Rozdział 4

36 4 1
                                    

Po odesłaniu mężczyzny do domu, ruszyłam w stronę boksów. Nie będę szła tydzień w jedną stronę. Można skrócić ten czas do dwóch-trzech dni. Osiodłałam Lukę i Drago. Spojrzałam im głęboko w oczy.
- Nie wolno wam się zmieniać. Tylko na mój wyraźny rozkaz. Rozumiecie?-Przytaknęły łbami. Mądre bestie. Wzięłam je za uzdy i wyprowadziłam w kierunku furtki. Na czole Drago narysowałam specjalny znak, żeby zmylić przeczucia Toma. Żeby chronić moje maleństwa i moją tajemnicę. Z domku po kilku minutach wyszedł Tom. Lekko się wzdrygnął, kiedy zauważył konie. Dość duże i mocno zbudowane. Niestety tym różniły się od zwykłych koni. Nawet w "zwykłej" formie były inaczej zbudowane. Chłopak podszedł niepewnie do Drago. Pogłaskał go po chrapach i, z moją pomocą, wskoczył na jego grzbiet. Uśmiechnęłam się do niego by dodać mu odwagi. Zwinnie wskoczyłam na Lukę. Wyjechałam pierwsza, a za mną Tom, który mocno trzymał się końskiego grzbietu. Po trzech dniach byliśmy na miejscu. Na horyzoncie pojawiły się gospodarstwa ogrodzone małymi, uroczymi płotkami. Słońce właśnie zachodziło, kiedy przyjechaliśmy do domu zleceniodawcy. Na podwórzu ujadały psy, a w domu można było usłyszeć brzdęk talerzy.
-Jesteś głodny? Tak mi się wydaje, że szykują kolacje.-zajrzałam do kuchni przez małe okienko wychodzące na podwórze. Podeszłam do drzwi i energicznie w nie zapukałam. Otworzyła mi kobieta w sukience do ziemi i fartuszku związanym w pasie. Była dość pulchna i miała miły uśmiech. Spojrzała na Toma i jej wyraz twarzy zmienił się. To mogła być chwila dla człowieka, ale dla mnie było oczywiste, że coś nie gra z gospodynią.
-Miło mi, jestem żoną zleceniodawcy. Proszę wejdźcie i zjedzcie kolacje z nami.- obdarowała mnie sztucznym uśmiechem. Chłopak robił krok ku domostwu, lecz powstrzymała go.
-Nie jemy pełnych dań podczas zleceń. Proszę nas zaprowadzić do sypialni i zostawić samych. Chcemy odpocząć po podróży.- pociągnęłam chłopaka do siebie, aby oddalił się od kobiety. Ta spojrzała na nas ze wstrętem w oczach, ale jej twarz była niczym wykuta z kamienia. Krzyknęła do sieni po służkę, by ta zaprowadziła nas do pokoju. Gdy zamknęłam drzwi, usiadłam na łóżku i głęboko odetchnełam.
-Czemu mnie zatrzymałaś? Sama na początku mówiłaś, że zjemy kolację, a później odmawiasz.-drgnełam na dźwięk jego głosu. Spojrzałam na niego i sapnęłam. Czemu on musi taki być? Czemu musi być taki ciekawski?
-Niektóre rzeczy powinny być nigdy nie odkryte. Teraz zaczniemy lekcje. Ile mamy zmysłów, Tomie, jako stracharze?
-Słuch, dotyk, smak, węch... i .... postrzeganie zagrożenia?
-Można to tak nazwać. Nasze "dreszcze", gdy w pobliżu jest coś z Mroku. Czemu nie wymieniłeś wzroku? Jest dla nas bezużyteczny?
-Cóż....potrzebójemy go by dobrze rzucać czy tworzyć pułapki. Ale jest mniej używany niż słuch. Nie zobaczysz bogina. Jest dla nas niewidzialny.
- Jednakże wzrok także nam pomaga w łowach. Teraz drugie pytanie. Ile wiesz o mnie?-to pytanie zdziwiło go. Siedzieliśmy w ciszy. On patrzył na mnie uważnie. Ja patrzyłam gdzieś w dal. Czemu o to zapytałam? Trudno to wyjaśnić. Myślę, że on także ma swoją tajemnicę. Razem z mistrzem coś ukrywają. A ja chce wiedzieć co.
-Nie wiem nic na twój temat. Tylko to, że jesteś jedyną kobietą w tym fachu. Masz dużą wiedzę na temat stworzeń Mroku. Mieszkasz sama na odludziu. To chciałaś usłyszeć?
-Możliwe. Nigdy nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. A słyszałeś różne plotki i pomówienia na mój temat? Fantazje bajarzy o kobiecie władającej wyrzutkami z Mroku, strasznych bestii, które czekają na jej sygnał by zalać świat cierpieniem i przerażeniem? Słyszałeś?- mój głos zawisł w panującej między nami ciszy. Dopiero po kilku chwilach zdałam sobie sprawę, że chłopak nie odzywa się do mnie. Spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam błękitne oczy wpatrzone we mnie z niedowierzeniem i strachem. Nie lubiłam tego typu spojrzeń. Sprawiały, że czułam się winna całemu złu na świecie. Odwróciłam wzrok i patrząc w krajobraz za oknem, zaczęłam odpływać w swoje myśli.
-A co ty wiesz o sobie, Tom? Kim jesteś? Kim ja jestem, żeby to oceniać?- nuta rozpaczy w moim głosie była dobrze słyszalna. Czemu zadaje takie pytania. Westchnęłam i złapałam się za głowę. Tego było za wiele jak dla mnie. Wstałam i chciałam wyjść na świeże powietrze. Niestety otworzyłam je zbyt szybko i odrzucone pędem od ściany, trafiły mnie prosto w twarz. Upadłam skołowana, trzymając się za nos, który zaczął krwawić. Tom podbiegł do mnie, pytając o jakieś palce. "Jakie k*** palce?! Dostałam w twarz Drzwiami!! P****** DRZWIAMI!" krzyczałam w myślach, starając się podnieść. Chłopak złapał mnie za ramię i dźwignął z podłogi. Usadził mnie na łóżku i pobiegł do młodej pomocnicy. Po chwili zbliżył się do mnie z mokrą szmatką i przyłożył do nosa. Zamknęłam oczy rozkoszując się błogim zimnem na mojej twarzy. Skinełam mu głową, mając nadal zamknięte oczy. Powoli zaczęło dopadać mnie zmęczenie. Położyłam się, zapadając w sen.
- Jestem kimś, kto dorosnął za szybko, stracił za dużo i ryzykuje za wiele...- później był już tylko błogi sen.

##########
Ten uczuć, kiedy masz tysiąc pomysłów na ff, ale twoje umiejętności pisarskie na poziomie przedszkola. Dobra z innej beczki...Zapraszam na nową książkę "Bestiariusz".
Do następnego
Bookowapanienka

Stracharka wśród stracharzy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz