Czasami musi zejść do piekła w wyobraźni,Aby nie trafić tam w rzeczywistości...
S. Kane
Deszcz przybrał na sile, dając mi znać, że to koniec mojej wycieczki.
Zapowiadała się bardzo długa i deszczowa jesień. Ciężkie chmury nie dawały się przebić promieniem słonecznym nawet w najmniejszym stopniu. Ludzie byli rozdrażnieni ciągłą niepogodą i ponurą atmosferą. Nikomu się nic nie chciało, a wstawanie z łóżek stało się jeszcze trudniejsze.
Mimo wszystko ja czułam się dobrze. Co prawda rano piłam dwie, zamiast jednej kawy, ale mój nastrój był w porządku. Czasem bałam się o to, czy moje serce aby nie woła o pomoc, tak samo jak ciśnienie, ale po południu, kiedy znów upijałam łyk espresso przed spotkaniem z Sabaku, kompletnie o tym zapominałam. Zabrałam potrzebne dokumenty i podążyłam do pokoju Gaary.
Wtedy nic mi już więcej nie powiedział. Musieliśmy szybko dojść do naszej grupy, ponieważ nagle zaczęło lać, a później Hidan cały czas był gdzieś w pobliżu. Czułam się przez niego osaczona, tak samo jak i Sabaku, który jedynie wysyłał mordercze spojrzenia siwemu.
Zapukałam w drewniane drzwi i weszłam, nie czekając na zaproszenie. Mężczyzna siedział na podłodze oparty o ramę łóżka, co chwila odbijając małą gumową piłeczkę o ścianę. Nie raczył obdarować mnie nawet spojrzeniem czy jakimś mruknięciem. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do jego lekceważącej postawy. Zaśmiałam się w duchu, siadając przy mini stoliku. Niechcący ziewnęłam, chociaż przez chwilą ponownie wlałam w siebie kofeinę.
- Lubię jesień - stwierdził, nie przerywając swojego treningu z piłeczką.
- Lubisz być zmęczony? - zapytałam, odkładając wszystkie dokumenty na bok, kiedy tylko wpisałam datę i temat spotkania, który z resztą i tak był jedynie dla picu. Nigdy nie omawiałam z czerwownowłosym, tego co powinnam, ponieważ on mi na to nie pozwalał. Podparłam głowę ręką.
- Nie. Na mnie to nie działa, te całe zmiany. Na dobrą sprawę to przecież wszystko leży w psychice, nieprawdaż, pani doktor?
- Nie do końca. Temperatura ma na nas wpływ, pory roku również - ziewnęłam po raz kolejny, na co Sabaku prychnął lekceważąco.
- Może tak, może nie. To jest jedynie jedna z wielu wymówek ludzi.
- Wymówek? - zaczęłam się gubić w jego toku myślenia.
- Nie zrobię tego, bo jest za gorąco. Nie zrobię tego, bo jest za zimno, albo za wietrznie, albo za mokro, albo jest zbyt idealnie, żeby marnować taką pogodę na właśnie zrobienie tego czegoś - tłumaczył obojętnie.
- A co to ma do jesieni?
- Na jesień to wszystko wychodzi. Wtedy najbardziej widać podział u ludzi na słabych i silnych. Większość wtedy okazuje się miernotą, masą bez wyrazu, chociaż wcześniej całkiem dobrze rokowali - złapał piłkę i ścisnął ją w prawej ręce, aby zaraz wziąć ją w drugą i ponownie zacząć odbijać. - Tylko niewielka cząstka jest naprawdę potężna.
- I skoro ciebie nie łapie ta melancholia związana z jesienią, to uważasz, że jesteś potężny - zaśmiałam się. Sabaku jedynie rzucił mi pogardliwe spojrzenie. Nie zrobiło to na mnie wrażenia. Sztuczki pokazywane wiele razy w końcu się nudzą.
- Nie dałaś mi skończyć - zauważył oschle.
- Więc słucham dalej, filozofie.
- Na jesień wychodzi prawda. Wszystkie kłamstwa często zostają odkryte, dlatego ją lubię - mruknął.
CZYTASZ
Hospital for Souls
FanfictionWitaj w Akatsuki, największym zamkniętym zakładzie psychiatrycznym w kraju. Zapewniamy pacjentom: - całodobową opiekę, - zajęcia osobiste, jak i grupowe, - urozmaiconą dietę dostosowaną do każdego pacjenta, - ... - ... *** A tak naprawdę Witaj w...