V.POCZĄTEK KOŃCA

18 4 4
                                    


I nagle jakby wszystko zamarło, na dywa­nie obok łóżka dziew­czyny leżało ciało w kałuży krwi, nie nale­żało ono do Vic­to­rii tylko do Johna, leżał on na brzu­chu a jego kolo­rowe włosy zostały jak naj­szyb­ciej przez nią roz­po­znane. Cleo zauwa­żyła także jedną wielką ranę cią­gnącą się po ple­chach chło­paka, nie był widok, któ­rego Cleo chciała zaznać, chciała zoba­czyć uśmiech­niętą Vic­to­rię patrzącą się w nią szkli­stymi oczami. 

Cleo pod­bie­gła do Johna, obru­ciła go na plecy i zaczęła spraw­dzać wszyst­kie funk­cje życiowe chło­paka, roz­po­częło się RKO z naprze­mien­nym krzy­kiem dziew­czyny. 

-Ratunku, bła­gam niech mi ktoś pomoże! – krzy­czała wciąż dziew­czyna.

Nagle z łazienki wyszła postać, na którą Cleo tak bar­dzo cze­kała, trzy­mała w ręce wielki kuchenny nóż nasą­czony jedy­nie jedną rze­czą, krwią zmar­łego chło­paka. 

-Kurwa do jasnej cho­lery! Vic­to­ria co Ty zro­bi­łaś? – krzy­czała Cleo nie prze­ry­wa­jąc resu­scy­ta­cji. 

-Nie rozu­miesz, że tak byłoby dla nas naj­le­piej! Mia­łam już dość! Kurwa mia­łam dość! -krzyk­nęła Vic­to­ria pada­jąc na kola­nach i dalej trzy­ma­jąc w swo­jej ręce wielki nóż. 

-Zabi­łaś go! Do kurwy nędzy nie rozu­miesz co wła­śnie przed chwilą uczy­ni­łaś? Lepiej mi pomóż, zawo­łaj w końcu kogoś kto pomoże! Bła­gam Cię Vica -powie­działa Cleo dła­wiąc się swo­imi wła­snymi łzami. 

Lecz Dziew­czyna jed­nak nie posłu­chała, przy­bli­ża­jąc nóż do swo­jej szyi zadała jedno potężne cię­cie, któ­rego cię­cie Cleo tak bar­dzo się z jej strony oba­wiała. Pod­bie­gła do dziew­czyny zaczy­na­jąc resu­scy­ta­cję u niej, lecz wie­działa na pewno, że nie pomoże. Nagle sto­pu­jąc RKO wybie­gła na kory­tarz i zaczęła krzy­czeć naj­gło­śniej jak umie. 

-Bła­gam, pomóż­cie mi! Nie dam sobie rady – krzy­czała wciąż Cleo aż nagle zza jej ple­ców poja­wiła się jasna postać, była to Joanne. 

-Kocha­nie czemu pła­czesz co się dzieje? – powie­działa z tro­ską Joanne patrząc w zapła­kaną twarz Cleo. 

-Joanne, to jest tu... Vic­to­ria. John . Pomóż -odpowie­działa Cleo dalej szlo­cha­jąc i cią­gnąc Joanne do miej­sca zda­rze­nia. 

Chwilę póź­niej w tra­gicz­nym pokoju poja­wiła się Eli­za­beth. 

-Kurwa co tu się stało? Co robią te ciała? – krzyk­nęła Eli­za­beth patrząc się w Cleo jakby wła­śnie Ona to zro­biła. 

-Ale to nie byłam ja! – powie­działa Cleo z opuch­nię­tymi oczami od łez, która dalej pró­bo­wała rato­wać Vic­to­rię. 

-Posłu­chaj Eli­za­beth, zadzwo­ni­łam po karetkę, za chwilę tu będą. Cho­ciaż dla niego na pewno nie ma już szans – powie­działa Joanne wska­zu­jąc na Johna oraz pró­bu­jąc uspo­koić swój oddech. 

Nagle zza drzwi dobie­gło woła­nie.

-Halo? Jest tu ktoś? Kto wzy­wał karetkę? -krzy­czał 3 razy głos

-Tutaj jeste­śmy! – krzyk­nęła Cleo, kiedy Eli­za­beth dalej patrzyła się na nią mor­der­czym wzro­kiem

Do pokoju wbie­gło 2 funk­cjo­na­riu­szy. Oby dwaj ubrani w czer­wone stroje, czarne pan­cerne buty trzy­ma­jący torby. Po czym od razu zabrali się do akcji. 

Tydzień po tra­ge­dii Cleo dalej nie wie­działa co się stało, sto­jąc przed dwoma trum­nami, w któ­rej pogrze­bani byli i Vic­to­ria i John roz­my­ślała nad tym czemu nie umiała zro­bić nic wię­cej aby jed­nak ktoś z nich prze­żył. Po policzku ciek­nęły poje­dyn­cze łzy nawet nie ście­ra­jąc ich chu­s­teczką dalej patrzyła na pierw­szą i drugą trumnę. Ubrana była w czarną sukienkę, którą wzięła z szafy Vic­to­rii tak bar­dzo jej bra­ko­wało, ale tego, czemu zabiła i Johna i sie­bie tak naprawdę nie wie­dział nikt. 

WyalienowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz