1.

1.2K 42 2
                                    

Zaproszenie kogoś do swojego pokoju zawsze wydawało mi się przekroczeniem jakiejś granicy. Musieliśmy ufać tejże osobie, zapraszając ją do siebie. Według mnie człowiek, przekraczający próg naszego pokoju, tak jakby przekraczał próg naszego umysłu. Wchodził w nas. W nasz umysł. W to, co się w nim dzieje. Dowiadywał się o naszych pasjach, zainteresowaniach i wielu innych rzeczach. Tak przynajmniej jest ze mną. Mój pokój to mój umysł. To co kłębi się we mnie, zostało przelane na ściany, położone na meblach lub w szafach. Podczas złych dni, na białych tapetach powstawały przeróżne rysunki. Jakiejś cytaty, różne rodzaje kwiatów, nazwy zespołów czy kompletnie inne rzeczy. Po szkole, często wstępowałam do sklepów z starociami. Uwielbiałam tamtejszą atmosferę. Zapach książek, suszonych kwiatów i kurzu osadzonego na starych chustach i zegarach. Najpierw dokładnie wszytko oglądałam. Zawsze pojawiały się inne rzeczy. Nowe przedmioty wymagały uwagi. Dokładnego sprawdzenia ich stanu i przeszłości. Zaznajomienia się z nimi. Nigdy nie odkładałam niczego, tylko po powierzchownym sprawdzeniu. Każda rzecz była inna. I miała swoje, zazwyczaj ukryte pozytywy. Stary zegar, stojący na mojej komodzie był brzydki. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Gdyby ktoś przyjrzał mu się bliżej, dostrzegłby, że tarcza miała swoje unikatowe wzory, tak jak wskazówki. Kolor wcale nie był szary. Po dokładnej mojej analizie byłam pewna, iż wcześniej zegar był czarny. Ciekawiło mnie, czemu ktoś nie zadbał o tak piękny przedmiot. Ale ciekawiło mnie również wiele innych rzeczy. Podsumowując, po prostu ciekawiła mnie przeszłość dziwnych przedmiotów. I chyba lubiłam otaczać się gratami. Dodając, tak, nikt, oprócz mojego taty i ogromnego dalmatyńczyka Rufusa, nie wszedł do mojego pokoju. Nikomu nie ufałam na tyle, aby dać tej osobie dostęp do siebie. 

Był zimny wieczór, kiedy weszłam do swojego mieszkania. Oprócz plecaka, taszczyłam ze sobą ogromną reklamówkę, w której miałam rzeźbę Jezusa na krzyżu. Część krzyża była odłamana, a Jezus nie miał głowy, ale tak bardzo urzekła mnie figura, iż postanowiłam wydać 40 koron na nią. Postawiłam siatkę na blacie w kuchni, a plecak rzuciłam na żółtą kanapę. Ściągnęłam mój czarny płaszcz, zrzuciłam ze stóp buty i włączyłam telewizję. Lubiłam coś słyszeć. Nienawidziłam robić czegokolwiek, gdy była cisza. Wyjęłam mój nowy nabytek, który położyłam na malutkiej wyspie kuchennej. Byłam naprawdę zadowolona. 

Schyliłam się po mój płaszcz, który leżał na podłodze, zawiesiłam go w przedpokoju i wyjęłam z jednej z kieszeni telefon. Wykręciłam numer do taty. 

-Witaj Anja! Cieszę się, że dzwonisz, ale przepraszam nie mogę teraz rozmawiać. Jeśli zobaczy mnie mój szef z telefonem w ręce, to chyba zginę.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Znałam szefa mojego taty. Był to najbardziej elegancki, sztywny i chamski człowiek jakiegokolwiek spotkałam. Nie chciałam, żeby tata miał z nim jakiekolwiek problemy. 

-Dobrze, nie potrzebujesz czegoś? Nie przynieść Ci jedzenia?- zapytałam.

-Nie, nie, nie. Skarbie muszę kończyć. Naprawdę. Wrócę koło 23. Może nawet później, mamy urwanie głowy w firmie.

-W porządku. To .. miłej pracy?

-Tak, tak. Całusy.

Westchnęłam. Kolejny samotny wieczór. Weszłam do swojego pokoju. Zapaliłam małą, już lekko półżółkłą lampkę, która miała kształt księżyca i parę waniliowych świec. Rzuciłam się na łóżko i już miałam zasnąć, ale ktoś zapukał do drzwi. Zmarszczyłam brwi. Przecież nikogo nie zapraszałam, a listonosz listy daje do skrzynki. Chyba, że to kolejny pan, który chce wcisnąć mi ulotki, informujące, że jego restauracja serwuje najlepszą pizzę w Oslo. 

"Nie wstaję"-pomyślałam. Ale pukanie nie ustało. Ba. Nasilało się. 

Poderwałam się z łóżka i zła jak osa, zaczęłam kierować się do drzwi. Bez sprawdzania otworzyłam je na oścież.

-Tak już wiem, że wasza pizza jest najlepsz...- zaczęłam mówić, ale okazało się, że to wcale nie był facet od ulotek. Przede mną stał chłopak, pewnie z moim wieku, który nerwowo rozglądał się na boki. W ciągu kilku sekund, przepchnął się koło mnie i zamknął drzwi. Patrzyłam na niego zdębiała i już miałam na niego nakrzyczeć, że co on sobie wyobraża wchodząc tu, ale chłopak był szybszy.

-Jestem Jonas. Błagam pozwól zostać mi tu na maksymalnie- w tym momencie popatrzył na zegarek na ręku- 30 minut. Usiądę i będę naprawdę grzecznie siedział.

-Masz jakiś problem? - popatrzyłam podejrzliwie na niego.

-Po prostu ktoś mnie goni. Ok? Nie oddałem kasy na czas i tak jakby mam przejebane.- podrapał się po głowie- Zostanę tu chwilę, może po kogoś zadzwonie i już mnie nie będzie. A ty- pokazał na mnie.- będziesz miała dobry uczynek na sumieniu i moją wieczną wdzięczność. 

-Huh... - nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę. - Możesz zostać, ale tylko na chwilę. Jestem ...

-Anja- dopowiedział, uśmiechając się. 

Zmarszczyłam brwi.

-Skąd wiesz?

-Chodzimy razem na algebrę i kojarzę Cię ze szkoły. Wydajesz się naprawdę sympatyczna.

-Poczekaj.. o matko, Jonas Vasquez, znam Cię- wykrzyknęłam uradowana. Mało osób kojarzyłam ze szkoły. Czasami rozmawiałam z Saną lub Fridą, może parę słów zamieniłam z Ingrid, ale na tym się kończyło. Jonasa pamiętałam, faktycznie z zajęć z algebry. 

-Tak to ja- chłopak zaśmiał się, rozglądając się ciekawie po mieszkaniu, swój wzrok zahaczył na figurze Jezusa. - Bardzo ciekawa ozdoba, sama robiłaś? -zapytał ciekawie.

-Nie, kupiłam to dzisiaj- odpowiedziałam,- Chcesz kawy lub herbaty?- zapytałam chłopaka.

-Z chęcią napiję się herbaty. 

Po nastawieniu wody, usiadłam naprzeciwko chłopaka, przy wyspie kuchennej, rozmawialiśmy o bzdetach. O szkole, serialach, zainteresowaniach. Naprawdę dobrze czułam się w jego towarzystwie. 

- Masz więcej takich rzeczy w swoim pokoju? - zapytał chłopak, pokazując na rzeźbę.

-Nie, mój pokój jest nudny jak flaki z olejem, naprawdę. Nawet Cię tam nie zapraszam. Mam bałagan i ... i ... naprawdę wieje tam nudą.-odpowiedziałam jąkając się. 

-Rozumiem-powiedział chłopak, patrząc na mnie podejrzliwie.- Chyba będę musiał się zbierać-powiedział, patrząc na zegarek.

-Oh ok, naprawdę miło spędziłam ten wieczór.

-Może w ramach, tego, że pozwoliłaś mi tu przeczekać, dasz zaprosić się na herbatę? Do jakiejś kawiarni, bądź do mnie? 

-Jasne- uśmiechnęłam się delikatnie. Tak naprawdę w środku, szalałam ze szczęścia. Ktoś chciał się ze mną spotkać. Ja z kimś się chciałam spotkać. To było takie ekscytujące.

-Więc może jutro, po szkole? 

-Dobrze.

Jonas przytulił mnie i wyszedł, machając mi, a ja szczęśliwa jak nigdy zaczęłam wykonywać taniec szczęścia na środku przedpokoju. Podbiegłam do okna, chcąc zobaczyć Jonasa. Widziałam go. Przybijał piątkę z blondynem i opowiadał coś z ekscytacją. Otworzyłam okno. Mieszkałam na drugim piętrze, co sprawiło, że rozumiałam parę słów.

-Stary.... tak... umówiliśmy się.... cieszę... nareszcie...jest świetna.. taka inna... dzięki.. za pomoc .... tak twoje pomysły są świetne....

Po chwili obaj chłopcy odeszli spod bloku, a ja trochę zdezorientowana z uśmiechem na ustach, położyłam się na kanapie i słuchając wiadomości usnęłam. 




***********************

Zaczęłam pisać coś nowego. Mam nadzieję, że komuś się spodoba. 



One Shots-SKAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz