Rozdział 3

572 51 0
                                    

  Następnego dnia Draco czuł się naprawdę dziwnie. Nie wiedział, co właściwie powinien myśleć, ani jak się czuć. Nie miał też z kim o tym wszystkim porozmawiać, a powrót do dziwacznej rzeczywistości z dwójką dzieci i mężem, bynajmniej nie pomagał. Noc była magiczna, jak bardzo by nie chciał, nie potrafił temu zaprzeczyć, ale funkcjonowanie w ciągu dnia i stawianie czoła absurdalnej codzienności, stanowczo go przerastała.
— Naprawdę musimy odwiedzać wszystkie te stoiska? — zaprotestował z frustracją, kiedy od dwóch godzin przemierzali czarodziejskie centrum handlowe na przedmieściach Londynu. Lily co chwile ciągnęła ich w stronę sklepów z zabawkami lub słodyczami, Scorpius na zmianę płakał albo pokrzykiwał, ciągle ktoś usiłował wcisnąć im jakiś zbędny towar lub, co gorsza, spotykali znajomych.
Potter obdarzył go tym swoim zatroskanym spojrzeniem i westchnął cicho.
— W porządku, Draco. Idź obejrzeć miotły, albo cokolwiek cię interesuje, a ja zajmę się resztą.
Draco czuł, że Potter jest na niego zły. A może tylko zawiedziony czy zaskoczony? Nie był pewny, co dokładnie, ale wiedział, że i tak powinien zaprotestować, zacisnąć zęby i towarzyszyć im w dalszych zakupach. Nie potrafił. Chciał się od nich uwolnić, pobyć chwilę sam, z dala od popiskiwania Scorpiusa i podśpiewywania Lily. Z dala od bliskości Pottera.
— Świetnie — mruknął więc tylko i oddalił się szybkim krokiem, nie odwracając się za siebie ani razu, w razie gdyby Potter zechciał zmienić zdanie.
Przez chwilę błądził bez celu, próbując się uspokoić i zwalczyć irytację, która narastała w nim przez ostatnie godziny. I w ten właśnie sposób znalazł się w dziale z konfekcją męską, sygnowanym przez Madame Malkin. Nim się spostrzegł, zaczął przymierzać najdroższe szaty wyjściowe. Te same, które były jego zwykłym strojem roboczym przez ostatnie lata pracy w Nowym Jorku, a których, z jakiś niewytłumaczalnych powodów, nie używał jako obecny Draco. Kierownik działu, kiedy tylko zorientował się, że ma do czynienia z zamożnym klientem, wysłał do niego atrakcyjną asystentkę, która teraz nadskakiwała mu na każdym kroku.
— Wygląda pan doskonale w tym kroju — pochwaliła.
— Rękawy trochę za długie... — zauważył, krytycznie przyglądając się sobie w lustrze.
— Oczywiście możemy skrócić. Chce pan, żebym zdjęła miarę? — zapytała.
Draco skinął głową, a dziewczyna natychmiast zaczęła zaznaczać szpilkami odpowiednie miejsca.
— Na Merlina! — Draco zobaczył w lustrze odbicie Pottera, wpatrującego się w niego z podziwem. — Wyglądasz nieziemsko.
— Wiem — przyznał z zadowoleniem, w jednej chwili zapominając, jak bardzo był zirytowany tymi zakupami.
— Szkoda, że nie miałbyś, gdzie się pokazać w tych cudach — zauważył Potter wciąż z uśmiechem, ale dla Draco magia chwili została bezpowrotnie zdeptana, a na twarz wypłynął mu wyraz frustracji i rozdrażnienia. Tak, przecież ten Draco nie miał gdzie założyć eleganckich szat. Obracał się w prowincjonalnym towarzystwie czarodziejów z przedmieścia, pracował jako sprzedawca i nie miał nic wspólnego z wyższą klasą społeczeństwa. Był obrzydliwie szczęśliwym mężem i ojcem dwójki rozwrzeszczanych bachorów, a do pełni obrazka szczęśliwej rodzinki brakowało im tylko psa. Co za porażka! Nieco nerwowo rozebrał szaty i oddał je w ręce zaskoczonej ekspedientki, bez słowa ruszając w stronę wyjścia.
— Wszystko w porządku, Draco? — zawołał za nim Potter, ale nie odpowiedział. Chciał stąd wyjść.
— Nie uciekaj! — To Lily go dogoniła, chwytając jego dłoń. — Tata będzie się martwił.
— Nie uciekam — mruknął, starając się uśmiechnąć do dziewczynki.
— To dobrze — oznajmiła, ale nie puściła jego ręki.
Przecież nie uciekał, prawda? Chciał tylko już iść. Był zmęczony. Nie przywykł do takich rzeczy. Jego codzienność wyglądała inaczej. W tej wciąż się gubił. Drażniła go.
Potter podszedł do nich powoli, trzymając na rękach Scorpiusa, umazanego lodem i uśmiechającego się do niego rozbrajająco.
— Tat! — wykrzyknął radośnie chłopczyk i coś w sercu Draco jednak drgnęło. Oczy malca śmiały się do niego, a Lily wciąż mocno ściskała go za rękę, nucąc „Let it snow".
— Wszystko w porządku? — powtórzył Potter. — Jeśli chodzi o tę szatę...
— Wszystko w porządku — uciął Draco. — Chodźmy do domu.

IskierkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz