- Tak oto prezentują się wyniki wyboru partii przez naszych nowych
posłów! - powiedziała Emily, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Do czasu.
Kobieta odwróciła się. Jej twarz ogarnęło przerażenie.
Na diagramie wyświetliła się liczba osób, która wybrała poszczególną odpowiedź. Wszyscy zamarli i szukali wzrokiem osoby, która chce stworzyć własną partię.
- Nie fatygujcie się tak – powiedziałam do niewielkiego mikrofonu leżącego na stoliku przede mną – To ja.
Wstałam, aby każdy mnie widział. Wszyscy znacząco na mnie spojrzeli. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nareszcie pokaże im na co mnie stać. Najbardziej rozśmieszył mnie widok Emily. To przerażenie w jej oczach. Czułam satysfakcje z tego co zrobiłam. Nikt nic nie powiedział, więc przejęłam inicjatywę.
- Dodatkowo chciałabym, aby wybór partii został przeprowadzony jeszcze raz pośród wszystkich. Oczywiście po przedstawieniu pomysłów i poglądów mojej partii – kontynuowałam – Myślę, że wiele osób zmieni podejście do tej zmiany.
Powróciłam do poprzedniej pozycji i wyczekująco spojrzałam na oniemiałą blondynkę. Po kilku upomnieniach młodej asystentki, Emily w końcu się odezwała:
- A więc... - przerwała – Myślę, że... Ta decyzja nie należy do mnie... - powiedziała niepewnie na co ja się zaśmiałam – Zagłosujmy!
Politycy zabrali do ręki smartfony. Nadeszła ta chwila. Zagłosowałam i zamknęłam oczy. Drake złapał mnie za rękę. Gdy w sali zapadła cisza spojrzałam na ekran. Brakowało głosu jednej osoby, a on miał zadecydować o zgodzie lub zakazie na stworzenie nowej partii. Rozejrzałam się po sali. Justin. Wiedziałam to. Czułam to. Spojrzał na mnie i nacisnął na ekran telefonu. Odwróciłam się. TAK! Wstałam. Z uśmiechem okazującym wyższość popatrzyłam na Emily. A więc mogę stworzyć własną partię. Przeniosłam swój wzrok na Draka. On tylko niepewnie spojrzał na swoją matkę i dyskretnie złapał moją rękę.
- Myślę, że na dzisiaj już wystarczy – odpowiedziała jakby nieobecnie matka mojego narzeczonego.
Nie pytając nikogo o zgodę wybiegłam z sali. Miałam ochotę tańczyć. Na szczęście zanim ośmieszyłam się przed stojącymi, tuż pod drzwiami budynku, dziennikarzami zostałam złapana za rękę przez Draka.
- Rozumiesz to?!?!?
- Jesteś szalona.
- Drake... Zmieniłam zdanie jedziemy na kolację do Twojej matki – uśmiechnęłam się z satysfakcją.
Już po chwili opuściliśmy budynek i wsiedliśmy z powrotem do limuzyny. Po drodze dziesiątki dziennikarzy próbowało zadawać nam pytania. Dotyczyło to głównie założenia przez mnie nowej partii. Skąd oni tak szybko się o tym dowiedzieli? Nie zaprzątając sobie już tym dłużej głowy spojrzałam za okno. Ciekawe co robi teraz Mia i Marlee... Muszę się z nimi spotkać. Tylko jak je znaleźć?
- Muszę odnaleźć przyjaciółki – powiedziałam sucho do Draka.
Chciałam, żeby zabrzmiało to jak najostrzej. Nie mam zamiaru być dla niego miła. Wcześniej... tylko grałam.
- Ok. Jasne... - powiedział z nutką zawiedzenia w głosie, Tak! - Musisz mi tylko podać ich podstawowe dane.
- Marlee Rowlly i Mia Wright – rzuciłam beznamiętnie – Mieszkały tam gdzie ja.
Blondyn nacisnął niebieski przycisk znajdujący się po lewej stronie jego fotela i z sufitu wysunął się biały ekran. Kilka razy na niego kliknął i powiedział:

CZYTASZ
WYBRANE
Science Fiction,,Kolejny przypadkowy przedmiot uderzył o powierzchnie ściany. Rozległ się dźwięk rozbitego szkła. Podeszłam do okna i oparłam podbródek o ręce. Przed sobą miałam niekończący się rząd identycznych domów. Nie wolno nam się wyróżniać. Mamy być tacy s...