-Nie przeszkadza Ci ten kapelusz?
-Nie, taka odpowiedz ci wystarczy?
-Nie denerwuj się, spytałam się tylko o kapelusz
-Chodzi o ton jakim to powiedziałaś, Sophie zawsze sie tak do mnie zwracała
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rose przestawała rozumieć podejście chłopaka, raz wydawał się nie przejęty sytuacja swojej martwej przyjaciółki kiedy po chwili dostrzegał ją w każdych słowach. Riggs była zdania ze w tym świecie powinien być przygotowany do śmierci bliskich osób. Wiedziała ze w tym świecie zagrożeniem sa ludzie ci zmarli jak i żywi, każdy mógł cie zabić o każdej porze. Jednak chłopak mógł być przywiązany do dziewczyny, moze łączyło ich cos więcej, nie znała go nie wiedziała jak bardzo jest wrażliwy. Chociaż Carl przejmował sie Sophie był wesoły, sarkastyczny i rozśmieszał Rose, lecz ona wiedziała ze kiedys to sie skończy.
Nie wierzyła w to jak bardzo sie zmieniła od ostatnich dni świata, świata jakiego znała. Stała sie odmiana siebie, dziewczyna która nie doceniała ludzi w pewnym sensie nienawidziła ich, wiedziała ze każdy z nich jest po prostu kolejnym potworem.
-Rose i jak ci sie tutaj podoba? -z rozmyślań wyrwał ją Daryl.
-Naprawde fajnie sie tutaj urządziliście, Carl wszystko minpokazal.
-Do usług czerwonko, spotkamy się moze wieczorem? -Widać było ze Carl polubił dziewczynę.
-Halo chłopcze, nie rozpędzaj sie tak. Nie chcemy mieć tutaj kolejnego dziecka. -Dixon starał sie utrzymać powagę.
-Spokojnie, tatusiu wrócimy przed północą, obejdzie sie tez bez zabaw. Myśle ze CZERWONEK nawet by sie o to nie starał.
-Czyli teraz to ja sie tak bede nazywac, wymyślę ci cos jeszcze gorszego Rose nie martw sie!
Chłopak ostatnie słowa wypowiadał biegnąc, do... Rose nawet nie wiedziała dokąd. A ona sama musiała porozmawiać z jego tata, którego nazywali tutaj przywódca. Zastanawiała sie czy jest taki jak lider jej poprzedniej grupy - Philip Blake.

CZYTASZ
The Great Dead |Twd
Fiksi Penggemar-Na twoim miejscu bym sie nie ruszała. -powiedziała trzymając pistolet tuz obok jego glowy. - Mam sie bać dziesięciolatki?