Wybacz Chloe...

477 69 37
                                    

Max POV

Obudziłam się w pokoju niebieskowlosej.  Od razu zaczęłam się rozglądać i dopiero po chwili dotarły do mnie wspomnienia z dzisiejszego dnia. Na samą myśl o mojej, jakby to pewnie Chloe nazwała, "próbie samobójczej" przeszedł mnie dreszcz. Nienawidzę jej oklamywac, gdyby nie zależało od tego jej życie nie robilabym tego. Postanowiłam zejść na dół i poszukać dziewczyny. Niestety gdy weszłam do kuchni zastalam tam tylko krzatającą się przy garach Joyce. Jęknelam zawiedziona.

- Hej Joyce... Nie wiesz może gdzie poszła Chloe? - spytałam zaklopotana.
Kobieta potrząsnela przeczaco głową wyraźnie skupiona na czynności, którą właśnie robiła. Nie chcąc jej przeszkadzać założyłam buty i wyszłam na poszukiwania niebieskowlosej.

Numer Nieznany 13:04: Jesteś gotowa na kolejną próbę, Max? Mam nadzieję, że tak. Dopiero teraz się zacznie ;) Czemu mówiłem, ze skok z klifu był prosty? Otóż do skoku z klifu nie musiałaś mieszać uczuć, wystarczył jeden krok w przód bez zastanowienia.
Numer Nieznany 13:05:  Więc... czy jesteś w stanie zdradzić Chloe by ocalić jej życie?
Ja 13:07: Co masz na myśli?
Numer Nieznany 13:07: Pocałuj Warrena.  Chociaż... to nawet nie jest zdrada, przecież nie jesteście razem, prawda skarbie? ;3

Miał rację... miał cholerną rację. W końcu nie jesteśmy razem... Okay stop. Tak czy siak będę to odczuwala jako zdradę... nawet jeśli nie jesteśmy oficjalnie razem. Ale muszę to zrobić. Dla niej. Dla Chloe.

Nie myśląc już zbyt wiele udałam się do akademika.

Chloe POV

- No proszę... - wykrztusił wciąż oszołomiony David. - Ciebie o to podejrzewalem smarkaczu. - zwrócił się do Nathana. - Ale nigdy nie pomyslalbym, ze moja pasierbica będzie zdolna do takich rzeczy... - kończąc swój wywód zbliżył się do nas i wyciągnął z kieszeni dwie pary kajdanek.

- David, to nie tak. To nieporozumienie cholera! - udało mi się odzyskać głos.

- Będziecie się tłumaczyć na komisariacie. - odparł wściekły, zakuwając mnie.

************************************

Czułam wzrok wszystkich ciekawskich uczniów na sobie. Irytowaly mnie te spojrzenia i ciche szepty między sobą. Nathana zresztą też.  W końcu wydostalismy się na dwór. Kierowalismy się w stronę parkingu gdzie czekal na nas samochód Davida.
Nagle zobaczyłam czupryne Warrena. Obejmował kogoś... Nath też go zobaczył i spogladal na niego smutno. Chciałam wyjaśnić w tamtym momencie Davidowi całe zajście.  Powiedzieć, ze to wszystko jego wina. Może wtedy również jego zabralby na komisariat. Chociaż tyle... Ale gdy zobaczyłam kogo obejmuje chłopak zupełnie odebrało mi mowę.

-M-Max?! - wydukalam. Warren obejmował mocno brunetkę i całował ją czule.  Najgorsze było to, że ona nie próbowała się wyrwać. Odwzajemniala pocałunki. Gdy tylko usłyszała mój głos odskoczyla od chłopaka jak oparzona.

- Wybacz Chloe... - wyjąkala blagalnie, a w jej oczach tlil się niepokój i strach.
Nie dam się... muszę się uspokoić. -pomyślałam próbując się nie rozplakać.  Warren stal tam i patrzył na mnie z szyderczym usmieszkiem. Odwrocilam głowę w stronę parkingu.

- Chodźmy już. - warknęłam chłodno.

I'm never leaving you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz