6.

29 2 2
                                    

 Chanyeol nie puszczając mojego ramienia wprowadził mnie do mieszkania i nic nie mówiąc usadził na kanapie w salonie. Na chwilę gdzieś zniknął, po czym wrócił niosąc ze sobą apteczkę.

- Naprawdę nie sądzę, żeby potrzebna była aż apteczka - parsknąłem próbując wstać, ale Park mi na to nie pozwolił.

- Bądź cicho i siedź - powiedział otwierając pudełko i wyciągając z niego maść na rany, wodę utlenioną i plastry.

Nie miałem siły się z nim kłócić, więc po prostu wlepiłem wzrok w swoje kolana, podczas gdy Chanyeol zajmował się zadrapaniem na moim policzku.

- Gotowe - westchnął odsuwając się ode mnie wygładzając po raz ostatni plaster, który przed chwilą nakleił. 

Nie byłem pewien, czemu nagle moje serce przyspieszyło i o co w ogóle w tym chodziło. Potrząsnąłem głową starając się wyrzucić z niej niechciane myśli i szybko poderwałem się z kanapy. Park spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział, tylko obserwował moją twarz.

- To ja ten, um... Pójdę zrobić coś do jedzenia - wyjąkałem czując, jak zaczynają pocić mi się ręce.

Już miałem wychodzić z salonu, kiedy zatrzymał mnie głos Chanyeola.

- Baekhyun... - zaczął, a ja zamarłem wpół kroku i niepewnie na niego spojrzałem - Jeszcze raz dziękuje - uśmiechnął się szeroko, a ja gwałtownie się odwróciłem niemal wybiegając z pokoju. Za sobą usłyszałem jeszcze tylko cichy chichot Parka.

Przez dwa kolejne dni  starałem się unikać chłopaka, co wcale nie było takie proste, skoro chodziliśmy do jednej szkoły, a w dodatku mieszkaliśmy w tym samym mieszkaniu. Ale mimo wszystko jakoś mi się to udawało.

Udało mi się też zachować sekret przed Kyungsoo i Raon. Nawet nie podejrzewali, że coś jest nie tak.

I uwierzcie mi, to było nie lada wyzwanie. No bo, spaliłem mieszkanie chłopakowi, który podoba się Raon, przez co ten, w dziwny sposób, u mnie zamieszkał. Co więcej cały czas wpadamy na siebie w dziwnych i niekomfortowych sytuacjach, a ja go unikam. Tak więc oficjalnie zaczynam myśleć nad karierą aktora.

Dziś była niedziela i co za tym idzie nasz cotygodniowy wypad do galerii. Cieszyłem się bardziej niż powinienem, ale to był bardzo dobry pretekst żeby wyjść z domu i uciec od towarzystwa Chanyeola.

Godzinę przed czasem byłem już stuprocentowo wyszykowany i tylko czekałem na odpowiedni moment, żeby wyjść z domu. Moich rodziców nie było w domu, bo pojechali odwiedzić babcię, a Chanyeol chyba jeszcze nie wstał. Z resztą co mu się dziwić, było dopiero wpół do dziewiątej.

I właśnie tylko dzięki temu siedziałem jeszcze w domu. Prawdę mówiąc średnio widziało mi się samotne błąkanie po mieście w niedzielny poranek.

Gdy byłem w trakcie przeglądania jakiejś gazety, którą moja mama zostawiła na stole w kuchni, po mieszkaniu rozszedł się dzwonek. Nie miałem bladego pojęcia kto to mógł być, ale niechętnie się podniosłem i poczłapałem do drzwi.

Sprawdziłem wizjer i, o cholera. Za drzwiami stoją Kyungsoo i Raon. Pisnąłem, co na szczęście zagłuszył kolejny dźwięk dzwonka. Nie myśląc wiele pognałem do swojego pokoju, omal nie wpadając na drzwi.

- Park Chanyeol wstawaj natychmiast! - wrzasnąłem bezceremonialnie zabierając mu kołdrę i kopiąc go w uda. Chłopak mozolnie otworzył oczy i spojrzał na mnie zdziwiony.

- A tobie co się znowu dzieje? - mruknął przecierając twarz, podczas gdy dzwonek brzmiał coraz częściej.

- Jest tu Raon i Kungsoo! Szybko, chowaj się - krzyknąłem rzucając w niego kołdrą i wybiegając z pokoju. Nie mogłem dłużej grać na zwłokę, chyba że chciałem pożegnać się z życiem. Miałem tylko nadzieję, że szanowny Chanyeol mnie posłucha.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 08, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Roommate || {Chanbaek}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz