1.

322 37 3
                                    


- Ej ty! Stój! - wrzasnąłem, kiedy w końcu zobaczyłem osobę, którą szukałem przez ostatnie dziesięć minut.

Chłopak nawet nie zadał sobie trudu, by choćby obejrzeć się przez ramię i dowiedzieć o co chodzi. Wkurzony przyspieszyłem kroku i już po chwili byłem przed nim. Rozłożyłem szeroko ręce, tarasując mu drogę, po czym głęboko odetchnąłem. Porządnie zmęczyłem się, goniąc tego pacana. Mimo że szedł powoli, i tak nieźle musiałem się wysilić, żeby w końcu go złapać. Wszystko przez jego ponadprzeciętnie długie nogi.

Zerknął na mnie zdziwiony, po czym nie zaszczycając mnie już więcej spojrzeniem, próbował mnie wyminąć.

- Nigdzie nie pójdziesz! - parsknąłem, nie dając mu przejść.

- Przepraszam, ale kim ty do cholery jesteś? - zapytał, zakładając ręce na piersi i unosząc jedną brew.

- Jestem przyjacielem Kim Raon. - Szukałem na jego twarzy jakichkolwiek oznak zmieszania czy czegokolwiek innego, ale gościła tam tylko pustka. No, może jeszcze zirytowanie.

- Fajnie - westchnął w końcu i kolejny raz próbował mnie ominąć.

- Rzeczywiście. Fajnie - mruknąłem z przekąsem i spiorunowałem go wzrokiem - Czy ty naprawdę nie masz ani krzty godności albo poczucia odpowiedzialności? Jesteś aż tak bezwstydny?

- Nie rozumiem o co ci chodzi.

- Kim Raon. - Spojrzał na mnie zdziwiony - Co, nie pamiętasz kim ona jest? Jesteś po prostu bezczelny! - wrzasnąłem, celując w niego palcem wskazującym. - To dziewczyna, która dziś rano wyznała ci uczucia i która jest moją przyjaciółką. Jak mogłeś tak nieczule ją spławić? Wiesz ile odwagi kosztowało ją powiedzenie ci o tym?

- Nie obchodzi mnie to – mruknął tamten i spojrzał na mnie z góry - Czy to wszystko?

- Ty... ty bezczelny... Ty!

Nie wiem co kierowało mną w tamtym momencie, ale niewiele myśląc, zacisnąłem dłoń w pięść i uderzyłem Chanyeola w twarz. Tak, ja, Byun Baekhyun - największa klucha tej szkoły, po raz pierwszy użyłem przemocy.

Chłopak upadł raczej w wyniku zaskoczenia niż faktycznej siły uderzenia. Ja natomiast stałem nad nim i bezmyślnie wpatrywałem się w moją pięść.

Chłopak potarł dłonią swoją szczękę, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Zaczął zbierać się z podłogi, a w tym czasie ja ocknąłem się i mamrocząc jakieś przeprosiny, szybko stamtąd uciekłem.

I to byłoby na tyle z mojej odwagi.

Kolejne dwie lekcje przeleżałem bez życia na swojej ławce. Im dłużej o tym myślałem, tym mocniej utwierdzałem się w przekonaniu, że dobrze zrobiłem. Zaczęła też we mnie na nowo narastać złość, wcześniej przytłumiona przez strach. Należało mu się!

Prychnąłem pod nosem, a Raon spojrzała na mnie ze zmartwieniem.

- Baek? - spytała, kiedy nauczyciel wyszedł z klasy, a my mieliśmy przerwę. - Co znowu zrobiłeś?

- Czemu od razu zakładasz, że coś zrobiłem? - obruszyłem się, jednak pod wpływem jej spojrzenia szybko się uspokoiłem. Kiedy chciała, potrafiła być bardziej przerażająca niż moja mama, a to naprawdę duże osiągnięcie. Ach, te baby. - Nic się nie stało - zaśmiałem się nerwowo, a Raon zacisnęła palce na moim nadgarstku, robiąc tę przerażającą minę. - Uderzyłem Chanyeola. Proszę nie bij - wyrzuciłem z siebie na jednym wydechu, więc brzmiało to jak jakiś bełkot. Dziewczyna chyba jednak zrozumiała.

Roommate || {Chanbaek}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz