WIKTORIA
Zrezygnowana zaczęłam iść korytarzem w kierunku (jak mi się wydawało) sali, w której miało odbyć się oficjalne rozpoczęcie. Z sąsiednich drzwi wyszła brązowowłosa dziewczyna, trzymając w drżących rękach granatową pelerynę. W mojej głowie zrodził się pewien pomysł.
— Hej! — krzyknęłam i podbiegłam do dziewczyny, która rozejrzała się niepewnie. Na mój widok zmarszczyła brwi. — Nie chciałabyś się zamienić?
— Co? — zapytała zdziwiona. — Niby czym?
— Peleryną — odparłam z pewnością w głosie. — No wiesz... ja ci dam moją, a ty dasz mi swoją i zamienimy się domami.
Szatynka spojrzała wątpiąco na fioletowy materiał w mojej dłoni.
— Wiesz, że to tak nie działa, co nie? — powiedziała w końcu powoli, jakby mówiła do wyjątkowo głupiego dziecka. — To tylko symbol... W sensie no... nie zmienisz w ten sposób domu.
— To co mam ci jeszcze oddać? — zapytałam zrezygnowana. — Łóżko?
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na wariatkę i zaczęła powoli się wycofywać.
— Wiesz... ja już chyba muszę iść...
— Nie, zaczekaj! Ja... — Głos mi się załamał. Zwiesiłam głowę i zaczęłam bawić się skrawkiem peleryny. — Bo ja zawsze chciałam być Wilkiem... dla brata.
— Wiesz...
— Łooo, co tam się właśnie wydarzyło?! — Odwróciłam się na dźwięk nieznajomego głosu. Z jednej z sal wyszedł ciemnowłosy chłopak o wesołych niebieskich oczach. Na jego twarzy błąkał się uśmieszek. W dłoni trzymał granatową pelerynę.
— Eee... — zająknęłyśmy się obie.
— Miałyście to samo? W sensie etapy? — zapytał, podchodząc do nas.
— Eliksiry, przedmioty, drogi, książki i pudełka — wyliczyłam.
— Ja też — przyznał.
— Przecież wszyscy mieli to samo — wtrąciła stojąca obok dziewczyna. — Te same kategorie, ale inne możliwości wyboru.
— Ja cię znam. — Przyjrzał jej się chłopak, gdy tylko się odezwała. — Spotkaliśmy się w pociągu. — Zmarszczył brwi, zapewne usilnie próbując przypomnieć sobie imię dziewczyny. — Lena?
Brązowowłosa uśmiechnęła się.
— Emilia — sprostowała.
— A — brunet nawet się nie zmieszał — Julek jestem.
— Wiktoria — przedstawiłam się. — Serio żadne z was się nie zamieni? — jęknęłam.
— Jak to "zamieni"? — zdziwił się Julek, patrząc pytająco to na mnie, to na szatynkę.
— Koleżanka chce zmienić domy — wyjaśniła Emilia uprzejmie.
— Eee... Ale zdajesz sobie sprawę, że to tak nie działa? — zapytał chłopak, na co przewróciłam oczami. Czy oni się jakoś zgadali? — To znaczy, no wiesz, raczej nie da się zmienić domu. Zostałaś przydzielona do — spojrzał na moją pelerynę — Szakali, bo tam pasowałaś najbardziej.
— Właśnie — przytaknęła dziewczyna. — Zresztą ja tam się cieszę, że jestem w Wilkach.
— Ja też — przyznał Julek. — Ale przecież nie ma też nic złego w Szakalach.
— Czy ja wiem? Przecież tam cię uczą czarnej magii — powiedziała Emilia z powątpiewaniem.
— Eee tam. — Brunet machnął lekceważąco ręką. — Przyda jej się, jak kogoś nie polubi.
— Obawiam się, że możemy być pierwszymi królikamy doświadczalnymi. — Zaśmiała się brązowowłosa.
— Jeszcze spotkamy się w jednym domu, zobaczycie — prychnęłam.
— Granatowe szczeniaczki, do mnie! — Usłyszeliśmy sympatyczny głos, należący do wysokiej blondynki z granatową peleryną. — No już, szybko. Inni uczniowie chcą jeść!
— To cześć. — Pomachał mi Julek.
— Tak, daj znać jak już coś wymyślisz. — Uśmiechnęła się Emilia i oboje podeszli do starszej Wilczycy.
— Jeszcze się zdziwicie — mruknęłam pewnie, kierując się w stronę czarnowłosego chłopaka w fioletowej pelerynie, nawołującego młode Szakale.
***
JULIAN
— Dawajcie chłopaki, robimy impreeeeezkę! — krzyknąłem, wbiegając do dormitorium. Zaraz jednak zatrzymałem się pod zaskoczonym wzrokiem czterech dziewczyn.
— Ups... Pomyliłem drzwi. — Wyszczerzyłem zęby, przypatrując się Wilczycom, którym właśnie zakłóciłem święty spokój. — O, Emilka. — Zauważyłem koleżankę. — To ja tu już zostanę — oznajmiłem, opadając na łóżko brązowowłosej. Ta tylko pokręciła głową ze śmiechem.
— Żebyś widział swoją minę...
Laska ewidentnie się ze mnie naśmiewała.
— Ach tak? — mruknąłem. — Ładnie się tak śmiać z pomyłki biednego kolegi? — zapytałem retorycznie i rzuciłem się, zaczynając ją łaskotać.
— Przestań — wykrztusiła po chwili, próbując otrzeć łzy. — Julek no weź! Zostaw mnie.
— Idźcie sobie. — Usłyszałem zmęczony głos jakiejś blondyny. — Ludzie próbują spać.
— Jest dwudziesta pierwsza — zauważyłem. — Normalni ludzie dopiero zaczynają robić cokolwiek.
— Ta — prychnęła. — Imprezkę z chłopakami.
Otworzyłem usta, by zaraz je zamknąć.
— Kolejna — zwróciłem się do Emilki, pokazując kciukiem na łóżko blondyny. — Wszystkie takie zabawne jesteście, czy tak mi się trafiło?
— Kolor włosów zobowiązuje. — Wzruszyła ramionami dziewczyna, odrzucając blond kosmyki.
— Oj chodź. Dajmy dziewczynom odpocząć. — Emilka zaśmiała się, po czym złapała mnie za nadgarstek i zaciągnęła do drzwi.
— Cześć wam! — krzyknąłem jeszcze w progu. — Pa, nieznajoma blondi!
Kilka chwil później siedzieliśmy przy ognisku w Wilczym Salonie, wymyślając sobie przezwiska i gadając o nas samych, Blondynie, nauczycielach, betach (no takich jakby pomocników opiekunów, którzy pilnują porządku i odejmują punkty. Oczywiście mogą też dodawać, ale bety są wkurzone, bo nie dostały tytułu alfy. Taka moja teoria), naszych kolegach Wilkach z rocznika i, oczywiście, tej dziewczynie z Szakali, co próbowała podmienić peleryny. Z tej to będzie niezłe ziółko.
CZYTASZ
Polska Szkoła Magii i Czarodziejstwa Canidae
Fiksi PenggemarCzy zastanawiałeś się kiedyś co by było, gdyby Polska miała swoją szkołę magii? Gdybyś mógł uczyć się różnych zaklęć, które znasz z książek o Harrym Potterze, nie ruszając się dalej niż w Bieszczady? Gdyby tu też był podział na Domy, w których mógłb...