Bo jest dla mnie ważną osobą

531 70 11
                                    

Chloe POV
Siedziałam w moim pokoju i rozmyślałam.

- Ej Chloe... czemu cały pokój masz pomazany w jakichś... napisach? - spytał zaciekawiony Nathan. A no właśnie. Nathan. Wpadłam na niego kiedy biegłam, poprawka, uciekalam do samochodu by jak najszybciej dostać się do domu i jakoś tak wyszlo, że zabrałam go ze sobą. Gdyby nie on pewnie bym ześwirowała i zrobiła coś czego zalowalabym do końca życia.

- Nie interesuj się. - warknełam, a chłopak podniósł ręce w geście obronnym.

- Luz, tylko pytałem. - westchnął cicho i opadł obok mnie na łóżku.

- Czyli mówisz, że Warren z Max poszli do kina? - spytał z rezygnacją.

- Taa... na to wygląda. - wypuścilam powietrze z płuc.

- Chłopak chyba zakochał się w niej po uszy. - odparł smutno po chwili ciszy. Zacisnęłam ręce na pościeli i postarałam się uspokoić. Po co on wogóle poruszał ten temat?! Nie było co ukrywać... Byłam, jestem i będę zazdrosna o Max nie ważne ile razy mi powie, że Warren to przecież " tylko przyjaciel" jak już zwykła mówić.

- Na to wygląda. - rzuciłam zirytowana. Nastała niezręczna cisza.

- To... mogę już iść do domu? - zapytał z nadzieją, że go puszczę.

- Nie ma mowy. - wycedziłam.

- Tak właściwie to... czemu jesteś zła? I czemu jak tylko wspominam o Max i Warrenie... - nie dokończył bo zgromiłam go wzrokiem.

- Max jest dla mnie kimś... bardzo ważnym. - powiedziałam szczerze.

- To czemu jej tego nie powiesz? - dopytywal się Nathan.

- A Ty czemu jesteś smutny? - postanowilam odwrócić strony.- Czemu jak tylko wspominasz o Max i Warrenie od razu pochmurniejesz?

- Bo Warren jest dla mnie ważną osobą. - Chłopak spuscil wzrok.

- To czemu mu tego nie powiesz? - powtórzylam jego pytanie.

- Bo boję się, jak zareaguje i że zrobi się niezręcznie.-wymamrotał.

- No właśnie. - westchnelam. I właśnie tak zaczęło się coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Zaczęłam zwierzać się Prescotowi ze swoich uczuć.

Max POV

Zdyszana stałam pod drzwiami domu Chloe. Gdy unormowałam oddech zapukalam lekko w ich framugę. Otworzyła mi uśmiechnięta Joyce.

- Hej Max. - powiedziała wesoło.

- Cześć Joyce, jest Chloe? - usmiechnełam się lekko.

- Jest. - odpowiedziała, a jej uśmiech stał się jeszcze szerszy. - siedzi na górze z chłopakiem.- dodała ciszej i mrugnela do mnie porozumiewawczo, a mnie jakby zamurowało.

- Max wszystko w porządku? - spytała niepewnie Joyce. Usmiechnelam się tylko nerwowo i wbieglam do domu, na górę. Z pokoju Chloe słychać było rozmowę.  Przybliżyłam się do drzwi i zaczęłam podsluchiwać.

- Spytalas się jej o to? - usłyszałam głos Nathana. Zdziwiło mnie to troszkę, ale podsluchiwalam dalej.

- Nie wiem czy mnie na to stać. - tym razem rozpoznalam zrezygnowany głos Chloe.

- Dziewczyno! Musisz zapytać. Kto pyta ten nie błądzi. - i właśnie w tym momencie weszłam do pokoju. Nastała nerwowa cisza. Napięcie można było wyczuć w powietrzu.

- To ja ten... już pojdę. - wykrztusil Nathan i wyszedł.
Po jego wyjściu grobowa cisza przedluzala się. W końcu odezwała się Chloe. Wzięła głęboki wdech.

- Musimy pogadać.

I'm never leaving you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz