Tom Ward
Moja nowa nauczycielka(jak to dziwnie brzmi) była wysoką, z wysportowaną sylwetką kobietą ok. 25 lat. Blond włosy spięte w warkocz sięgający do końca pleców, błękitne, zimne oczy patrzące na mnie z ... obawą? Delikatne rysy twarzy i lekki uśmiech upodabniały ją do anioła. Chociaż żadnego nie widziałem, zawsze wyobrażałem je sobie w taki sposób. I jej imię - Luna, z łaciny księżyc, nie mogło być nadane od tak sobie. Z rozmyślań wyrwał mnie jej delikatny głos:
- Wejdźcie, zaraz podam obiad.- zrobiła delikatny gest w stronę drzwi.
- Chłopcze, za taką długą podróż najlepiej zjeść ciepły i odżywczy posiłek. A najlepszy w okolicy robi moja uczennica.- mistrz tryskał energią, której nie spodziewałem się po nim. Ale na wspomnienie jedzenia mój brzuch wydał niepokojący dźwięk.
- Widzę, że ktoś jest bardzo głodny.- zaśmiała się dziewczyna. Weszliśmy z mistrzem do środka i od razu dostałem gęsiej skórki. Czyli, że w pobliżu jest coś z Mroku. Spojrzałem na mistrza, który też to wyczuł, bo spojrzał na Lunę.
- Nie czujesz Mroku, dziecko?
- Mistrzu, przez tyle lat walczę z Mrokiem i całe to zło trochę do mnie przylgnęło. Nie dziw się, że ta aura zawładnęła domem.- odpowiedziała, ale nie bardzo jej wierzyłem. Przecież mistrz pracował dłużej niż ona i nie miałem ciarek, kiedy wchodziłem do chatki w Chipenden. Coś bardzo tutaj nie pasuje.
Luna
Jak mogłam być tak głupia, żeby zaprosić mistrza i jego ucznia do domu, który, dosłownie, przesiąkł demonicznym smrodem. Dałam sobie niewidzialnego policzka, by choć trochę odreagować. Spojrzałam na kuchnię i spytałam:
- Chcecie zupę czy drugie danie?
- Dziecko, ty jeszcze pytasz? I zupę, i drugie. Jest może deser?
- Mistrzu, ja bym zapomniała o deserze? Zrobiłam tartę z jeżyn. Specjalnie dla ciebie.- odparła z uśmiechem. Cała sytuacja była dziwna dla Toma, który patrzył na nas jak na dziwaków. Zaśmiałam się na co on, lekko się speszył.
- Uszy do góry, Tomie. Byłam z mistrzem bardzo długo. Nawet po skończonej nauce trochę mieszkaliśmy razem. Przywiązałam się do niego. To dlatego traktuję go mniej "uczniowsko".
- Dla mnie nadal jest to dziwne. Pierwszy raz widzę takie zachowanie mistrza.- spojrzał na starego Gregorego i przeniósł wzrok w głąb kuchni. Weszliśmy do pomieszczenia i nałożyłam im sporo na talerze. Po posiłku podziękowali i ruszyliśmy na piętro, gdzie mieli spać. Zaprowadziłam ich i pożegnałam się, gdyż było już dość późno. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi do piwnicy. Podeszłam do boksu dla Lupów. Zwierzęta te są bardzo podobne, wręcz identyczne do zwykłych wilków. Są duże, mają białą lub szarą sierść, czerwone oczy i potężny ryk. Nie wyją jak ich odpowiedniki, ale przeciągle ryczą. Para leżała na posłaniu z liści i mchu. Podniosły na mnie swoje niesamowite ślepia, kiedy podeszłam do ich posłania.Położyłam się koło nich i wtuliłam w ich futro. Zamknęłam oczy i powoli zaczęłam odpływać w ramiona Morfeusza.
Następnego ranka wystrzeliłam z piwnicy i popędziłam do kuchni. Na szczęście jeszcze spali. Zrobiłam sobie kawy i zaczęłam szykować śniadanie. Po kilku minutach wszedł Tom. Spojrzał na mnie i usiadł przy stole.
- Witaj. Kultura nadal cię obowiązuje, chociaż między nami jest mała różnica wieku.- powiedziałam do niego, krojąc kawałki marchewki dla Cziapel. Te małe zwierzątka uwielbiają je. Spojrzał na mnie spod blond włosów i wrócił wzrokiem na blat.
- Przepraszam. Nie wyspałem się. Całą noc miałem koszmary.- odpowiedział cicho. Jeśli stałabym dalej, nie usłyszałabym go. Westchnełam zirytowana. Za jakie grzechy się zgodziłam? Pewnie słyszał chrapanie Kowca. To bydlę było ogromne i strasznie głośno chrapie. Przez pierwszy miesiąc też nie mogłam spać, więc nie dziwię się mu. Odwróciłam się do niego, opierając się o blat plecami. Wyglądał gorzej niż mizernie. Przygryzłam nieświadoma wargę ( robię tak, gdy się denerwuje lub intensywnie myślę). Miałam już coś powiedzieć, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Przeklnełam w myślach. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je z rozmachem.
- Słucham. O co chodzi?- mój głos ociekał jadem. Mężczyzna nieznacznie skulił się na dźwięk mojego głosu.
- Ja do stracharza. Mam sprawę i to pilną. Zapłacę podwójnie.
- Co to za sprawa? Jestem aktualnie zajęta, ale mogę rzucić na to okiem. Więc?
-To Ty? Znaczy, stracharz to Ty?
-Tak. Jeśli cię to tak dziwi, to następny STRACHARZ jest za 6 dni marszu stąd.- patrzyłam na niego z mordem w oczach. Czemu ludzie tak reagują? Bo jako jedyna jestem kobietą w tych cholernym fachu. Na zaufanie niektórych farmerów musiałam pracować latami. Dlatego nie zdziwiło mnie nastawienie tego człowieka. Widać bił się z myślami. Czyli coś ważnego. Usłyszałam za sobą skrzypienie podłogi. Coś lub ktoś o niewielkiej masie stał za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Toma. "Może zabiorę go ze sobą? Wtedy mogę już zacząć lekcje i szybciej wrócą do domu."wpadłam na pomysł. Uśmiechnęłam się do niego i skinełam na niego ręką żeby podszedł.
-Pójdziesz ze mną na zlecenie. Będzie to wstęp do naszych lekcji. Zjedz śniadanie i spakuj narzędzia. Za 5 minut przy furtce.- pokiwał głową i ruszył do kuchni. Zauważyłam jeszcze, że jest uśmiechnięty. Mimowolnie też się uśmiechnęłam. Omówiłam resztę formalności z mężczyzną i wróciłam do domku po laskę i łańcuch. Dziś będzie się działo.
###########
Przepraszam za tak długą nieobecność. Szkoła i inne... Ale jest, dłuższy niż zazwyczaj, następny rozdział. Myślicie, że podczad tego zadania, tajemnica będzie zagrożona? To w następnej części.
PS. Myślę nad zrobieniem bestiariusza o zwierzętach Luny. Co wy na to?
Do zobaczenia
Bookowapanienka
CZYTASZ
Stracharka wśród stracharzy.
FantasyCo się stanie, gdy jej stary nauczyciel poprosi ją o przyjazd i pomoc w nauce nowego ucznia? Jest jedyną kobietą w tym zawodzie i ma mały sekret, którego nie zdradza nikomu. Co jeśli złamie tą zasadę dla Toma Warda, młodego ucznia stracharza? Co jeś...