4

177 39 7
                                    

Koniec końców tata nie zareagował tak źle, jak myślałem. Okazał się bardzo wyrozumiały, nie to, co mama.

W nocy długo nie mogłem zasnąć, kręciłem się z boku na bok, to się odkrywałem, to przykrywałem. Wszystko przez to, że moje biedne łóżeczko leżało w częściach w składziku, jakieś cztery piętra pode mną. W końcu uspokoiłem się, gdy Chanyeol rzucił we mnie jakimś klapkiem burcząc, żebym się ogarnął. Naburmuszony odwróciłem się do niego plecami i tak właśnie zasnąłem.

Nie jest rzeczą zaskakującą więc, że następnego dnia rano byłem niczym zombie. Co prawda kąpiel trochę mi pomogła, ale i tak ten dzień zapowiadał się tragicznie. Nieważne.

Na domiar złego mama rano gdzieś wyszła zostawiając tylko karteczkę, na której było napisane, że mamy zrobić sobie śniadanie i lunch do szkoły. Oczywiście nie omieszkała przy tym złośliwie dodać, żebym tym razem nie spalił kuchni. Prychnąłem zgniatając kartkę w kulkę i od razu wrzucając ją do kosza.

Wstawiłem ryż, a z lodówki wyjąłem rzeczy, które zostały po wczorajszej kolacji. Ładnie ustawiłem to na stole i korzystając z tego, że Chanyeol brał prysznic zaszyłem się w swoim pokoju z zamiarem ubrania się w mundurek. Byłem właśnie w połowie zapinania guzików koszuli, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły, a do środka wszedł Park. Zamarłem i podniosłem wzrok.

 O cholera, czy ktoś tu odciął dopływ tlenu?

Chanyeol początkowo mnie nie zauważył, wycierając włosy ręcznikiem, przez co miałem chwilkę, żeby bezkarnie pogapić się na jego umięśniony brzuch. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy, tak więc niedługo potem Park ogarnął, że nie jest w pokoju sam.

Odskoczył przestraszony jednocześnie łapiąc ręcznik, którym był przewiązany w pasie, żeby przypadkiem nie spadł. Ja natomiast uświadomiłem sobie, że świecę gołą klatą, więc w tempie ekspresowym zapiąłem resztę guzików i łapiąc po drodze krawat i plecak z książkami szybko wypadłem z pokoju.

Głęboko odetchnąłem opierając się plecami o ścianę w salonie i powachlowałem się. Czułem, że moja twarz przypominała teraz dojrzałego pomidora. No ale kto mógł się spodziewać, że Park ma takie gorące ciało? Bo na pewno nie ja.

Mimo wszystko nie cierpię go tak samo, jak wcześniej.

Westchnąłem i poczłapałem do kuchni, po czym nałożyłem gotowy już ryż do miseczek. Postawiłem je na stole, ale Chanyeol się nie pojawiał, mimo że go wołałem. Wzruszyłem ramionami i zjadłem swoją porcję, po czym włożyłem brudne naczynia do zmywarki.

Stwierdziłem, że nie chce mi się dziś nic wymyślać i do szkoły wezmę proste kanapki. Teoretycznie mogłem je sobie kupić w szkolnym sklepiku, ale tamte były po prostu obrzydliwe.

Kończyłem przygotowywać mój lunch, kiedy w kuchni w końcu pojawił się szanowny pan Park. Usiadł przy stole i jedząc przyglądał mi się, kiedy pakowałem kanapki.

- Dla mnie też są? - wymamrotał z buzią pełną ryżu, podpierając brodę na ręce, w której trzymał pałeczki.

- Nie ma - burknąłem odkładając paczuszkę na blat. Odwróciłem się, żeby wyjść z kuchni, ale za mną stał on. Chyba muszę zacząć się do tego przyzwyczajać. Po pierwsze chodzi bezszelestnie, po drugie lubi doprowadzać mnie do zawału stając za mną.

- Czemu? - spytał patrząc na mnie z góry, przez co traciłem moje resztki pewności siebie.

- B-bo nie ma - czy ja się właśnie zająknąłem? Ugh, języku, bądź posłuszny!

- Jesteś tego pewien? - zapytał z tym błyskiem w oku stając bliżej mnie. Poczułem się wtedy taki mały i bezbronny. I właśnie tym można tłumaczyć moją odpowiedź: "Już ci robię."

Zaraz oszaleję. Chanyeol uśmiechnął się zwycięsko i wrócił do jedzenia śniadania, a ja z miną męczennika przygotowałem mu kanapki.

Potem szybko pobiegłem po swój plecak i nie zastanawiając się wiele zgarnąłem do niego kanapki. Wsadziłem do środka jeszcze butelkę wody mineralnej i czym prędzej zmieniłem buty, wybiegając z mieszkania.

Wczoraj moja mama dała Parkowi jego własny komplet kluczy, dzięki czemu mógł dziś zamknąć mieszkanie.

Gdy tylko wyszedłem na świeże powietrze z moich barków uleciało chyba z dziesięć kilo, jak nie więcej. Ta sytuacja zdecydowanie mnie przytłaczała.

Odgradzając się od zbędnych myśli ruszyłem w kierunku szkoły.

- Kyungsoo, hej! - zawołałem, kiedy na korytarzu, parę metrów przed sobą zauważyłem mojego najlepszego przyjaciela. Chłopak obejrzał się przez ramię szukając tego, co go zawołałam, na co zacząłem szaleńczo machać ręką i biec w jego kierunku.

- Hej Baekhyun - mruknął uśmiechając się pod nosem. Razem ruszyliśmy w kierunku naszej klasy gadając o ostatnim odcinku naszego ulubionego serialu. Tak, oglądamy seriale i jesteśmy z tego dumni.

Podczas lekcji nie działo się nic ciekawego. Chyba, że liczyć to, jak jednemu chłopakowi z mojej klasy zaczęła lecieć krew z nosa i zrobił przy tym taką awanturę, jakby co najmniej właśnie amputowali mu nogę.

Zaczęła się właśnie przerwa na lunch, więc usiedliśmy we trójkę przy naszym ulubionym, małym stoliku na stołówce i zajęliśmy się jedzeniem, przy okazji rozmawiając o tym, na jaki film powinniśmy iść w weekend do kina. 

- Tak swoją drogą, Soo, słyszałeś, co przedwczoraj zrobił nasz uroczy, kochany Baekkie? - zaćwierkała Raon patrząc na coś za moimi plecami.

- Chyba coś ominąłem - zaciekawił się Kyung nachylając się bardziej do stolika - Opowiadaj - powiedział z dziwnym błyskiem w oku i szerokim uśmiechem - Znając Baeka to coś zabawnego.

- Czemu wy wszyscy mnie tak traktujecie? - jęknąłem płaczliwym tonem, na co pozostała dwójka się zaśmiała.

- Cóż, stwierdził, że dobrym pomysłem będzie przyłożenie Chanyeolowi pięścią w twarz - powiedziała prosto z mostu dziewczyna. W tym momencie miałem ochotę skoczyć z mostu.

- Co zrobił?! - parsknął Kyungsoo odchylając się do tyłu i zaczynając się głośno śmiać - Ale że chodzi o tego Chanyeola?

- Dokładnie tak mój drogi - Raon się zaśmiała, a D.O po prostu zanosił się śmiechem. Serio, śmiał się tak bardzo, że po policzkach popłynęły mu łzy, a on sam omal nie spadł z krzesła. Dzięki przyjaciele za wsparcie.

Siedziałem obrażony obserwując, jak moi, tak zwani, przyjaciele doskonale bawią się moim kosztem. Prychnąłem i założyłem ręce na piersi.

- Rzeczywiście, jakie to zabawne.

- Dla mnie jest zabawne - odezwał się jakiś głęboki, męski głos z tyłu, przez co podskoczyłem na krzesełku. Kyungsoo i Raon momentalnie przestali się śmiać i zrobili wielkie oczy, a ja już chyba wiedziałem, kto za mną stoi.

Zacisnąłem oczy modląc się, żeby moje podejrzenie okazały się błędne i powoli się odwróciłem, uchylając powieki.

Tak szybko, jak zobaczyłem stojącego za mną Chanyeola, tak szybko zakląłem w myślach.

- Baekhyun... - zaczął Park jednak zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze poderwałem się z miejsca i łapiąc w jedną rękę swoją torbę, a w drugą nadgarstek chłopaka  wybiegłem ze stołówki ciągnąc za sobą Chanyeola. Dopóki nie zniknąłem za drzwiami czułem na sobie zdziwione i oszołomione spojrzenie przyjaciół.

- Czego chcesz? - syknąłem mierząc go wzrokiem.

- Kanapki - mruknął wskazując palcem na moją torbę - Rano mi ich nie dałeś.


Robię wielki comeback wowowow

(Bez korekty niestety ;-;)

Roommate || {Chanbaek}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz