Zakład

21 6 9
                                    


Wczoraj Majka miała być u mnie o 11:00. Fakt- są ferie, ale nie zaszkodziłoby jej, gdyby wstała trzy godziny wcześniej niż zwykle.

Zarzekała się, że wstanie, więc się założyłyśmy. Zasady były proste i logiczne: jeśli będzie na czas, zabieram ją do najdroższej restauracji na ośmiornicę czy coś. Ale jeśli się nie wyrobi, to zagaduje do Szymona- kolegi z równoległej klasy, w którym się podkochuje. Zgodziła się, a ja wiedziałam, że przegra. 

Nastawiłam budzik na 10, żeby się ogarnąć i coś zjeść. Ubrałam się ciepło i niedbale upięłam włosy. Usiadłam w oczekiwaniu na Maję. W tym czasie obstawiałam, o ile się spóźni.

Minęła 11 i zbliżała się 12. Zastanawiałam się, czy w ogóle dzisiaj przyjdzie. Już miałam do niej dzwonić, kiedy z domu na taras wybiegła moja mama.

Zdenerwowana krzyczała, że jej telefon chyba się zbuntował, bo pokazywał 11, a na zegarze w kuchni za minutę wybije 12. Mama wybiegła przez bramę z szybkością wściekłej gazeli, a zaraz za nią, przez otwartą furtę weszła Maja.

- No i co moja droga, to kiedy idziesz pogadać z Szymkiem?- zaczęłam.

- Nie wiem, co sobie ubzdurałaś, ale to nie ty wygrałaś zakład.- odparła.

- Kilka sekund temu wybiła 12, a umówiłyśmy się na 11. Przegrałaś.

- Szykuj lepiej hajs na ośmiornicę, a na przyszłość pilnuj, żebym nie przestawiała godziny w twoich zegarkach :)


Kochani, jak już pisałam przy okazji dodawania części do mojego drugiego opowiadania pt. ,,Mafia", przepraszam Was, że nie jestem systematyczna i że piszę tak króciutko. Postaram się dodawać rozdziały dłuższe i wstawiać je częściej.

Gorące pozdrowionka i dziękuję za każde wyświetlenie i gwiazdkę :)

Na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz