rozdział 6

53 6 2
                                    

Dylan

Gdy Haley weszła do domu wreszcie ruszyłem w drogę spowrotem na imprezę bo tam zostawiłem auto i całą ekipę.

Wcale nie czekałeś aż bezpiecznie wejdzie do domu

Co ja robię?
Przecież to tylko jakaś tam kolejna laska. Zwykła laska.
A ja jak jakiś zakochany szczeniak czekam aż wejdzie do domu i myślę o niej.
Nie. Koniec. Wracam tam, napije się czegoś to mi przejdzie. Wszystko wróci do normalności. Przelece ją i poszukam kolejnej.

Wchodzę do środka domu, w którym trwa impreza. Jest już 3 rano a ludzi nadal jest tu tłum. Szukam gdzieś Chrisa muszę się z nim napić i pogadać skąd wie tyle o tej małej pyskatej dziewczynce.
Widzę go w rogu przy kanapie z całą naszą paczką.

Chris właśnie mnie zauważył i od razu się ożywił.
- Stary gratulacje! - podszedł do mnie i poklepał po plecach.
- Co się znowu stało?
- Jak to co? Zacząłeś realizować nasz plan a nawet nie wiedziałeś o co chodzi! Chyba sam się domyslileś co?
- O czym ty kurwa do mnie mówisz?
- No weź już się nie drocz ze mną. Wszyscy wiemy, że będzie śmiesznie.
- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz. Wytłumaczy mi to ktoś?
- No jak to co? Zacząłeś rozkochiwać w sobie tą małą brunetke.
- Jaką brunetke? Nie wypiłeś trochę za dużo? Bo już ci się mózg kurczy a nie sory ty nie masz mózgu...
- Ha ha nie śmieszne. Chodzi mi o tą co ma raka. Raka płuc.
- Teraz jestem pewien, że na mózg coś ci padło. Przecież ja nie znam nikogo chorego na raka.
- Przecież całą imprezę za nią latałeś. Jak ona miała...? - zamyslił się Chris i nagle wystrzelił ręce do góry. - Już wiem! Haley! Haley Fischer!

CHYBA GO KURWA POJEBAŁO

Ona ma raka?!

- To ona ma raka? - wykrztusiłem z niedowierzaniem.
- Przecież wszyscy o tym wiedzą.

Wszyscy tylko nie ja...
Teraz wszystko się zgadza.
To w łazience
krew, duszność, omdlenia.
O kurwa nie wierzę.
Ale co do tego wszystkiego ma Chris?

- A jaki ty masz w tym interes? I czemu niby mam ją w sobie rozkochać?! Ja chce ją tylko przelecieć i nara.
- Właśnie to jest najzabawniejsze. Ty ją w sobie rozkochasz i będzie robiła to wszystko co my.
- Przecież ona ma raka! A ty będziesz kazał jej na przykład cpać?! Chyba cie coś pojebało! I że ja mam ją w sobie rozkochać ale po jakie gówno ci to?!
- Bo będzie zabawnie. Już sobie wszystko ustaliliśmy.
- No chyba ustaliliście sobie wszystko beze mnie a ja jestem głównym uczestnikiem tego!!! - krzyknałem na niego i stanałem twarzą w twarz.
- Dylan kurwa sprzeciwiasz mi się?! Kto cie ratował tyle razy?! Kto ci dał dom jak go nie miałeś?! Kto ci dał prace?! Kto jest twoim szefem do kurwy?! - nagle otrzezwiał i z wściekłością zabijał mnie wzrokiem.
Ma rację co ja robię sprzeciwiam się mojemu szefowi. Mojemu przyjacielowi. Przecież może wyjąć pistolet i strzelić mi między oczy. Może mnie zabić za jakąś beznadziejną laskę. Coś mi się w głowie pojebało. Znowu.
- Coś jeszcze chcesz powiedzieć?! - krzyknął ponownie Chris.
- Nieważne. - warknąłem tylko i odwrociłem się w stronę wyjścia. Zaciśnięte pięści wkładam szybko do kieszeni żeby nikt nie pomyślał, że się przejąłem jakąś laską.
Muszę stąd wyjść bo zaraz wybuchne.
Jestem tak bardzo wkurwiony. Na Chrisa. Na Haley. Na siebie w szczególności. Przez te parę dni zacząłem ją chyba lubić a miałem się w nic nie angażować. Miałem nie traktować dziewczyn z uczuciami. Tylko sex.

Wsiadam na mojego ścigacza, odpalam i ruszam.

Dlaczego ona ma kurwa raka?
I dlaczego nic mi nie powiedziała?

Haley

Razem z Mary szłyśmy już spać po długiej rozmowie na temat moich 'potencjalnych partnerów' ale ktoś zaczął walić do drzwi. Zaraz obudzą się moi rodzice!
- Mary idę szybko sprawdzić kto to i czego chce. - powiedziałam szybko do przyjaciółki i zbiegłam schodami na dół.
Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta w ziemię.
- Czemu mi nie powiedziałaś? - zapytał szeptem Dylan.
- Co ty tutaj robisz? I to o tej godzinie?
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- Co ty tutaj robisz?
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- Ja mogę tak bardzo długo. Jestem uparta wiesz mi. - powiedziałam już zirytowana.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że jesteś śmiertelnie chora? Masz przecież raka i nic mi nie powiedziałaś.
- Dzięki za przypomnienie.
Jakbym zapomniała, że jestem chora to zwrócę się do ciebie. Ty przecież zawsze mi pomożesz. Coś jeszcze?
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Raczej nie mówię przystojnym facetom na pierwszych spotkaniach, że mam raka. Wybacz od dzisiaj się zacznę poprawiać.
- Czy ty właśnie powiedziałaś, że jestem przystojny? - zapytał z szelmowskim uśmiechem.
W myślach walnęłam się ręką w czoło.
Głupia. Głupia. Głupia.
- Czy to ma jakieś znaczenie?
-

Tak sie składa, że ma i to całkiem spore.
Nagle zszedł spojrzeniem na moje ciało i bardzo powoli je przeskanował zostając, na niektórych częściach trochę dłużej. Właśnie sobie uświadomiłam, że stoję przed nim tylko w koszulce i koronkowych majtkach.
Teraz to już głupia do kwadratu.
- Ty też wyglądasz teraz bardzo seksownie. Może wpuścisz mnie do środka a ja pokaże ci jak bardzo za tobą tęskniłem.
- Myślisz, że to na mnie działa? Musisz się trochę bardziej postarać.

Nie kłam. Wiesz, że to działa jak cholera.

Przybliżył się do mnie i szepnął na ucho:
- Jak postaram się bardziej to od razu skończysz, skarbie. A ja lubię się trochę podroczyć.

Czemu on tak na mnie działa?

- Cokolwiek. - odpowiedziałam mu udając obojętność co chyba mi nie do końca wychodziło.
- Kłamać to ty mała nie potrafisz. Widzę jak na mnie działasz. - przełknęłam głośno slinę.
- To powiesz mi w końcu po co przyszedłeś?

Szybka zmiana tematu! Niezawodny sposób Hal.

- Chciałem tylko sprawdzić jak się czujesz.
- Skoro już zobaczyłeś to możesz już iść. Zaraz Mary zobaczy, że tyle mnie nie ma i tu przyjdzie.
- Mmm jakaś seksowna przyjaciółeczka? Zawsze może do nas dołączyć. - przewróciłam na to tylko oczami
- Idź już.
- Do zobaczenia, skarbie. - powiedział aksamitnym głosem, odwrócił się i zaczął iść.
Miałam już zamykać drzwi ale nagle  zawrócił.
- Coś jeszcze...
- Tak?
Podszedł do mnie szybko i wpił się w moje usta. Oszołomiona przez chwilę nie oddawałam pocałunku lecz już po chwili nie byłam mu dłużna. Był on spokojny ale zachłanny. Delikatny ale dynamiczny. Coś było w tym pocałunku ale nie mogłam odczytać co to takiego. Po chwili odsunął się ode mnie tak samo szybko jak podszedł.
- Teraz mogę już iść. - uśmiechnął się tylko i odszedł.
Zamknęłam drzwi, oparłam się o nie i zjechałam po nich na podłogę myśląc o tym niegrzecznym chłopcu, który złamie mi serce.

Żeby to raz.

W co ja się wpakowałam?













***

Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Postaram się to zmienić.

Buzi C. ♡

Wybacz SkarbieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz