Cześć jest to nasza pierwsza książka pisana z czesctoja16. Na wstępie informujemy, że nie umiemy pisać. Za wszelkie błędy przepraszamy. Miłego czytania :D
Jestem Eren mam 16 lat. Chodzę do nowej szkoły już trzy tygodnie. Za niedługo jedziemy z klasą na wyjazd integracyjny do Kioto.
-Eren! Wstawaj! Spóźnimy się do szkoły! Znowu... - powiedziała moja przybrana siostra Mikasa.
-Jeszcze 5 minut Mika... - obróciłem się na drugi bok.
-15 minut temu powinniśmy być już drodze.
-Że co?! - zerwałem się z na równe nogi. - Czemu nie obudziłaś mnie wcześniej?!
-Próbowałam to zrobić, ale spałeś jak zabity!
Szybko ubrałem się, wparowałem do kuchni, zamoczyłem suche usta zimną herbatą, zrobioną wcześniej przez Mikasę i razem z siostrą pobiegliśmy do szkoły. Wbiłem do klasy, a wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie i moją towarzyszkę.
-Przepraszamy za spóźnienie - krzyknąłem i zająłem miejsce obok Armina.
-Dobrze...zatem omówmy sprawę zbliżającej się wycieczki - mówił monotonnym głosem nasz wychowawca. - Wyjazd odbędzie się 1 maja, na po jutrze przynieście 19000 yen'ów. Zbiórka przed szkołą o 8:30.
*Time Skip*
Po lekcjach udaliśmy się z Mikasą i Arminem do kawiarni. Gdy tak sobie siedzieliśmy zauważyłem zbliżającego się Jean'a i Marco.
-Kogo ja tu widzę? Nasza śpiąca królewna - odezwał się Jean
-Zamknij się koniomordy - warknąłem
- Jak ty mnie nazwałeś?! - rzucił się na mnie z pięściami.
-Jean uspokój się - powiedział łagodnym głosem jego przyjaciel, łapiąc go za rękę. - To nie ma sensu...wracajmy do domu... - powiedział trochę zawstydzony. Dopiliśmy kawę i wróciliśmy do domu.
Nadszedł dzień wyjazdu. Razem z całą klasą czekaliśmy pod szkołą na nauczyciela. Nasz wychowawca przyszedł, a zaraz po nim przyjechał autokar. Całą drogę spędziliśmy w miłej atmosferze rozmawiając i wygłupiając się z Sashą i Connym. Na miejscu byliśmy około południa. Przed wejściem do hotelu nauczyciel zaczął:
-Postanowiłem, że osobiście przydzielę was do pokoi. Listę powieszę przy recepcji.
Podszedłem do tablicy na której wisiała lista i wyszukałem na niej mojego nazwiska. Poczułem ukłucie w plecy, kiedy się odwróciłem ujrzałem o głowę...nie, o pół głowy niższego ode mnie chłopaka. Miał czarne krótkie włosy i zimne kobaltowe oczy.
-Mam już klucz - wymamrotał brunet.
-Co? - zapytałem.
-No...przecież jesteśmy razem w pokoju...
-L-Levi? - powiedziałem lekko zakłopotany drapiąc się po karku.
-Masz jakiś problem? - burknął pod nosem.
-T-tak...to znaczy nie!...Ech... - westchnąłem. - Może lepiej już pójdźmy do pokoju. - zwróciłem się do kobaltowookiego, ale jego już nie było. Pobiegłem za chłopakiem i wszedłem do pokoju.
-Ja zajmuję łóżko przy oknie. - powiedział układając swoje rzeczy w szafie. Nic nie mówiąc usiadłem na drugim łóżku włączając telefon. Przez to, że było południe zeszliśmy na dół, na obiad. Przysiadłem się do stolika Mikasy i Armina.
-Hej Eren. - zaczął blondyn. - jak tam twój współlokator?
-Cóż...Jest dość...małomówny.
-Rozumiem.
Rozglądnąłem się po jadalni i zauważyłem, że Levi siedzi sam przy małym stoliku.
-M-może ja... - wydukałem, patrząc się na bruneta.
-Hm? - usłyszałem pytający głos Miki.
-Ja...Zaraz wrócę! - nie wiem dlaczego, ale musiałem do niego podejść.
-Hej... - powiedziałem niepewnie stojąc obok czarnowłosego.
-Czego tu chcesz? - warknął, nawet na mnie nie patrząc.
-Mogę się dosiąść? - zapytałem wprost.
-Nie. - powiedział i kontynuował jedzenie swojego sushi.
Zignorowałem jego odpowiedź i bez usiadłem na przeciwko niego.
-Wywalaj.
-Nie bądź niemiły. - uśmiechnąłem się lekko.
Prychnął i wrócił do jedzenia. Po skończonym posiłku udaliśmy się do swoich pokoi. Panowała niezręczna cisza, w pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Byli to moja siostra Armin, Marco i Jean.
-Kto chce zagrać w planszówki? - zapytała Mikasa.
Wszyscy (oprócz Levi'a) siedli na podłodze i zaczęli grać w Monopoly. Po pewnym czasie ogarnąłem, że Jean oszukuje.
-Ej! Kantujesz koniomordy! - wydarłem się na chłopaka. Koń nie odpowiedział i walnął mnie w nos.
-Dość! -krzyknął Levi odciągając mnie od niego. - Wszyscy niemieszkający w tym pokoju wypierdalać! Przyjaciele i Jean posłusznie wyszli, a ja próbowałem zatamować krwotok z nosa.
-Oi, daj to dzieciaku... - powiedział brunet, wyrywając mi chusteczkę z ręki. - Chyba nie jest złamany...
Stałem jak wryty, Levi który zazwyczaj nie rozmawiający z nikim, właśnie usiłował powstrzymać krew lecącą z mojego nosa.
-Chyba już po wszystkim. - stwierdził.
-D-dzięki. - powiedziałem zawstydzony.
-Ech... - westchnął. - A terazto wszystko posprzątaj kurwiszonie!
-Hai... - zacząłem sprzątać, a Levi zarzucając bluzę na ramiona kontynuował czytanie książki.
Była noc, a ja nie mogłem zasnąć. Usłyszałem niezidentyfikowany dźwięk. Spojrzałem Levi'a i zorientowałem się, że męczą go koszmary. Usiadłem na łóżku obok niego i próbowałem obudzić. Czarnowłosy obudził się z krzykiem i łzami w oczach.
-E-Eren...? Co ty...? - jąkał się Levi. Nic nie myśląc przytuliłem chłopaka. Kobaltowooki o dziwo odwzajemnił uścisk.
-Levi... - powiedziałem cicho, gdy ten próbował się uspokoić.
-Nie idź...dopóki nie zasnę. - szepnął. Przytaknąłem, gdy brunet oanował swoje emocje, zasnął. Wsłuchując się w równy oddech chłopaka, zasnąłem.
CZYTASZ
[Ereri]-Life is Strange-[Wolno Pisane]
FanfictionNie umiemy w opisy xD Okładka: lord_of_the_evil