Prolog

785 69 2
                                    

Gwałtowne szarpnięcie wybudza mnie ze snu. Lekko otwieram oczy, aby ujrzeć nauczyciela eliksirów. Wsuwam okulary na nos i podnoszę się leniwie:

- Co pan tu robi? - pytam cicho, aby nie obudzić reszty Gryfonów.

-  Wstawaj Potter, musimy uciekać - wyszeptał - pośpiesz się...

- Profesorze? Co się dzieje? 

- Śmierciożercy są w Hogwarcie... mamy mało czasu - oznajmił wyrywając mnie z łóżka - Idź za mną i bądź jak najciszej.

Podążam za Snape'em przez ciemne korytarze zamku. Nie mam pojęcia gdzie się kierujemy i jakim cudem śmierciożercy wdarli się do środka. Wiem, że to mnie szukają, ale zostawiłem Rona i Hermione śpiących w dormitoriach. Nie wybaczę sobie, jeżeli coś im się stanie. Powinienem po nich wrócić... Oni by po mnie wrócili:

- Profesorze, moi przyjaciele zostali... muszę po nich iść.

- Nie ma czasu - powiedział popychając mnie w stronę ściany.

Mistrz eliksirów spojrzał na mnie swoim zimnym, dziwnie przeszywającym wzrokiem i pokazał uciszający gest. Z oddali słychać kroki i to nie jednej osoby:

- Posłuchaj, nie mam innego wyjścia - powiedział półgłosem Snape - Poradzisz sobie Potter.

- O czym pan mówi?

- Nie dam rady Cie przeprowadzić - odpowiedział łapiąc mnie za ramię.

Jego uścisk jest silny, próbuję się wyrwać, ale bez skutku. Co on do cholery kombinuje? Profesor ciągnie mnie przez korytarz w stronę grupki ludzi. Rozpoznaje w niej Bellatrix Lestrange. Czyli jednak Snape odda mnie w ręce śmierciożerców. Może taki miał plan od początku:

- Severusie widzę, że złapałeś naszego złotego chłopca - powiedziała kobieta.

- Musimy się teleportować do siedziby zanim zauważą zniknięcie chłopaka.













Złoty chłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz