Denerwowanie Petera Prevca zdecydowanie nie było dobrym pomysłem. Wiedział o tym dokładnie Anders Fannemel, stojąc samotnie w środku parku rozpaczliwie szukając swojego chłopaka. Było zimno, a on wybiegając szybko z ich hotelowego pokoju nie zabrał nawet kurtki. Dlatego właśnie kłótnie z nim nigdy nie kończyły się dobrze. Słoweniec nigdy nie krzyczał. Nigdy także nie wpadał w szał. On po prostu wychodził. Lecz zawsze wracał. Anders zdawał sobie sprawę, że tak nie będzie w nieskończoność. Zdawał sobie sprawę z tego, że serce Petera, już mocno popękane, w końcu rozpadnie się na tak drobne kawałeczki, iż nie sposób będzie je poskładać. A mimo tej wiedzy zawsze go ranił. Nie potrafił docenić tego co ma i poddając się swoim zwierzęcym zapędom po raz kolejny w świadomy sposób zdradzał najważniejszą dla siebie osobę.
Gdy tak szedł, przytulając do piersi kurtkę Petera, usłyszał cichy szloch, który sprawił, że wszystkie komórki jego ciała zatrzymały się. Tak, mu się przynajmniej wydawało.
On płakał. Jego słońce płakało. Anders nigdy nie słyszał, aby Słoweniec płakał. To brzmiało tak bardzo żałośnie, że jego wyrzuty sumienia jeszcze bardziej wzrosły.
Podbiegł do miejsca skąd wydobywały się dźwięki i bez namysłu otulił chłopaka ramionami. Ten jednak natychmiast się odsunął, co Norwega bardzo zaskoczyło. Prevc nigdy go nie odtrącił. Anders domyślał się co to znaczy. Spodziewał się przecież tego, ale nie przpuszczał, że stanie się to tak szybko.
- Proszę, nie rób tego.
- Przepradzam Andi. Wiesz, że cię kocham, ale ja już dłużej nie potrafię - i zabierając z rąk Norwega swoją kurtkę pobiegł w stronę hotelu. Fannemel nie miał siły za nim biec i przepraszać. Nie dość, że nogi odmawiały mu posłuszeństwa, to jeszcze doskonale wiedział, że to nic nie da. Zdawał sobie sprawę, że następnym razem, tak samo jak za kożdym innym, nie będzie w stanie się powstrzymać i znowu zrani delikatne serce Słoweńca. A poza tym miał nadzieję, że Peter jeszcze się rozmyśli i zostanie. Choć Andres wiedział, że odejście będzie dla Prevca najlepszym rozwiązaniem, w głębi duszy marzył, iż tego nie zrobi.
Po dwóch godzinach chodzenia bez celu wrócił do hotelu. Wszedł do pokoju i zobaczył to co spodziewał się zobaczyć. Puste szafki, w których wcześniej dokładnie złożone leżały ubrania młodszego skoczka.
Czyli to jednak nie był sen.
Peter nie żartował.
Nadzieja okazała się nie wystarczającą siłą, aby go powstrzymać.
I w tej jednej chwili, norweski skoczek tak naprawdę zdał sobię sprawę, jak bardzo potrzebował Słoweńca.Niestety, ludzie doceniają pewne rzeczy dopiero jak je stracą.
CZYTASZ
Wszystko i nic, czyli jak zabłądzić w skocznym świecie
FanfictionMoja zdecydowanie zbyt bardzo rozwinięta wyobraźnia (wcale nie podsycana przez pewne osoby) postanowiła opublikować tu kilka lub kilkanaście miniaturtek o tematyce skoków narciarskich. Have fun.