam zrobił. Bowiem, pracował w małej piekarni, niedaleko liceum swojej ukochanej. Codziennie po szkole przychodził po nią, by móc odprowadzić ją do domu. Kończyli mniej więcej o tej samej godzinie. Chciał ją za wszelką cenę chronić, by czuła się bezpieczna. W razie jakiegoś wypadku mógł ją obronić. Był dobrze zbudowany, co można było zauważyć, gdy tylko nałożył na siebie obcisłą bokserkę lub bluzkę z krótkim rękawem. Zazwyczaj ubierał się w ciemne kolory. Skórzana kurtka, czarne podarte jeansy i ogromne buciory. Mierzył około stu dziewięćdziesięciu centymetrów wzrostu. Więc spokojnie mógł mieć każdą przy sobie. Niestety - dla innych kobiet lub dziewczyn, wybrał Naomi. Jest jej całym światem. Nie rozgląda się za inną. Nie widzi takiej potrzeby. Uważa, że jego skarbu nic nie brakuje. Była od niego niższa o jakieś dwadzieścia centymetrów. Drobne usta, za to duże, błękitne oczy. Biust miała przeciętny. Nie za duży, ale też nie za mały. Wręcz idealny. Paznokcie zawsze miała pomalowane. A to dzięki jej mamie lub ciotce - Susan - przy pogaduchach zawsze ją wołały i 'upiększały' ją. Ubierała się zazwyczaj dziewczęco. Kochała sukienki z koronką jak i wianki we włosach. Oczywiście były też takie momenty, gdzie ubierała jeansy, a nawet dresy! Tak ubrana zazwyczaj wtedy jeździła na wieś. Do rodziców Mike.
Pogładził ją po policzku i pocałował w czoło. Szybko odwrócił się w stronę drzwi i zapukał. Po chwili w drzwiach stanęła kobieta po czterdziestce. Śmiało mógł stwierdzić, że Naomi jest jej klonem. Tylko, że w młodszej wersji. Delikatnie się uśmiechnął.
- Witam, przeprowadziłem Naomi. Spokojnie przez cały czas była ze mną. Z racji, iż są jej urodziny, to postanowiłem ją gdzieś zabrać.
Spojrzał się na swoją drugą połówkę.
- Ja już będę leciał. Muszę być wcześniej w pracy. Chris zachorował i nie ma kto wyłożyć towaru.
Wytłumaczył do niej. Dziewczyna przytaknęła. Przytuliła go na pożegnanie i weszła do domu. Mike odprowadził ją wzrokiem. Westchnąwszy odwrócił się na pięcie i powolnym krokiem ruszył w stronę swojego locum. W Reservol - bo tak nazywa się miasto, w którym się znajdowali - wynajął małą kawalerkę. Przeprowadził się tu wraz z rodzicami. Miał wtedy jakieś siedem, czy osiem lat. Niestety na starość jego rodzina stwierdziła, że chcą swe życie wieść na wsi. Jak powiedzieli, tak też zrobili. Brunetowi nie za bardzo widziało się takie życie, z dala od Naomi. Zamieszkał, więc kilka ulic dalej od niej. Zarabia dzięki tej pracy. Bardzo ją uwielbia, pomimo, iż nie wygląda na takiego co kocha gotować, piec. Najważniejsze jest, że blondynka jego akceptuje. To jest najcenniejsze. Otworzył zadrapane, stare drzwi. Właścicielem był miły staruszek, który miał tylko jeden warunek - by był spokój. Po schodach szedł na trzecie piętro. Co rusz stąpał raz po raz na schodach, a te w odpowiedzi skrzypiały cicho. Jakby miały za chwilę runąć. W końcu zatrzymał się przed drzwiami z liczbą trzynaście. Tak na marginesie, uwielbiał tą liczbę. Nie myślał, że przynosi pecha, jak wielu innych ludzi. Twierdził inaczej! To właśnie w tym wieku poznał swoją miłość. Z kieszeni swych spodni wyciągnął klucze, które były razem ze słuchawkami. Chwilę je rozdzielał, lecz nie długo. W końcu był już w swoim domu i mógł na spokojnie odetchnąć. Dla niego ten dzień był strasznie męczący, ale udany. Cieszył się szczęściem dziewczyny.
CZYTASZ
Szczęśliwa Trzynastka
Romance☆Wolno pisane☆ Jak szczęśliwe potrafią być chwile? Jak można uzależnić się od jednego człowieka? Czy świat naprawdę jest taki kolorowy? A może tylko my wymyślamy sobie to wszystko? By tylko poczuć sie lepiej w tym zepsutym świecie. Czy osobą można t...