「Kocham twój śmiech」

615 41 12
                                    

Edgar wyminął lecącą zaostrzoną rzutkę, która trafiła celnie w krzywy nos twojego rywala w pisaniu horrorów, Stephena.

- Ty to rozumiesz? On wyjął mój pomysł z kosza, po czym napisał i sprzedał z tego nową historię! Ukradł mi to! Zabiję go.

- Jak? - zapytał zdawkowo.

To cię wybiło na chwilę z przemyśleń. Zwykle już zaczynał cię uspokajać, a teraz co?

- Powinnaś wyrzucić z siebie jak najwięcej złej energii, a potem się wyspać. - uśmiechnął się lekko.

- [Imię postaci], [Tytuł twojej powieści]. Ona nawet nie jest trzecioplanowa, jak ty ją-

- Mam pamięć do twoich postaci. - westchnął cicho i usiadł obok, tuląc cię do siebie.

Narzekałaś jeszcze długo, odpowiedziałaś jakbyś zabiła tego Stephena, aż w końcu, zgodnie z radą własnej postaci, zasnęłaś na kolanach głaszczącego cię po włosach Edgara.

Poranek powitał cię świstem wiatru pomiędzy listkami sczerniałych drzew. Trawa była miękka, ale miejscami kłuły cię szyszki. Podniosłaś się do siadu ze spokojem, ale lekkim zmieszaniem.

Gdzie byłaś? Co tu robiłaś? Trudno rzec.

Las brzmiał i grał, huczał i świstał. Nie widziałaś w ogóle zwierzyny, czułaś za to jakby nienaturlany brak odczucia temaperatury - nie było ci ciepło, lekki wiatr nie muskał twej skóry chłodem.

Nic. Ruszyłaś dalej jedną z dawno wydeptanych ścieżek, minęłaś kilka zrujnowanych domków dla ptaków i rozdeptane mrowiska, opuszczone przez swych mieszkańców.

W końcu zorientowałaś się, że wiedzie cię słodko-metaliczna woń, przecież tak ci dobrze znana. Krwisty aromat niósł się lasem, chyba umyślnie nie zaduszony jakimś najnormalniejszym, swojskim odorem.

Dotarłaś na niewielką polanę, gdzie leżało ciało. Ciało twego wroga, Stephena. Dokładnie tak skończyło jak chciałaś. Zauważyłaś krew na swoich dłoniach i porzucone narzędzie zbrodni, tak ci znajome.

Jednak... pustka.

I było mi się tak męczyć dla tego tłumoka? Teraz nie będę mieć konkurencji. I tak była kiepska, ale była.

Westchnęłaś ze znudzeniem.

Co jeszcze do zaoferowania może ci mieć las, który miał ochotę spełnić twe marzenie?

Wyleciały z niego tylko wrony. Zaśmiałaś się, a wtedy poczułaś znajomy dotyk na talii i miękkie usta na policzku.

Teraz wszystko było jasne, ale nie przestawałaś się śmiać.

- Rób tak najwięcej, kocham twój śmiech.

Obudziłaś się znów na kolanach swego chłopaka. Na jego widok znów się zaśmiałaś, a on pocałował cię w nos.

- Postacie z horroru też się śmieją, więc musisz im pokazać jak. Nie daj się Stephenowi. - rzucił lekko.

Już wiedziałaś, że jest jeszcze promyczek nadziei dla ciebie i że ten promyczek ma całkiem mądrego szopa na ramieniu.

Siviria, mam nadzieję, że się podoba.

BSD ONE-SHOTS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz