V. Masełło i tajemnica

98 5 0
                                    

Rano obudziłam się całkiem skacowana po wczorajszym soku. Chyba umieram....
-Szmato, na dół na śniadanie !
Niestety wracam do nienormalnego życia.
- Co na śniadanie?
- Masło i dżem.
- Nie będę jeść masła z dżemem!
- Będziesz gówniaro.
- Zjem samo masło.
I nastała błoga cisza, w ciszy lepiej wpierdala się masełło. Będę gruba, ale trudno. Dla masełka wszystko.
- Zostaw mi trochę tego masła grubasie. Ja w przeciwieństwie do ciebie jem je w małych ilościach i na kanapce...
- Morda idiotko!
-Bla bla bla...

Okej, tego już nie wytrzymałam.
Dokończyłam jeść kanapkę, a następnie wdrapałam się na górę, wyciągnęłam Ankę z wanny i wrzuciłam ją do lodówki na dole. Przecież musiałam się na kimś wyżyć.

Ignorując zduszone kwiki siostry i matkę, która zaczęła golić nogi na stole poszłam z powrotem na górę aby się wyszykować. Wzięłam shorty dupowidy i stanik z siateczki. Jest już luty, więc powino mi być ciepło. Ruszyłam w stronę toalety, jednak po chwili zrozumiałam, że masełło na śniedanie to nie był dobry pomysł.

Biegłam do łazienki jak chytra baba do lidla i szybko zwróciłam masełło. Po wszystkim spłukałam wodę i rozmyślając jaka będę teraz chuda umyłam zęby. Gdy były już czyste niczym sygnet ruskiego mafiozy zabrałam mój ruszoffy plecak Vansa, wypiłam sok pomarańczowy (najlepiej smakuje po paście, serio) i wyszłam do szkoły. Kiedyś trzeba tam chyba pójść.

Usłyszałam dzwonek na lekcje, jednak niezbyt się tym przejęłam. Bardziej martwiło mnie to, że po pierwsze - nie mam pojęcia, w której jestem klasie, po drugie - nie wiem gdzie mam lekcje, a po trzecie - czy pingwiny mają kolana. Krążyłam więc po szatni szukając odpowiedzi na moje pytania i kryjąc się przed woźną-groźną.

-Szukasz czegoś, księżniczko? - usłyszałam zachrypnięty głos i ustawiłam się w pozycji żurawia bojowego. Po chwili zorientowałam się, ze to Jacob i ze wstydu weszłam do szafki.
-Tak, ta jest twoja - mruknął wskazując na szafkę w której kisnę.
- A wiesz może w której jestem klasie i gdzie mam lekcje?
- Wiem wszystko, więc mogę zaproponować wymianę. Ja powiem ci gdzie masz lekcje a ty...
- No szybciej klocu, muszę lecieć.
- Przyjdziesz do mojego domu po lekcjach - powiedział z dziwnym uśmieszkiem, wcisnął mi do ręki karteczkę i oddalił się mówiąc:
- Sala 203, matematyka.

Matematyka-sryka, mam to w dupie.

Z tą myślą weszłam do sali. Było już 15 minut po dzwonku ale YOLO co nie?
- Proszę, proszę kto postanowił przyjść?
- Ja.
- Dobrze siadaj, piątka.

Już nie lubię tej babki. Jest za młoda na nauczycielkę majmy i ma większy tyłek ode mnie. Heh żarcik, nikt nie ma większego tyłka od królowej tyłków.

- Proszę zajmij swoje miejsce - powiedziała kobieta, a ja się zawiesiłam myśląc, że to zadanie matematyczne a ja po prostu nie znam wzoru na krzesło. Zestresowałam się, dookoła mnie zapadła ciemność.

Obudziłam się na podłodze w męskiej ubikacji. Miałam na sobie firankę z MOJEGO domu i kapcie mojego dziadka. Lol.
Podniosłam się i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przejechałam ręką po brudnych kafelkach. Serio są brudne, ktoś tu w ogóle sprząta? Wstałam i podeszłam do lustra. Uderzył mnie zapach fajek, więc zrobiłam szpagat. Taki odruch.
- Hej księżniczko - gwałtownie odwróciłam się poznając ten głos.
- Co t-ty tu r-robisz?? - pisnęłam zasłaniając się rękami. Gdzie jest do cholery moja bielizna?
- Skarbie, to męska łazienka, a z tego co widzę jesteś tu przypadkiem. To raczej ja powinienem spytać: co t-ty tu r-robisz?
- W sumie to nie wiem. Przed chwilą się tu obudziłam, nie mam pojęcia co się stało.
- Miałaś matematykę z tą loszką z dużym tyłkiem? Ostatnio robi różne rzeczy z dziewczynami -znowu ten uśmieszek, o co chodzi?
- Dobra nie ważne, dasz zapalić?
- Nic nie mam - powiedział wypuszczając dym z ust i wyrzucając papierosa przez okno. Prosto do śmietnika, który zaczął się palić.
- Spoko, zgaśnie. Fajki już nie mam, ale mam za to ubrania dla ciebie, bo ta firanka prześwituje - znowu. ten. uśmieszek. Moment, chyba już wiem co on znaczy.
- Nosisz przy sobie damskie ciuchy?
- Przydają się.

Jacob wyciągnął z plecaka bieliznę (mam nadzieję, że nie jego mamy), krótką spódniczkę i top z dużym dekoltem. No nieźle. Weszłam do kabiny, zakluczyłam ją i zdjęłam prześcieradło. Właśnie miałam zakładać bieliznę, kiedy usłyszałam ślizg. To Jacob wpełznął przez szparę pod drzwiami. Kopnęłam go w głowę i wysunęłam stopą poza kabinę.

Gdy przebrana otworzyłam drzwi niechcący uderzając przy tym leżącego na kafelkach Jacoba.
- Jaką mam teraz lekcję?
- Twoją ostatnią, a która godzina?
- Twoja ostatnia - zaśmiałam się wewnątrz. Ale ja jestem zabawna hehe.
- Masz wdż, jest jakiś nowy nauczyciel - znowu się uśmiechnął.
- Dzięki, i przestań się tak uśmiechać!
- Nie - warknął i wszedł do pisuaru. Wyszłam z łazienki słysząc dzwonek.

Porażka... Nikogo tu nie znam. Mogłam częściej chodzić do szkoły, są tu nawet fajni chłopcy. Wdż, czyli najgorsza lekcja jaka mogła powstać. Weszłam do sali i usiadłam koło jakiegoś niskiego chłopaka. Okazało się, że to dziewczyna.
- Cześć, jestem Elsa
- Hej, ajm Hans.
- Jesteś zza granicy?
- Aj dont anderstend sory
- Jak tam chcesz - odburknęłam zdenerwowana. Ja próbuje być miła a ta po arabsku do mnie bajduży. Żal pe el.

- Witajcie dzieciaczki - do sali wszedł wysoki starszy mężczyzna ubrany w białą bluzę i czarne przetarte na dupie spodnie. Facet kogoś mi przypominał. Wyglądał trochę jak cygan, jednak dziewiczy wąs sprawiał, że nie wzięłam go za mojego starego znajomego Teodora, którego przezywali od cyganów. No cóż, ja go lubiłam.

Podniosłam wzrok i zobaczyłam JEGO: Kubusia Puchatka. Nie no żarcik, ale tak czy tak byłam w szoku. Do sali wszedł Pedro, handlarz kotków zastrzelony podczas ataku na mnie. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę i rozpłakałam się.
- Ty! To ty! Pamiętam cię! - krzyknęłam gwałtownie stając. Wszyscy na mnie spojrzeli.
- Dziewczynko usiądź proszę
- Nie! Przecież ty nie żyłeś! Widziałam to na własne oczy!
- Elsa, usiądź albo wstawię ci uwagę.
- Ha! Znasz moje imię, a jesteś nowym nauczycielem - krzyknęłam z triumfem i weszłam pod stół bo Pedro rzucił w moją stronę krzesłem.
- Zostajesz po lekcjach Elso - odpowiedział nauczyciel drżącym głosem i zapisał coś w dzienniku. Wyszłam z sali.

Pobiegłam do męskiej toalety myśląc, że zastanę tam Jacoba. Był jedyną osobą, którą znam w tej szkole oprócz Pedra. Uchyliłam lekko drzwi i zamarłam. Na podłodze leżała jedna z uczennic zawinięta w firankę. A więc to normalne w tej szkole. Zrobiłam krok nad dziewczyną i wyjrzałam przez okno słysząc stęki. Zobaczyłam tam Jacoba z jakąś blondyną którzy... próbowali odkręcić słoik z ogórkami! Blondyna jęczała, Jacob stękał, a ja wypadłam przez okno mdlejąc. To już drugi raz.

Love hurts sometimes... E. J.F 1D J.B & ect.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz