Park
Kaneki szedł chodnikiem rozglądając się na wszystkie strony.
-Dawno się nie widzieliśmy Kaneki.-usłyszał znany mu głos, Shuu.
Mężczyzna siedział na ławce z delikatnym uśmiechem.
Chwilę zawachał się.
-Czy widziałeś...?
Nin zdążył zapytać się mężczyzna spojrzał w dalszą część chodnika. Kaneki zobaczył tam krew.
-Coś ty mu zrobił?-ledwo powstrzymywał się od użycia kagune.
-Ma go Yamori.-powiedział wstając z ławki i idąc w stronę krwi.
Zebrał na palcu jej odrobinę i włożył do ust.
-Przepyszne.-przeszły go dreszcze.-Powiem ci gdzie są jeżeli pozwolisz mi posmakować siebie.
Uśmiechnął się chciwie.
Kawiarnia Re
Kaneki wszedł do środka przytrzymując regenerującą się powoli ranę na jego ramieniu.
-Wiem gdzie jest.-powiedział.
-Co ci się stało?!-przeraziła się Touka.
-Nie teraz!-warknął.-Musimy iść tam gdzie Yamori mnie porwał kiedyś i to szybko!
-Czyli...-Touka zakryła usta dłonią.
-Hinami idziesz z nami?-zapytał Kaneki.
-Oczywiście braciszku.-powiedziała.
-No to ruszamy.-skierował się w stronę wyjścia.
Niedługo byli już na miejscu. Szli powoli po zniszczonym budynku.
-Za nic nie wolno nam się rozdzielać.-powiedział Kaneki.
-Nie boicie się, że jest już za późno?-usłyszeli głos Yamoriego.
-Gdzie jesteś!-wrzasnął Kaneki.
Nastała chwila ciszy. Nikt nie odzywał się. Za to po paru sekundach wynurzyło się kagune mężczyzny celowane prosto w Kanekiego. Ten zrobił unik i zaatakował przestrzeń z której się wynurzyła. Gdy Yamori stał się widoczny dołączyli do niego Touka i Hinami. Odparł ich atak odrzucając na pobliską ścianę. W tym samym czasie rozległ się krzyk.
-Ichi!-wrzasnęła przerażona Touka.
Yamori zaśmiał się.
-Kaneki biegnij, my zajmniemy się nim.-powiedziała Hinami.
-Prosze, drogie panie.-powiedział uśmiechnięty Yamori.
Kaneki wyminął go zwinnie, a Touka i Hinami zaatakowały. Gdy wbiegł na jakiś korytarz usłyszał ponownie krzyk. Przyspieszył. W końcu wbiegł na sale którą znał za dobrze. Może i by rozejrzał się, ale jego uwagę przyciągnęło co innego. Widział swojego syna, nie ruchomego, a koło niego siedzącego na podłodze i oblizującego ręke całą we krwi Shuu. Patrzył chwilę w szoku na bezwładne ciało syna. Nieobecny wzrok skierowany na sufit, płakał. Na policzku miał zaschniętą strużkę krwi. Brzuch miał cały rozdarty, wszędzie wokół była krew.
-Silny był, długo się trzymał.-zaśmiał się Shuu.-Przez jakiś czas nawet wołał ciebie.
Był to histeryczny śmiech. Kaneki podszedł powoli do ciała padając na kolana. Delkkatnie dotknął policzka chłopca. Z jego oczu popłynęły łzy.
-Ichi.-wyszeptał cicho.
Spojrzał na sprawcę nienawistnym wzrokiem.
-Zabijesz mnie teraz Kaneki?-zapytał ten z uśmiechem.
-Najpierw sprawię ci tak ogromny ból jak ty mu.-odpowiedział.
-Nie chciałem tego robić, ale czułem się taki wyschnięty.-stwierdził wstając.
-Już zaraz będziesz czuć tylko ból.-stwierdził Kaneki i rzucił się na mężczyznę.
Shuu po posiłku czuł się silniejszy. Zgrabnie robił uniki choć nie atakował. Nim Kaneki się obejrzał już go nie było. Mężczyzna spojrzał znów w stronę syna, ale ale go tam już nie było. Przeraził się. Widział jak Shuu ucieka i był pewien, że nie zabrał zwłok. W tej chwili wbiegła Hinami.
-Gdzie Ichi?!-wrzasnęła.
Kaneki zbladł. Znała już odpowiedź.
-Touka też...-nie zdołała wydusić z siebie słowa.
Kaneki wyminął ją i wyszedł. Pobiegła za nim.
-Dokąd idziesz?
-Nie wiem.-odpowiedział sucho.
Niektórzy pomyślą sobie "Ichi umarł, pewnie to koniec." ,ale nie. Będzie dalej. Rozdziały jednak mogą wchodzić żadko, bo mam mało czasu. :)
CZYTASZ
Tokyo Ghoul:Ichi (Zakończone)
FanfikceKaneki i Touka prowadzą kawiarnie, są małżeństwem i mają trzynastoletniego syna. Ichi prowadzi życie zwyczajnego chłopca ze zwyczajnymi marzeniami. Jednak czy szczęście może trwać wiecznie? Czy przeszłość Kanekiego nie powróci i odbije się na jego...