Rozdział 3

16 5 1
                                    

Rozdział 3

Jechałam czerwonym cabrioletem Draka. Nie mam pojęcia czemu się na to zgodziłam. Pogoda była słoneczna więc chłopak rozsunął dach. Moje włosy latały na wszystkie strony. Jechaliśmy wzdłuż wybrzeża, obserwowałam plażowiczów. Wszyscy wyglądali na takich szczęśliwych. Dzieci biegały po piasku, nastolatki grały w piłkę plażową, a dorośli leżeli na kocach rozmawiając o ważnych sprawach.

- Jesteśmy – chłopak chcąc zmienić bieg delikatnie musnął mojego uda, na co ja się skrzywiłam i przesunęłam w stronę drzwi, by uniknąć takich sytuacji w przyszłości.

Wjechaliśmy na podjazd domu. Nie stop! To nie był dom, a willa! Moja szczęka rozsunęła się, tworząc ''Wow''. Patrzyłam z niedowierzeniem na moje nowe miejsce zamieszkania.

- To... ttto...

- Tak wiem, że mały, ale tylko na tyle mogę sobie w tej chwili pozwolić – popatrzył na dom z pogardą i kontynuował – No wychodź!

Bez słowa opuściłam samochód i nadal z niedowierzeniem patrzyłam na budynek. To mój nowy dom! Ta myśl jakoś uciekała. Nie chciała być w mojej głowie. A ja nic na to nie mogłam poradzić. Mój nowy dom! Mój! Ja nigdy nie miałam prawdziwego domu. Do teraz. To mój dom... NASZ dom. Ta myśl mną wstrząsnęła. Mam z nim tu mieszkać?? Sama?? Nawet dzieci mi nie mogli przydzielić???

Przełożyłam niesforny kosmyk włosów za ucho i ruszyłam w stronę domu (NIE STOP! WILLI!). Drake otworzył drzwi do domu. Zamarłam. Ludzie to jakiś żart? To nie moje życie!!! Ja w życiu bym tu nie trafiła!!!

- Rozpakuj się i przebierz w coś.... No wiesz...

- W coś w co nie wyglądam jak Ci bez przydziału?

- Nie, to miałem na myśli.

- Rozumiem. Nie jestem idiotką.

- Nie powiedziałem tak.

- Ale tak pomyślałeś.

Bez słowa weszłam na górę. Długi korytarz zdobiły nowoczesne lampy i czerwona tapeta przyklejona na białej ścianie. Ruszyłam po drewnianym parkiecie, co chwila zerkając do kolejnych pomieszczeń i odkrywając następne zakamarki. Ostatnie drzwi prowadziły do naszej sypialni. Naszej. Jak to obrzydliwie brzmi. Czerwone belki przytrzymywały biały baldachim idealnie harmonizujący z pościelą. Naszą pościelą. Ściany pokryte były czerwoną i białą farbą. Wisiały tu fotografie głównie przedstawiające jesienne walory, ale gdzieniegdzie zauważyłam także i krajobrazy zimy. Po lewej stronie zobaczyłam parę drzwi. Otworzyłam pierwsze. Co to jest?

- Garderoba.

Gwałtownie poskoczyłam i się obróciłam. Ten...

- Ty kretynie! Mogło mi się coś stać!

- Po pierwsze trochę ładniej, a po drugie jak Ci się podoba garderoba?

- Że co?

- Garderoba?

- Słyszałam, ale co to w ogóle jest?

Drake wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Patrzyłam na niego jak na jakiegoś kretyna, którym w zasadzie jest.

- Z czego się śmiejesz?

Chłopak podniósł się i spojrzał na mnie litującym spojrzeniem.

- Wejdź to zobaczysz.

- Mam się bać?

- Nie.

Weszłam. Na środku była ławeczka, a wokół niej stały szafki. Podeszłam do jednej i otworzyłam. Ubrania. To, to, to...

- To jakiś żart.

- Nie.

Totalnie zapomniałam, że On tu stoi. Podskoczyłam.

- Założę Ci jakiś dzwonek na szyję! Obiecuję!

- Nie denerwuj się – znowu ten irytujący uśmieszek – Przebierz się i zejdź na dół.

Wyszedł. Z szafy wybrałam szarą luźną bluzkę z dużym dekoltem i krótką, obcisłą czarną skórzaną spódniczkę sięgającą mi do połowy ud. Do tego wybrałam buty z ćwiekami. Niech sobie chłopak pomyśli, że ze mną jest ciężko.

Otworzyłam drugie drzwi. Tak jak myślałam łazienka. Rozebrałam się i ubrałam przygotowane wcześniej rzeczy. Nie czułam się w tym komfortowo, no ale cóż życie wymaga poświęceń. Związałam włosy w luźnego koka i zeszłam na dół.

Drake czekał już ubrany. Z wieszaka wzięłam skórzaną kurtkę i zarzuciłam ją na swoje ramiona. Reakcje Drake była bezcenna. Tak jak chciałam. Wpatrywał się we mnie oczami i nie wierzył, że to ja. Ślinił się.

- Masz zamiar się tak głupio patrzeć czy się ruszyć? – powiedziałam z pogardą, a on jak zahipnotyzowany poszedł za mną do samochodu.

Usiadłam na przednim siedzeniu i przełożyłam nogę na nogę. Blondyn obejrzał mnie jeszcze raz wzrokiem, a następnie odpalił samochód. Jechaliśmy w ciszy oprócz jego jednego słowa.

- Ładnie wyglądasz – powiedział ledwie słyszalnie.

Uśmiechnęłam się i przekręciłam twarz w drugą stronę.

- Wiem.

Dalej jechaliśmy już w zupełnej ciszy.

WYBRANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz