Eren P.O.V
Patrzyłem na puste miejsce w ławce przy oknie. Nie pojawił się w szkole od tygodnia. Może jest chory? Nie wiem... Ale na pewno wiem, że się o niego martwię.
- To może Jaeger? - usłyszałem głos nauczycielki.
Spojrzałem pytającym spojrzeniem na kobietę. Stała przy mojej ławce z podręcznikiem od historii w ręku i oczekiwała ode mnie odpowiedzi.
- S-słucham?
- Dlaczego mnie nie słuchasz Eren? - zapytała zdenerwowanym głosem.
- Ja... - przerwał mi dzwonek na przerwę.
Szybko spakowałem swoje rzeczy i wybyłem z klasy. Znam jedną osobę, która ma dość dobry kontakt z Levi'em.
Stanąłem naprzeciwko dobrze zbudowanego blondyna o jasnoniebieskich oczach. Był o rok ode mnie starszy i ja w porównaniu do niego to... Chuchro. Przełknąłem nerwowo ślinę, zacisnąłem dłoń na pasku od swojej torby i ruszyłem w stronę starszego chłopaka.
- Em, przepraszam. - szepnąłem, stając za blondynem
Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie. Widać było, że jest zdziwiony.
- Znamy się? - zapytał.
- Nie ale... Znasz Levi'a. Widziałem jak rozmawiacie i... Pomyślałem, że się kolegujecie. Chciałem wiedzieć, czy wszystko z nim dobrze.
- Ty jesteś Eren tak? - uśmiechnął się do mnie - Levi o tobie wspominał.
Poczułem dziwne ukłucie szczęścia w brzuchu. Tak jakby motylki. Levi o mnie opowiadał? To... Miłe.
- Tak, jestem Eren. - powiedziałem bardziej odważnie.
- Miło mi cię poznać a wracając do Levi'a. Jest chory.
Na jego słowa ulżyło mi. Czyli miałem rację, jest tylko chory i... Zaraz, on jest aż chory!
- Gdzie moje maniery, Erwin jestem. - wyciągnął do mnie rękę.
Uścisnąłem ją z uśmiechem. On jest inny niż jego kolega, życzliwy, miły. Levi jest jego przeciwieństwem.
- Martwisz się o niego, prawda?
- J-ja... Ja go polubiłem i... Może wiesz czy ma już od kogoś lekcje z całego tygodnia? - zapytałem z delikatnym rumieńcem
- Raczej a raczej na pewno nie ma. Możesz do niego iść.
Kiwnąłem szczęśliwy głową i ruszyłem w stronę szatni. Jakoś nie chcę zostać jeszcze dwóch godzin w szkolę na w-fie i polskim.
*
Stanąłem przed drzwiami do mieszkania Levi'a i uniosłem rękę aby zapukać, jednak nie zrobiłem tego. Zacząłem się obawiać, czy dobrze robię. On wyraźnie mnie nie lubi a ja staram się wejść na siłę w jego poukładane życie. A przecież nie można nikogo zmusić, do polubienia drugiej osoby.
Wziąłem głęboki oddech i zapukałem. Nikt nie otwierał. Kiedy miałem zapukać drugi raz, usłyszałem przekręcający się klucz w zamku. Levi otworzył mi drzwi opatulony kocem. Widziałem w jego oczach zdziwienie.
- Co... Co ty. - kichnął - Co ty tu robisz Jaeger?
- Ja... Przyszedłem podać ci lekcje. Wiem, że może nie chcesz abym tu był ale...
- Wejdź.
- Mogę? - zdziwiłem się
Brunet otworzył szerzej drzwi i bardziej opatulił się kocem. Ja niepewnie wszedłem do środka i ściągnąłem kurtkę oraz buty.
- Chcesz coś do jedzenia, pi - znów kichnął - cia?
- Nie dziękuję.
- To chodź. - czarnowłosy ruszył w stronę swojego pokoju.
Ruszyłem posłusznie za nim. W jego domu było ciepło, wręcz gorąco a kiedy weszliśmy do jego pokoju, czułem się jak w saunie.
- M-masz tu strasznie ciepło. - jęknąłem, rozpinając swoją bluzę.
- C-co ty pieprzysz? J-jest zimno. - zadrżał, siadając na łóżku.
- Levi, czy ty nie masz przypadkiem gorączki? - usiadłem obok niego i wyciągnąłem w jego stronę rękę.
- Nie... Nie dotykaj mnie! - krzyknął, odsuwając się jak poparzony.
- Chcę tylko sprawdzić czy masz temperaturę.
- A potem zaczniesz mnie dotykać, rozbierać a na sam koniec zgwałcisz! Już ci mówiłem, jesteś obrzydliwy i zboczony!
Jego słowa mnie zabolały. On chyba naprawdę mnie nie lubi.
Zamrugałem kilka razy powstrzymując łzy. Wstałem z łóżka i wypakowałem swoje zeszyty na jego biurko.
- Przynieś mi je w poniedziałek, pa. - wszedłem z jego pokoju a potem z mieszkania.
Dopiero kiedy przeszedłem na drugą stronę ulicy, dałem upust łzą. On uważa mnie za jakiegoś zboczonego homosia, który dotyka wszystkich i wszystkich gwałci. Te słowa, tak bardzo zabolały.
Levi P.O.V
- A potem zaczniesz mnie dotykać, rozbierać a na sam koniec zgwałcisz! Już ci mówiłem, jesteś obrzydliwy i zboczony! - krzyknąłem
W oczach szatyna pojawiły się łzy a do mnie dopiero teraz dotarło, co powiedziałem. Ja tak wcale nie myślę Eren.
Kiedy miałem coś powiedzieć, chłopak wstał i wypakował swoje zeszyty na moje biurko.
- Przynieś mi je w poniedziałek, pa. - powiedział oschle i wyszedł
Kiedy usłyszałem jak trzaska drzwiami wejściowymi, z moich oczu popłynęły łzy. Uraziłem go, zrobiłem z niego jakiegoś zboczonego homosia, który nie mając co robić wszystkich dotyka i gwałci.
Dlaczego potrafię tylko ranić?
Upadłem na łóżko i zacząłem płakać w poduszkę. Tak bardzo tego żałuję. On tylko chciał mi pomóc a ja? Ja go wyzwałem i sprawiłem, że mnie znienawidził.
Po kilku minutach wstałem i chwiejnym krokiem podszedłem do biurka. Kiedy chciałem wyjąc swoje zeszyty, niechcący strąciłem zeszyt Erena. Przekląłem się w myślach i kucnąłem aby go podnieść. Jednak wypadła z niego karteczka:
"Jak będziesz chciał porozmawiać to zadzwoń :) ~Eren"
Niżej był podany numer. Otarłem ostatnią łzę i drżącą ręką wziąłem swój telefon. Wpisałem podany numer i odłożyłem go z powrotem. Cicho westchnąłem i zabrałem się za przepisywanie zeszytów.