Rozdział 3

2 0 0
                                    



 Tymczasem w innej części miasta BC zastanawiała się co zrobić z jej „nagrodą" otrzymaną od jej byłego znajomego. Miała ostatnio tyle planów, a jednak nie mogła się cieszyć pieniędzmi zarobionymi w ten sposób. Co się z nią stało? Do diabła przecież była zabójczynią! I to tą najlepszą! To powinno wykluczyć z niej strach i poczucie winy. Zabójcy przecież nie mieli skrupułów, a jednak gdy pomyślała o pozostawionym na pastwę losu byłym przyjacielu... Dość tego! Zabójczyni skarciła się w myślach. Nie miała sobie nic do zarzucenia, przecież to on zaczął wyzywać ją od najgorszych a ona nie mogła przecież pozostać mu dłużna... Obiecała sobie, że już nigdy więcej nie pomyśli o sobie w ten sposób, jednak ostatnimi czasy coraz częściej zmuszała się do takiego toku myślenia. Coś w niej powili pękało...

Postanowiła się przejść i popatrolować miasto. Przy okazji odwiedzić bar w którym była szefową i rozejrzeć się nad jakimiś zleceniami. Już tylko parę kroków dzieliło ją od baru, gdy nagle usłyszała czyjeś krzyki dobiegające z sąsiedniej ulicy. Po chwili namysłu postanowiła to sprawdzić.

„Bar i zlecenia mogą zaczekać. Może w końcu natknę się na coś naprawdę ciekawego" – Pomyślała i ruszyła przed siebie ładując broń, by w razie czego była w gotowa oddać z niej strzał.

Canary podeszła bliżej zaułku skąd pochodził owy krzyk. Ujrzała trzech podstawnych mężczyzn z zamaskowanymi twarzami, ubranymi na czarno, oraz kobietę o drobnej posturze, czarnymi włosami i przerażeniem w głosie. Trzech na jedną? Nie miałaby szans. Jeden z nich przytrzymywał ją, tak by nie mogła się wyrwać i wrzeszczał, że jeżeli się ruszy odstrzeli jej łeb. Drugi przeszukiwał jej torbę wywalając co się da na ziemię, a trzeci – zapewne ich szef stał i pilnował, by nikt niepostrzeżenie nie skręcił w tę stronę, nie zauważył ich i przypadkiem nie pomógł kobiecie. Chociaż w to ostanie trudno było uwierzyć. W dzisiejszych czasach ludzie są tak okrutni, że gdy widzą krzywdę innego człowieka to są w stanie zrobić wszystko, by tę krzywdę jeszcze bardziej pogłębić. Jednak istnieje jeszcze namiastka ludzi, którzy są w stanie zareagować i czym duch pomagają pokrzywdzonym.

- Co za bydlaki! Żeby tak traktować kobietę?! – Syknęła rozwścieczona Barbara kładąc przy tym dłoń na spluwie pistoletu – Już ja im pokażę!

Nim jednak zdążyła zareagować, uprzedził ją jakiś chłopak. Był ubrany w białą kamizelkę, czarną koszulkę, bojówki i pomarańczowe trampki.

- Filip? Co on tutaj robi? – Spytała sama siebie, ale postanowiła poczekać na dalszy rozwój wydarzeń.

- Czego tu szukasz smarkaczu, co? – Warknął w jego stronę facet obszukujący torebkę - Zmiataj stąd!

- Macie natychmiast ją zostawić! – Filip wskazał na bezradną kobietę, którą trzymał drugi facet. Kiedy usłyszała, że chłopak mówi o niej przestała się szamotać i spojrzała w jego stronę – I oddać jej wszystkie rzeczy. Co do grosza.

Mężczyźni wybuchnęli śmiechem, jednak ucichli, gdy usłyszeli za sobą odgłos kroków.

Ich dowódca wynurzył się z cienia. Był on spasłym mężczyzną a pomimo maski czuć było jego złość i odór gniewu.

- Kogo my tu mamy hę? Jakiegoś Supermana? – Nie czekając na reakcje chłopca ciągnął dalej – Uwierz mi chłopcze, takich jak ty wciągamy tu nosem na śniadanie, więc dobrze ci radzę. Pryskaj mi stąd zanim moi chłopcy się tobą nie zajmą.

- Nie widzę jakoś specjalnego zainteresowania moją osobą.

- Zawsze możemy to zmienić. Łysy, Grób na niego!

BarbarellaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz