Jakie są moje odczucia po pierwszym dniu szkoły ? Do dupy. Już po pierwszej lekcji znalazłem sobie wrogów, i to nie byle jakich bo z elity. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że to wszystko tylko przez głupie siedzenie na głupiej ławce. Było ją podpisać, to może bym wiedział, że nie wolno na niej siadać.
Każda szkoła ma swoją elitę. Każda szkoła jest podzielona na grupki. Muzycy, aktorzy, geniusze, sportowcy, no i oczywiście ukochana przez takich jak ja elita.
W każdej szkole jestem też ja. Samotna fasolka, nie odzywająca się do nikogo. Myśląca cały dzień i całą noc o swoim życiu i próbująca nie zwariować psychicznie.
Kiedyś miałem przyjaciół, ale zostawili mnie gdy wyznałem im, że jestem gejem. Powiedzieli, że jeszcze się w nich zakocham i zostawili mnie samego z moimi strasznyi myślami. A skoro to zrobili, to jednak nie byli moimi przyjaciółmi. Niby wszyscy w koło tacy tolerancyjni, a jednak gdy prawda wyjdzie na jaw, to nie znają człowieka.
Gdy przyszedłem do domu rodziców nie było. Pewnie załatwiali różne formalności, albo szukali pracy, zresztą, nie moja w tym głowa. Rodzeństwo za to siedziało już przy stole i opowiadało sobie prawdopodobnie o przeżyciach z dzisiejszego. W momencie, w którym nie zobaczyli zaczęli głośno śmiać się i żartować ze mnie. Wszystko dlatego, że już wiedzieli o mojej przygodzie z niejakim Joshem. Zignorowałem ich i poszedłem do swojego pokoju. Tacy ludzie odpierają mi apetyt. Odbierają chęć do życia.
Wyjąłem z szuflady stary zeszyt i zacząłem pisać. Zawsze to robię, kiedy jestem sam, a zawsze jestem sam. Przelewam słowa z mojej głowy na papier i w ten sposób tworzyłem piosenki, o których nie wiedział nikt. I niech tak zostanie. Nie chciałbym, żeby ktoś wiedział co leży mi na duszy. Bo wszystko co znajduje się w tym zeszycie, to moje emocje, moje myśli, moje uczucia.
Normalnie powinienem się komuś zwierzyć, poprosić o pomoc. Ale nie mam komu. Rodzeństwo i tak ma mnie za totalną ofiarę losu, w ich oczach jestem nikim. A rodzice? Owszem, wysłuchaliby mnie, ale na tym skończyła by się cała pomoc. Wysłaliby mnie na leczenie i dalej udawali jacy to oni wspaniali rodzice.
Kiedy myślałem, że nie siedzi mi nic w głowie, położyłem się na łóżku tępo patrząc w sufit. Ale w mojej głowie zawsze coś jest.
Przerażony moim własnym wizerunkiem, przerażony moją własną niedojrzałością, przerażony moim własnym sufitem, przerażony, że umrę z niepewności. Strach może być przyczyną mojej śmierci. Strach prowadzi do lęku. Nie wiem co jest we mnie.
Gdy tak myślałem - a zawsze to robię - ktoś zapukał do moich drzwi. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej i krzyknąłem, że drzwi są otwarte. Za chwilę pojawiła się w nich Madison.
- Mam dla Ciebie zadanie - powiedziała krzyżując ręce na piersi.
- Jakie? - zapytałem.
- Za pół godziny przyjdzie do mnie Josh, ten, który dzisiaj prawie Ciebie zlał - wyjaśniła - I najlepiej jakbyś nie wychodził z pokoju, aż do odwołania. Nie chcę, żeby wiedział, że jesteśmy rodzeństwem.
Nie dała mi odpowiedzieć. Wyszła z pokoju trzaskając drzwiami i zostawiła mnie wpatrującego się w drewnianą powłokę.
CZYTASZ
Our Brains Are Sick But That's Okay ||Joshler
FanfictionTyler - nieśmiały nastolatek, który przez swoją orientacje musi zmieniać szkołę. Josh - gwiazda szkoły, w której wylądował Tyler.