II.POCZĄTKI

30 4 3
                                    


Dziew­czynka sie­działa na łące obok swo­jego nowego domu, w lewej ręce trzy­mała łagod­nego lek­kiego misia nato­miast w pra­wej lalkę tak bar­dzo znaną przez Cleo. Na nie­bie zebrały się czarne chmury wska­zu­jące na deszcz. Nagle zza drzewa poja­wiła się samotna wil­czyca. Mała Cleo zaczeła się bać ni­gdy nie widziała tak wiel­kiego stwo­rze­nia, Nato­miast zwie­rzę zaczęło biec w stronę Dziew­czynki, Cleo nie zro­biła wtedy nic z obawy o swoje małe życie. Po chwili wil­czyca zna­la­zła się obok zabrała jej lalkę i ucie­kła, Cleo wstała zosta­wiła misia i nagle w tym momen­cie padł pierw­szy grzmot który roz­szar­pał misia na strzępy. Cleo dogo­niła wil­czycę, było widać że nie jest groźna oddała małej lalkę po czym ucie­kła spo­wro­tem w las.

Nagle Cleo obu­dziła się cała spo­cona w szpi­tal­nej sali, w niej znaj­do­wała się jedy­nie dziew­czynka z dwoma kit­kami. Sen nie dawał jej spo­koju ponie­waż była to auten­tyczna histo­ria która spo­tkała ją pół roku przed tra­ge­dią. Czemu Lucy chciała zaata­ko­wać ją i jej rodzine skoro wcze­śniej ochro­niła ją przed grzmo­tem? tak dużo pytań roiło się w gło­wie, ale głowa i tak była za mała by na nie wszyst­kie odpowie­dzieć.

Dziew­czyna posta­no­wiła, że przej­dzie się odcze­piła wszyst­kie kable i spró­bo­wała wstać nie­stety była za bar­dzo słaba, patrząc na wózek inwa­lidzki stwier­dziła że będzie on dla niej naj­lep­szy. Szybko więc spró­bo­wała usiąść na nim póki ma jesz­cze tro­che sił, po chwili dziew­czyna otwo­rzyła drzwi. Kory­tarz szpi­tala dzie­cię­cego wyda­wał się nie­sa­mo­wi­cie chłodny i ciemny w porów­na­niu do szpi­tal­nego pokoju w któ­rym spę­dziła połowę swo­jego życia. Ciemne gra­na­towe ściany ledwo odbi­jały świa­tło księ­życa, po pra­wej stro­nie kory­ta­rza co 2 metry znaj­do­wał się czarno-biały obraz przedsta­wia­jący wciąż tą samą scenę; śmie­ją­cego chłop­czyka podrzu­ca­ją­cego liście ze swo­imi rodzi­cami. Po lewej stro­nie na wprost obra­zów znaj­do­wały się stare i popi­sane drew­niane ławki. Cleo znaj­du­jąc pierw­sze okno, które znaj­do­wało całą część ściany sta­nęła przed nim i zaczeła spo­glą­dać na noc tęt­niącą życiem.

-Co tutaj robisz? - Powie­dział do Cleo nie­znany głos
-Stwier­dziłam, że muszę się gdzieś ruszyć, mam już dosyć tej cia­snej klatki zwa­nej moim poko­jem. Tak wogóle to kim jesteś? -powie­działa Cleo patrząc się w gwiazdy
-Jason, nie­dawno zdia­gno­zo­wano u mnie nie­ope­ra­cyj­nego guza w mózgu-powie­dział głos.
-Współ­czuje. Ja nato­miast wczo­raj wybu­dziłam się ze śpiączki trwa­ją­cej pół mojego życia.
-Nie powin­naś leżeć w łóżku? Aż tak masz dosyć swo­jego pokoju? -odrzekł Jason.
-Myślę, że tak a wyj­ście z niego raz na 7 lat jest dobrym roz­wią­za­niem -powie­działa z lek­kim uśmiesz­kiem Cleo.
Jason odpowie­dział Dziew­czy­nie lek­kim szy­der­czym uśmiesz­kiem, po czym razem zapa­trzyli się w stronę mia­sta. Po 10 minu­tach chło­pak ode­zwał się znowu.
-Miło było Cie­bie poznać, Tak wogóle jak masz na imię? -powie­dział Jason
-Cleo - odpowie­działa Dziew­czyna
-Do zoba­cze­nia Cleo mam nadzieję, że jesz­cze kie­dyś się spo­tkamy.
-Też mam taką nadzieję -odpowie­działa odcho­dzą­cemu chło­pakowi Cleo.

Z rana Cleo po raz pierw­szy od wycią­gnię­cia sądy dostała jedze­nie. Podała go miła Pani Pie­lę­gniarka patrząc z uśmie­chem na Cleo.
-Smacz­nego
-Bar­dzo Pani dzię­kuję-odrze­kła Cleo patrząc w stronę pie­lę­gniarki

Dziew­czyna popa­trzyła na talerz a znaj­do­wał się tam jogurt oraz kawa­łek bułki. Wie­działa, że nie zje ona dużo, napewno przez to, że tak długi czas nie miała nic w ustach. Cleo otwo­rzyła jogurt, z opa­ko­wa­nia wyczy­tała, że jest to jogurt brzo­skwi­niowy, z impe­tem zabrała się do skosz­to­wa­nia. Jedze­nie w jej ustach sma­ko­wało jak niebo. Cleo zja­dła połowe jogurtu i kawa­łek bułki po czym odło­żyła talerz na sto­lik obok jej łóżka. Następ­nie popa­trzyła w stronę małej Angeli, dziew­czynka dalej się nie wybu­dziła, tak bar­dzo Cleo chciała pomóc Jej rodzi­com ale nie miała jak, sama co dopiero wczo­raj się wybu­dziła. Pod­czas tych 7 lat bycia w śpiączce pamię­tała tylko czarną otch­łań wciąż zmie­rza­jącą w jej stronę, tak bar­dzo chciała się z niej wydo­stać. Cleo 10 minu­tach zapra­gnęła sko­rzy­stać z toa­lety jed­nak wie­działa, że jeżeli pój­dzie sama pie­lę­gniarka bądź lekarz będzie kazał jej wra­cać. Mimo to wstała z łóżka i pierw­szy raz poczuła, że będzie miała siłę sta­nąć na wła­snych nogach. Poło­żyła prawą oraz lewą nogę na podło­dze i podnio­sła swoje ciało sta­wia­jąc pierw­szy krok opie­ra­jąc się o obra­mo­wa­nie łóżka szpi­tal­nego. Pomy­ślała aby lepiej wziąć kule które na szczę­ście znaj­do­wały się bli­sko Niej, z nimi Cleo cho­dziła już spraw­niej i podą­żyła w stronę łazienki. Po chwili będąc koło toa­lety, zawo­łał ją głos szpi­tal­nej pie­lę­gniarki. Cleo ucie­kła na kulach jak naszyb­ciej i ukryła sie w kabi­nie. Chwilę po tym do toa­lety weszła pie­lę­gniarka.

WyalienowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz