Dni mijały mi szybciej niżbym chciał. Jednak zajęcia i praktyka stały się dla mnie czymś mało ważnym. Pragnąłem tylko spędzać czas z moi mentorem. Chłonąłem wszystko co mi mówił. Jego spostrzeżenia na temat ludzi. To jak do wszystkiego podchodził. Znalazłem kogoś, kto zrozumiałby prawdziwego mnie, którego chowałem tak głęboko w sobie jak to było tylko możliwe. Ktoś mi kiedyś powiedział, że zawistni ludzie zniszczą w innych wszystko co piękne, tylko dlatego, że oni sami nie potrafią znaleźć w sobie czegoś takiego. Muszę się zgodzić w tymi słowami w stu procentach. Dlatego ja postanowiłem, że będę pomagać takim ludziom. Będę im pokazywał, że też są piękni. Wróćmy jednak do wydarzeń.
Szedłem do domu Hannibala. Mówił, że przygotował coś specjalnie dla mnie. Minęło już pół roku od kiedy się poznaliśmy. Wszedłem do budynku (posiadałem własny zestaw kluczy, więc nie musiałem za każdym razem odrywać go od pracy) i znalazłem Hannibal w kuchni.
- Witam doktorze - ukłoniłem się lekko. Darzyłem go większym szacunkiem niż kogokolwiek innego.
- Przygotowałem dla ciebie niespodziankę. - Nawet na mnie nie spojrzał, tylko ruszył w kierunku spiżarni. Podążyłem za nim i odkryłem, że w nich znajdowało się przejście do następnego pomieszczenia. Hannibal zapalił światło. Pierwsze co dostrzegłem to stół, który stał dobrze oświetlony na samym środku. Była do niego, przypięta jakaś dziewczyna. Głowę miała schowaną w materiałowy worek i była rozebrana od pasa w górę. - Muszę sprawdzić, czy się nadajesz - położył mi rękę na ramieniu. Mimo, że był niższy ode mnie, to czułem jak teraz góruje nade mną. - Dziś ona jest twoją pacjentką. Chce, żebyś wyciął jej nerki, żołądek i serce. Tylko zrób to tak, żeby wyjąć wszystkie narządy, zanim umrze.
- Zanim umrze? - powtórzyłem i skierowałem wzrok na nią. Miałem ją zabić?!
- Teraz Richardzie musisz dokonać wyboru. - Skierowałem wzrok na niego. - Możesz zostać moim prawdziwym uczniem albo wrócić na uczelnię i zostać chirurgiem, którym każdy będzie pomiatał, a każdy błąd zostanie ci wypomniany. Daje ci wolną rękę. - Przenosiłem wzrok z niego na nią. Czy studia były dla mnie ważne? Nie, już dawno przestały być. Czy jego nauki były dla mnie ważne? Liczyły się bardziej niż cokolwiek innego. Podszedłem powoli do stołu i wziąłem skalpel. Przyłożyłem go do linii żeber i odetchnąłem. Sądziłem, że będę się denerwować przy mojej pierwszej operacji, jednak ja byłem całkowicie spokojny. Wręcz pragnąłem już wbić w nią ostrze i powoli przeciąć skórę - Dobrze. Stanął po drugiej stronie stołu. Teraz powoli rozetnij ją aż do pasa. Musisz mieć łatwy dostęp do narządów. Nie chcemy ich uszkodzić. - Przytaknąłem i przycisnąłem skalpel do jej skóry. Wbił się bez problemu i otoczyła go czerwona krew. Powoli ciągnąłem go w dól, słysząc stłumiony jęk. Musiała mieć zakneblowane usta, żeby nie mogła krzyczeć. - Dobrze, teraz musimy jeszcze przebić się prze mięśnie. - Przejechał po nich palcem, po czym go oblizał. Wykonywałem jego polecania krok po kroku. Najpierw wyciąłem nerki, później żołądek, a na końcu serce. - Świetnie się spisałeś - powiedział z lekkim uśmiechem, przyglądając się tatce, na której leżały narządy.
- Jeśli mogę ... Po co doktorowi te narządy?
- Już niedługo się przekonasz - uniósł jeszcze wyżej kąciki ust. - Idź się wykąpać. W łazience czekają na ciebie ciuchy na zmianę. Ja w tym czasie wszystko przygotuję.
Przyglądałem się w lustrze mojej twarzy. Była brudna w jej krwi. Delikatnie przejechałem palcem po policzku i oblizałem go. Ten smak ... Był inny niż wszystko czego do tej pory kosztowałem. Walczyłem ze sobą, żeby nie zrobić tego ponownie. Ostatecznie obmyłem twarz wodą i wszedłem pod prysznic. Ciepła woda zalała moje ciało. Stałem pod jej strumieniem i myślałem. Nie rozumiałem, czemu nie przejęła mnie śmierć tej dziewczyny? Może dlatego, że nic dla mnie nie znaczyła? A może jej po prostu pomogłem? Odkryłem jej wewnętrzne piękno? Tak to było to. Żałowałem tylko, że tego nie widziała. Następny pacjent powinien patrzeć na to co robię. Powinien widzieć piękno, które z niego wydobywam.
Ubrałem się i zszedłem na dół. Doktor Lecter nucił cicho przy kuchence. Zapach, który spowijał całą kuchnię był niesamowity.
- Już kończę - powiedział i zerknął na mnie. - Ja lubię krwiste mięso, ale dla ciebie przysmażę je mocniej. Poczekaj na mnie w jadalni. Stół był zastawiony dla dwóch osób. Pierwsze miejsce było przygotowane po krótszej stronie stołu. Zwykle je zajmował gospodarz. Drugie było przygotowane tuż koło niego. Tam właśnie usiadłem. Na stole stały już dwa zakryte dania. Wtedy przez myśl przeszło mi, że są trzy dania, jak trzy narządy, które wyciąłem. Miałem ochotę podnieść pokrywę i zajrzeć co się pod nią kryje. Czy było coś złego w jedzeniu ludzkich narządów? Choć bardzo chciałem przekonać samego siebie, że tak, to przecież nikt nie widział nic złego w jedzeniu innych zwierząt. Ludzie nie byli niczym lepszym, niż zwierzętami, które rozwinęły się trochę bardziej.
- Przepraszam, że musiałeś czekać. - Hannibal wszedł do środka i postawił na stolę trzecią zakrytą tace. - Widzisz Richardzie uznałem, że jesteś gotów. Czas, żebyś poznał prawdziwego siebie. - Zdjął pokrywki i położył je z boku. Patrzyłem na przygotowane dania. To było mięso w różnych odsłonach. Jedno były ugotowane, drugie uduszone, a na ostatniej tacce znajdowało się mięso, które smażył na końcu. Zajął miejsce koło mnie. - Zacznijmy zgodnie z kolejnością - uśmiechnął się lekko i nałożył sobie kilka kawałków mięsa. Zrobiłem to samo i przyglądałem się mu z niepokojącą mnie fascynacją. Jeśli kolejność miała zostać zachowana, to znaczyłoby, że to jest żołądek. Przeniosłem wzrok na Hannibala i zobaczyłem jak wkłada jego kawałek do ust. Nie chciałem być gorszy i zrobiłem to samo. Mięso smakowało jak mięso, choć miało swój specyficzny smak. Następnie skosztowałem duszonego z cebulką mięsa. Pierwsze co przyszło mi na myśl to wątróbka, ale dobrze wiedziałem, że to nie ona. To były nerki, pokrojone w cienkie paski. Na koniec zostało nam serce. Z kawałków Hannibala jeszcze wypływała krew. Ukroiłem kawałek swojego i wsadziłem do ust. Mięso było lekko gumowate, ale w końcu serce to mięsień. Nie mogło być inne.
- Po twoim uśmiechu wiem, że wiesz co jedliśmy. - Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Człowiek jest stworzeniem zbudowanym z tkanek i mięśni tak jak świnia czy krowa. - Popatrzyłem mu prosto w oczy. - Po prostu jedzenie drugiego człowieka uważa się za nieetyczne, ale czy głodny wilk myśli o etyczności, kiedy zjada swojego słabszego pobratymca?
-Wiedziałem, że się zrozumiemy. Widziałem to już na naszym pierwszym spotkaniu.
CZYTASZ
Obłęd
HorrorCzłowiek to tylko zbiór kości, mięśni, tkanek i organów. W czym jesteśmy lepsi od zwykłej krowy czy świni? W tym, że mamy kręgosłup moralny? Że okazujemy współczucie? Myślimy? Mówimy? To wszystko robią i zwierzęta. Czyż nawet w stadzie wilków...