Rozdział 5

3 0 0
                                        


Od tamtego feralnego dnia minął tydzień. Budynek uległ zniszczeniu i do dzisiaj trwają dochodzenia jak i dlaczego to się stało. Pewnie większość społeczeństwa nigdy się tego nie dowie, a ci co będą wiedzieć położą grube miliony, by sprawa nie ujrzała światła dziennego.

Nieszczęście dotknęło rodzin ofiar śmiertelnych wybuchu w którym zginęło trzy czwarte ludzi, min. Łysy i Kosa. Co do Marcina, można powiedzieć, że zaginął bez śladu, a jego samochód znaleziono na dnie jeziora – bez ciała. Przypadek? Co do reszty pewnie uciekli gdzieś za granicę i do dziś dziękują Bogu, że żyją – o ile są wierzący. W tym dniu nie było by nic nadzwyczajnego, gdyby nie oświadczenie pewnego biznesmena o sprzedaniu udziałów w swojej firmie będącej w czołówce kraju.

Dokładnie o godzinie piętnastej trzydzieści z portu w Szczecinie odpływa statek do Szwecji.

Na pokładzie wśród rodzin z dziećmi i emerytowanych staruszków znajduje się rudowłosa piękność, która podziwia przepiękny morski krajobraz.

Barbara postanowiła zostawić przeszłość „za sobą" i wyjechać do Szwecji, gdzie czekał na nią przepisany dom przez jej Śp. Ciotkę Reginę. Nie zamierzała zrezygnować jednak z roli zabójczyni. Chciała zrobić sobie przerwę od tego całego bałaganu z morderstwami i zleceniami. Poza tym została skrzywdzona przez bliskie jej osoby, więc tym bardziej pragnęła odseparować się od środowiska z nimi związanego, i choć doskonale wiedziała, że rany nie goją się szybko, to postanowiła zaryzykować i wyjechać, by dać sobie jeszcze jedną szansę.

„Morze przypomnę sobie jak to jest chodzić na randki" - Pomyślała zabójczyni z rozbawieniem.

Wtem ni stąd ni z owąd zaczęła lecieć mżawka. Niestety, dziewczyna nie miała kaptura, ani parasolki. Postanowiła schować się w zakrytej części pokładu, jednak zanim tam doszła drzwi pokładowe ledwo się domykały, więc sobie odpuściła. Po paru minutach stania w deszczu poczuła jak ktoś okrywa jej nagie ramiona płaszczem. Choć okrycie niewiele dało Barbara zdobyła się na wysiłek i postanowiła podziękować właścicielowi płaszcza. Zaniemówiła, gdy za jej plecami ukazał się nie kto inny jak...

- Filip? Co ty tutaj robisz? - Spytała skołowana

- W ostatniej chwili zrozumiałem, że musimy porozmawiać i tak oto jestem.

- Chwila, ale skąd ty wiesz.. Przecież nie widzieliśmy się od...

Chłopak uśmiechnął się dając tym samym dziewczynie znak, by nie tłumaczyła się.

- Sądziłem, że określenie zabójczyni ci nie odpowiada, ale skoro nalegasz...

- Nie ma sprawy Red. Zatem o co chodzi?

Chłopak zrobił zdziwioną minę i przez parę sekund nic nie mówił.

- Więc już wiesz.

- Nie trudno zgadnąć. Będąc Red Xem i Filipem mówiłeś tym samym głosem. Całkiem kiepski patent jak na ciebie.

Chłopak odpowiedział jej uśmiechem, który nie wydawał się być sztuczny, ani wymuszony, tylko...dziwnie prawdziwy. Ach, czekała na ten uśmiech całe liceum, robiła wszystko, by w końcu ją zauważył, odrabiała za niego prace domowe, uczyła się na pamięć wyników meczów piłki nożnej, byle by móc mieć pretekst do rozmowy z nim. Jednak on jej nie zauważał – aż do teraz.

- Słuchaj, ja...

- Nie mam zamiaru cię słuchać! Przypomniałeś sobie o mnie dopiero teraz, kiedy zostałam zabójczynią, tak? Z jakiego powodu? Chciałeś uniknąć śmierci, na którą i tak jesteś skazany, a może chciałeś popisać się swoim kumplom i pokazać jaki to jesteś cool?

- Nic z tych rzeczy. Ja...od zawszę cię lubiłem i uważałem za fajną dziewczynę. W klasie maturalnej byłem już pewny, że czuję do ciebie coś więcej. Zachwycał mnie twój uśmiech i głębia twoich niezwykłych oczu. Gdy szczęśliwie zdałaś maturę z biologii czekałem na ciebie przed szkołą. Chciałem ci o wszystkim powiedzieć, ale wtedy zobaczyłem cię z nim.

Wyglądaliście na takich szczęśliwych – choć przyszło mi to ciężko zrozumiałem, że jeśli pragnę twojego szczęścia bardziej niż czegokolwiek innego, to muszę ci je umożliwić i usunąć się w cień. Po maturze wyjechałem do Anglii. Tam pomimo wielu przygód miłosnych i litrów alkoholu wciąż nie mogłem o tobie zapomnieć. Myśl, że kiedykolwiek miałem szansę być z tobą prześladowała mnie na okrągło. Kiedy wróciłem do Warszawy ojciec wyprawił mi przyjęcie powitalne – te na którym pierwszy raz się spotkaliśmy od liceum. Kiedy otrzymałem materiał z taśmy monitoringu od razu wiedziałem, że to ty. Dotarło do mnie, że nie mogę zaprzepaścić tej szansy i stracić cię po raz kolejny. - Chłopak spojrzał w jej oczy i ujął jej dłoń – Kocham cie Barbaro.

Dziewczynie zaschło w ustach. Jak mogła go obwiniać? Co gorsza jak mogła tego nie zauważyć? Czyżby żal i smutek wynikające z niespełnionej miłości całkiem zasłoniły jej oczy? Wzięła głęboki wdech:

- Filipie ja również cię kocham – kochałam od zawsze, ale wiesz, że nie zrezygnuję z pracy zabójczyni. - Te słowa wywołały u niego zmieszanie, lecz postanowił słuchać do końca – Ten wyjazd to tylko tymczasowe oderwanie się od rzeczywistości, od tego całego bałaganu. Co więcej jesteś bohaterem – a ja zabójczynią, jeśli ci to przeszkadza...

- Sądzę, że to się może udać. Pod warunkiem, że obiecasz przystopować z drastycznymi metodami zabijania. Wierz mi, nie potrzebujemy zegarów z ludzkich głów.

- Zaraz, czy ty chcesz ze mną zamieszkać? A twoje obowiązki? Praca superbohatera? Firma?

- Widzisz powiedziałem ojcu o wszystkim i przyjął pogodnie moją decyzję odnośnie wyjazdu. Teraz to już nie moja sprawa co zrobi z firmą. Co do mojej „pracy" też zamierzam trochę sfolgować, a z czasem poszukam jakiegoś małego miasteczka jako obiekt działań, by nie dopuścić do konfliktu interesów. Taki układ może być?

Ich spojrzenia spotkały się. Dziewczyna spoglądała na oblicze ukochanego w aurze deszczu i musiała przyznać – wyglądał niesamowicie. Nie czekając na przyzwolenie zarzuciła ręce na jego szyję i pocałowała go. Chłopak objął ją w talii i przedłużył pocałunek zatapiając się w zapachu jej skóry skąpanej aromatem fiołkowych perfum.

Kiedy oderwali się od siebie krople deszczu zaczęły wysychać z ich ubrań a letnie niebo przepełniać się promieniami słońca. Barbara stała na pokładzie statku wtulona w ukochanego. Nie zwracała uwagi na rzeczywistość dokoła niej. Teraz już wiedziała, że w jej życiu liczą się tylko dwie rzeczy. Ona i On.

Jej rozmyślenia przerwał głos ukochanego:

- Kochanie...

- Tak?

Filip wypuścił ją ze swych objęć i uklęknął przed nią wyjmując z kieszeni spodni małe czerwone pudełeczko.

- Najdroższa, czy wyjdziesz za mnie?

- Najdroższa, czy wyjdziesz za mnie?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


                                                                                        


Zakończenie w stylu Happy Ending, ale czy na pewno....? Być może zrobię drugą serię opowiadającą o dalszych losach naszych bohaterów. Dajcie znać co o tym sądzicie.  Byłoby miło.  

PS: Czytając opowiadanie wsłuchajcie się w piosenkę w załączniku. Popłyną Wam łzy..XD.  No może nie do końca, ale zrobi się nastrojowo ;-]

   Trzymajcie się ciepło i mocno!!!  

BarbarellaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz