5.

131 19 6
                                    

Gdy wróciłem do moich przyjaciół oczywiście nie obeszło się bez przesłuchania. Dzięki, Chanyeol. Zbyłem ich wymówką, że Park chciał tylko wymusić na mnie przeprosiny za to , że go uderzyłem.

Dzisiejszy dzień wykończył mnie i psychicznie, przez całą tą sytuację z Chanyeolem, i fizycznie, bo pierwszy raz od długiego czasu ćwiczyłem na wfie.

A najzabawniejsze jest to, że nawet w domu nie mogłem odetchnąć przez świadomość, że w każdej chwili może wrócić ten palant. Zabijcie mnie teraz.

Zamknąłem drzwi do łazienki głęboko wzdychając. Właśnie przygotowałem sobie kąpiel z moim ulubionym, truskawkowym płynem. Miałem nadzieję, że może gorąca woda, przyjemny zapach i mnóstwo piany choć trochę mnie odpręży i poprawi humor.

Szybko zsunąłem z siebie mundurek, nie kłopocząc się, żeby chociaż podnieść go z podłogi. Nic mu się raczej nie stanie, będzie tylko trochę wygnieciony.

Dziwnie mruknąłem kiedy moja goła skóra zetknęła się z gorącą wodą. To było przyjemne, nawet bardzo.

Położyłem się w wannie kompletnie oddając się relaksowi i przymykając oczy.

Nie wiem, ile czasu tak leżałam, na pewno kilkadziesiąt minut. Nie chciałem stąd wychodzić. Gdzieś tam, za drzwiami zaparowanej łazienki czekał na mnie okrutny świat, Chanyeol mieszkający ze mną w pokoju; mama, która dba o innych bardziej niż o mnie; moi przyjaciele którym nie mogę nawet powiedzieć prawdy. Fantastycznie.

W końcu stwierdziłem, że chyba mi już starczy wody, bo inaczej zamienię się w pomarszczoną śliwkę. Otworzyłem oczy i wstałem sięgając po ręcznik.

Usłyszałem ciche westchnięcie, więc spojrzałem w tamtą stronę. Pisnąłem głośno zakrywając się ręcznikiem.

Otóż w drzwiach stał Chanyeol, który bezwstydnie się na mnie gapił. Na mnie. Na moje nagie ciało.

Kiedy upewniłem się, że jestem dokładnie zakręty ręcznikiem posłałem Parkowi mordercze spojrzenie czując, że moja twarz staje się czerwona.

- Park Chanyeol, co ty tu robisz?! - wydarłem się, kiedy ten dalej stał i bezmyślnie wlepiał we mnie swój wzrok - Wynocha zboczeńcu! - rzuciłem w niego butelką z szamponem, bo akurat ona stała najbliżej.

Chłopak z dziwnym wyrazem twarzy uchylił się przed lecącym obiektem i wyszedł z łazienki. Krzyknąłem z frustracji.

Szybko się wytarłem i naciągnąłem na siebie jakieś dresy i starą koszulkę,  które leżały na pralce. Przyznam, że trochę bałem się teraz konfrontacji z Chanyeolem.

Niepewnie uchyliłem drzwi i widząc, że nie ma go nigdzie w pobliżu cicho zakradłem się do swojego pokoju. Zanim jednak wszedłem sprawdziłem najpierw, czy chłopaka nie ma przypadkiem w środku, zaglądając tam przez dziurkę od klucza.

Na szczęście go nie było. Czując się trochę bezpieczniej sprawdziłem resztę mieszkania. Chanyeol musiał chyba gdzieś wyjść, bo nigdzie go nie było.

Głęboko odetchnąłem z ulgą. Chyba jednak miałem odrobinę szczęścia w moim marnym życiu. Mimo wszystko gdy tylko pomyślałem sobie, że będę musiał dzielić pokój z tym facetem kolana zaczynały mi drżeć, a w głowie planowałem swoje samobójstwo.

Myślałem jak mógłbym zlikwidować tą, niekomfortową dla mnie, sytuację. Niestety jedyne co przychodziło mi do głowy to albo wyprowadzka, bo moja mama prędzej wywali z domu mnie niż Chanyeola, albo skok z mostu. Szkoda tylko, że w pobliżu nie było żadnych fajnych mostów.

Pół godziny spędziłem wlepiając wzrok w górę prasowania i wtedy do głowy wpadł mi genialny pomysł. Mówię wam, genialny.

Po godzinie ciężkiej pracy spod sufitu zwisała kotara zrobiona z prześcieradeł, która dzieliła mój pokój na dwie, równe części. Spojrzałem z dumą na swoje dzieło otrzepując ręce.

Roommate || {Chanbaek}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz