Rozdział V

37 3 0
                                    


Hoover wynajął sobie oddzielny pokój. Tak więc nie musieliśmy się bać o to, że nie będziemy mogli u siebie w pokoju spokojnie porozmawiać. Pod koniec dnia, który był pełen wrażeń z racji tego niesamowitego pościgu, poszliśmy wszyscy do swoich pokoi. Usnęliśmy dosyć szybko. Gdy wstaliśmy następnego dnia o 12:00 Charlie zrobił nam jakieś śniadanie.Siedzieliśmy obaj w samych bokserkach. Podczas posiłku zadzwonił telefon.

- Charlie ubieraj się! - krzyknąłem i pobiegłem po swoje ubranie.

- O co chodzi?? - pytał się Charlie tym samym ubierając się.

- Mamy kolejne morderstwo.

Po 10 minutach razem z Hooverem byliśmy na miejscu. Ofiara nie miała głowy. Stojąc nad trupem Charlie nagle zaczął głośno myśleć:

- A co jeśli morderca ma taki fetysz?

- Że niby lubi zabijać? - dopytywałem.

- Nie. Może on lubi odcinać głowy. - wpadł na pomysł Hoover.

- Dokładnie - dopowiedział Charlie.

Nagle Charlie wstał i zaczął patrzyć na tłum. Wiedziałem, że szukał kogoś kto był przy poprzednim oglądaniu zwłok. Ja też wstałem po chwili.

- Widzisz go? - zapytałem Charliego.

Charlie nie zdążył odpowiedzieć gdy nagle rzucił się w pogoń za pewnym człowiekiem. Zacząłem biec za nim. Jednak byli bardzo daleko ode mnie, a na dodatek jakiś samochód prawie mnie potrącił.

- FBI! KURWA! RĘCE DO GÓRY!!! RZUĆ BROŃ!! RZUĆ KURWA TEN JEBANY PISTOLET, BO CI ROZJEBIE RYJ!! - Słyszałem głos Charliego.

Nagle padł strzał. Nie wiedziałem kto kogo postrzelił. Wbiegłem w alejkę gdzie to wszystko się działo. Zobaczyłem Charliego i jakiegoś oficera leżącego na ziemi, a naszego podejrzanego uciekającego. Nawet nie zdążyłem wyjąć broni, bo podejrzany uciekł mi z pola widzenia. 

- Charlie nic ci nie jest??- pytałem.

- Nie. Ten policjant mnie uratował - odpowiedział.

- Bogu dzięki za to - wykrztusił Hoover stojąc za moimi plecami i dodał - widziałeś jego twarz?

- Nie - odpowiedział Charlie - zakrył twarz jakąś maską. Chyba taką jak mają chirurdzy.

Nic nie mieliśmy. Kompletnie nic. Pokręciliśmy się jeszcze trochę w okolicach miejsca zbrodni i przesłuchaliśmy rodzinę ofiary. Nic nadzwyczajnego, zwykła rutyna, która mnie już powoli zaczynała nudzić. Po ogarnięciu wszystkich spraw wróciliśmy do pokoju. Hoover jeszcze został na posterunku policji, bo miał jeszcze z kimś się spotkać. Weszliśmy do pokoju, a Charlie od razu zdjął płaszcz i rozebrał się. Był tylko w swoich białych bokserkach. Wyjął z lodówki whisky, które kupił przed chwilą w sklepie. Nalał sobie i mi, po czym podał mi moją szklankę. Wypiliśmy trochę. Chyba trochę za dużo, ponieważ później prawie przez całą noc tańczyliśmy i się wygłupialiśmy. Pomimo tego, że bycie agentem federalnym jest bardzo poważną pracą to jednak każdemu jest czasami potrzebna pewna odskocznia, która zdystansuje nas od sprawy. Gdy mieliśmy się kłaść Charlie przytulił mnie i powiedział, że czasami przeraża go ta robota. Wcale mu się nie dziwiłem. Jak skończył mnie już obejmować to zapytałem się go czy kogoś ma. Odpowiedział mi krótko:

- Nie mam czasu na dziewczyny.

- A kto mówił, że musisz mieć dziewczynę - powiedziałem żartobliwym głosem.

Zaczęliśmy się znowu śmiać. Prawie się z tego śmiechu popłakaliśmy. Była już prawie 3  w nocy. Odwróciłem się od Charliego i powiedziałem mu dobranoc. Po jakimś czasie leżenia, poczułem jak Charlie przytulił mnie i leżeliśmy na tzw. ,,łyżeczkę". Jak ułożył się w tą pozycję powiedział tylko krótkie i słodkie:

- Mogę?

- Ty możesz zawszę - odpowiedziałem.

Leżeliśmy tak z jakieś pół godziny zanim zasnąłem. Gdy rano wstałem poczułem, że Charliemu stanął. Powinienem się czuć niezręcznie, a ja się czułem bardzo dobrze. Jednak musiałem szybko wstać, bo chciało mi się do łazienki. Wyszedłem z łazienki i pierwsze co to rzucił mi się w oczy Charlie, który leżał teraz już na plecach i spał. Było widać jego dosyć sporego penisa, który próbował się przebić przez bokserki Calvin Klein. Nagle moją zadumę przerwało pukanie do drzwi. Szybko przykryłem Charliego, żeby nikt nie zobaczył go praktycznie nago. W drzwiach pojawił się Hoover i zaczął:

- Słyszałem jak się wczoraj bawiliście.

- No... Panie dyrektorze... Wie pan jak to jest... - próbowałem się tłumaczyć. Jednak było mi bardzo ciężko bo miałem ogromnego kaca.

- Dobra nie musisz się tłumaczyć. Módl się tylko, żeby nie było dzisiaj żądnego morderstwa. W razie czego będę do was dzwonił, a tak to nie musicie wychodzić dzisiaj z pokoju - Po wypowiedzeniu tych słów poszedł sobie gdzieś.

Ulżyło mi i to bardzo, że nas nie opieprzył i nie kazał wracać do roboty, bo ani ja, ani Charlie nie nadawaliśmy się dzisiaj do łapania groźnego mordercy. Zrobiłem śniadanie, a przez ten czas Charlie się obudził. Reszta dnia minęła nam spokojnie. Nie było żadnego morderstwa ani nic takiego, więc mogliśmy sobie odpocząć w spokoju. W sumie to po jakimś czasie znudziło mi się nic nie robienie i odpoczywanie, ale wiedziałem, że w takim stanie nie mogę się nigdzie pokazać. Dlatego cały dzień przeleżeliśmy w łóżku z Charliem. Po dłuższym odpoczynku Charlie zaczął się zastanawiać jakim cudem leżeliśmy wczoraj na łyżeczkę i spytał się mnie czy jak rano wstałem to mu stał i  czy dalej tak leżeliśmy. Nie do końca wiedziałem co mam mu odpowiedzieć, ale powiedziałem mu, że dalej tak leżeliśmy i mu nie stał. Trochę go niby oszukałem, ale nie chciałem żeby się zawstydził. Nie musiał przecież znać całej prawdy. Po jakimś czasie usnęliśmy. Nawet nie pamiętam kiedy skończyliśmy rozmawiać. Przy Charliem czułem się jakoś dziwnie. Tak jakby inaczej niż zawsze. Ciężko mi powiedzieć jakie uczucia mi towarzyszą gdy z nim rozmawiam. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 31, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nastoletni Agenci FBI - morderstwo z chirurgiczną precyzją | BaMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz