Przesyłanie zakończone

88 8 0
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika. 7 godzin - To właśnie tyle potrzebuję, żeby się wyspać. Nie więcej, nie mniej.
Taki mój nawyk.

Poszłam do kuchni i uszykowałam sobie śniadanie. Podczas jedzenia kanapek z Nutellą i picia kakao, włączyłam telewizor. Właśnie leciały poranne wiadomości.

"Dziś w nocy doszło do brutalnego morderstwa dwóch osób. Cartera Adamsa - pracownika placówki przechwytującej osoby podejrzane, niebezpieczne lub niechciane. Emily Warner - jego nie pracującej narzeczonej.

Kobieta miała wycięty język i struny głosowe. Była również dotkliwie poparzona, prawdopodobnie żelazkiem znajdującym się w pomieszczeniu. Za pomocą jego wypalono też w jej ciele wielką dziurę.

Mężczyzna miał zaszyte usta, rozcietą klatkę piersiową z wyrwanym układem nerwowym.

Oboje mieli tajemniczy znak na czole i wycięte serca, które zostały umieszczone w ich dłoniach.

Osobą, która dokonała zabójstwa, jest prawdopodobnie kobieta, ukrywająca się pod pseudonimem the Shadow of Suffering.

Dlaczego dziewczyna zabiła właśnie te osoby? Nie wiemy. Możliwe, że ma coś wspólnego ze sprawcą ostatnich kilku morderstw - Laughter Deathem."

Później pokazali zdjęcia sypialni, po masakrze i napis, który wykonałam.
Chyba nie powinni pokazywać takich rzeczy w telewizji. Czy tylko ja tak uważam?

Każdy normalny, pewnie wypluł swój posiłek oglądając to, ale nie ja. To moje dzieło, które napawa mnie satysfakcją.

Po skończeniu jedzenia wzięłam się za malowanie kolejnego obrazu. Miałam na koncie trochę kasy po rodzicach, ale zapasy już się kończyły i musiałam jakoś żyć. Oprócz tego, że byłam wspaniałą aktorką, posiadała też talent plastyczny. Malowałam obrazy i sprzedawałam je.

Wyjęłam farby olejne i sztalugę, po czym naciągnęłam na nią płótno.
Sama nie do końca wiedziałam co maluje.

Czarną, szarą i białą farbą namalowałam kobietę i mężczyznę, odwróconych tyłem, którzy trzymali się za ręce. Wokół nich czerwoną farbą namalowałam krew i martwe ciała.

Po kilku godzina skończyłam.

Ten obraz był taki... Realny. Byłam pewna, że przedstawiał mnie, ale jeszcze nie wiem, kim była osoba obok mnie. Była zarazem znajoma jak i obca. To napewno ktoś kogo znam, tylko za sprawą debili z placówki, nie pamiętam go. Chyba zatrzymam sobie to dzieło, ale cała reszta idzie na sprzedaż.

Nie zdejmując pracy ze sztalugi, a zostawiając je, aby mogło wyschnąć, udałam się do kuchni po gruszkę, której po chwili nie było.

Chwyciłam smartfon i sprawdziłam dane kolejnej ofiary oraz jej adres.  Christina Wilows, 45 lat, samotna, zajmuje się dwojgiem starych rodziców.

- Czyli dzisiaj o jedną osobę więcej? Super, poprzeczka idzie coraz wyżej. - Mówiłam sama do siebie zadowolona z liczby i miejsca zamieszkania przyszłych ofiar. To tylko dwie przecznice stąd. Nie będę musiała biegać! Wohoo!

23.15 - Telefon położyłam na biurko, wzięłam z szafy rzeczy i poszłam do łazienki wziąć relaksującą kąpiel.

Kiedy mydliłam swoje włosy waniliowym szamponem, to przysnęło mi się trochę, ale spokojnie. Po około 20 minutach obudziłam się i spłukałam płyn z włosów, które później wysuszyłam.

Ze względu na to, iż moje rzeczy z wczoraj były wciąż mokre po praniu, ubrałam komplet, który wcześniej przyniosłam do łazienki, czyli krótkie, czarne spodenki, podarte na końcach. Do tego klasycznie biały podkoszulek.

Po uczesaniu włosów, w taką samą fryzurę co wczoraj, czyli kłosa, narzuciłam na siebie granatową bluzę z kapturem. Na koniec, na twarzy zawiązałam, złożoną w trójkąt bandankę. Tym razem, w kolorze wiśniowym. Nareszcie byłam gotowa.

00.50. Wyszłam i idealnie o 1.00 byłam pod jednym z szeregowców. Skąd to wiedziałam? Otóż na ręce miałam zegarek. Tak jak ostatnio nie wzięłam telefonu na "misję". Nie chciałam, aby mnie rozpraszał lub przez przypadek zadzwonił, krzyżując mi tym samym plany.

Weszłam przez otwarte okno i rozejrzałam się po korytarzu. Czy ludzie są naprawdę tak głupi, by zostawiać otwarte okno na noc, wiedząc, że po mieście grasuje co najmniej dwóch morderców? Nie, to ja jestem głupia. Powinnam się z tego cieszyć!

Po cichu przeszłam do salonu.
- Kurwa! No nie no! - Zaczełam wydzierać się i klnąć. Pytacie dlaczego?! A dlatego, że na kanapie leżały dwa ciała martwych już ludzi, prawdopodobnie rodziców Chrisriny (niedoszłej ofiary.) Kobieta miała farta, że nie było jej wtedy w domu.

Małżeństwo miało wielkie dziury w policzkach, których wciąż wpływały krew, co oznaczało, że do morderstwa doszło niedawno. Nie posiadali też oczu, gdyż leżały obok nich.
Kobieta miała odcięte dłonie, a mężczyzna był ciasno opleciony jelitami, które wychodziły z jego rozciętego brzucha.

No nie powiem, ktoś odwalił tu dobrą robotę, ale zabrał mi całą zabawę! To ja miałam ich zabić! Kto to wogle zrobił?! Policzę się z nim.

Uważniej przyjrzałam się martwym. Nie... Nie wierzę! Oni mają na czole wycięty mój znak! Jak to możliwe?!

Na ścianie zauważyłam napis i skreśloną dwójkę. Wszystko zostało wykonane krwią. No bo czym innym...

" Nie dziękuj Scar."
                                   ~ Laughter Death

Cholera! To ten morderca z porannych wiadomości! Skąd on wiedział jak mam na imię?! Co ja gadam?! Nie jestem Scarlett, już nie. Jestem the Shadow of Suffering. 

Echhh... Jestem po prostu zdesperowana i zła. Wróciłam do domu po drodze wbijając z wściekłością swój nie splamiony krwią nóż, w każde z napotkanych drzew.

Mogłam równie dobrze zabić byle kogo, ale nie chciałam być jak oni. Nie chciałam zabijać niewinnych ludzi, którzy są tacy, jacy byli moi rodzice. NIEWINNI. Ja zabijam tylko winnych i sprowadzam na nich i ich bliskich cień cierpienia.

Szłam wolno, lecz szybko znalazłam się pod znajomym blokiem. Po wejściu na drzewo, wskoczyłam na balkon i weszłam do mieszkania.
Przebrałam się w pidżamę i zerknęłam na ekran telefonu. Miałam jedno powiadomienie.

Przesyłanie piliku "ofiary" zakończone powodzeniem.

To napewno ten chuj, który zabił mi tamte małżeństwo. Pożałuje, że to zrobił...

Rozcięłam jedną z poduszek i zdenerwowana, wyciągnęłam jej zawartość. Na prawdę chciałam kogoś znów zabić, no i no... Została mi tylko poduszka, na której wyładowałam swe negatywne emocje.

Nie byłam śpiąca, albo z tych nerwów nie byłam w stanie zasnąć. Hmmm... Raczej to drugie.

Zaparzyłam sobie melisy na uspokojenie i puściłam jakiś słaby horror. Tak, słaby. Specjalnie po to, żeby jak najszybciej zasnąć.

Nazajutrz postanowiłam oprawić wyschnięty obraz w ramkę. Chciałam powiesić go w salonie, ale wyobraźcie sobie moje tłumaczenia, przy kimś kto przyszedłby mnie odwiedzić i zobaczył to. Po prostu postawiłam go w mojej sypialni przy łóżko.

Na odwrocie zauważyłam mały czerwony napis:

"Pięknie malujesz. To my? :)
                 ~ Twój Tim / Laughter Death"

Kurcze, Tim! Kim był Tim? Coś mi świta, ale nie wiem co. Chwila, czyli on i Laughter Death to jedna osoba? To by wiele wyjaśniało...  Skoro mnie zna, to kim ja dla niego jestem?  Do jasnej ciasnej kim on jest?! Za dużo pytań, a prawie żadnych odpowiedzi. Myśl Shadow!

The Shadow of SufferingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz