Rozdział pierwszy.

329 16 4
                                    

-Agencie Gordon, kiedy będziemy na miejscu?-spytałam naszego pilota

-Za piętnaście minut  agentko Rosencov-odpowiedział szatyn, a ja odwróciłam się do chłopaków.

-Więc tak-zaczął Steve-Po cichu dostaniemy się do centrum budynku, zgramy wszystkie pliki i dokumenty z ich bazy danych, a potem się wycofamy i wysadzimy wszystko w powietrze. Zrozumiano?

Przytaknęliśmy i napięliśmy wszystkie mięśnie.  Pilot poinformował nas, że jesteśmy na miejscu.  Wysiedliśmy z naszego transportu i skierowaliśmy się w głąb afrykańskiej puszczy.  Gotowałam się w moim stroju z czarnej skóry.  I jeszcze te sztylety i pistolety tak okropnie mi ciążyły...

W końcu dotarliśmy  do á la bunkru.  Był to stary budynek,  który miał dwa piętra,  choć pewnie jeszcze z pięć pod ziemią. Oblepiony był lianami i liśćmi.  Wejście było szerokie na prawie cztery metry.  Oczywiście zrobione z metalu.

-Poszukajmy tylnego wejścia- zaproponował Buck. Ruszyliśmy na tyły budynku. Znajdowały się tam malutkie drzwi pokryte ciemnymi plamkami. Nie zdziwiłabym się gdyby to była krew.

-Wejdźmy- powiedział Steve i już po chwili byliśmy w środku.  Śmierdziało tam zgnilizną i metalem.

Skradaliśmy się przez wszystkie korytarze i o dziwo nie znaleźliśmy ani centrum bazy, ani strażników.  To było podejrzane...

Nagle doszliśmy do rozsklepienia dróg.

- Ja i Buck idziemy w prawo, a ty w lewo- zdecydowałam i odwróciłam się do Steva. Przytaknął i rozeszliśmy się w swoje strony. Po niedługim czasie musieliśmy się znowu rozstać. 

-Co robimy?-  westchnęłam, ale to było pytanie retoryczne.  Będziemy musieli się rozdzielić.

-Ja w prawo, ty w lewo- odpowiedział Bucky-Jak coś to krzycz. 

Powoli przytknęłam głową i przytuliłam Jamesa. Następnie złączyliśmy nasze usta w namiętnym i przepełnionym miłością pocałunku. Nie wiem dlaczego, ale czułam się tak, jakby to były nasze ostatnie chwile. Potem jeszcze spojrzałam mu głęboko w oczy i odeszłam. Usłyszałam tylko ciche "Kocham cię, Risa".

-Ja ciebie mocniej- odszepnęłam mu do ucha i ponownie się do niego przytuliłam. Ostatni raz smutno się uśmiechnęłam, a następnie potruchtałam wgłąb korytarza.

Po kilku dłuższych chwilach zauważyłam nowy korytarz. Weszłam w pierwsze drzwi na lewo. W środku były dwa komputery.  Jeden duży, drugi mały.  Odpaliłam zasilanie.  Ekram się zaświecił, a ja dopiero wtedy zauważyłam siedmiu agentów celujących we mnie. Na szczęście nie wyglądali na zbytnio wyszkolonych.

-Jak tam u panów?- postanowiłam grać na czas- Dobrze się bawicie?

Odpowiedziała mi cisza. A więc tak chcą się bawić? Zapewnię im najlepszą grę, w jaką kiedykolwiek grali.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 27, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czarna róża || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz