Rozdział 7

109 9 4
                                    

        Był upalny dzień. Calum, Kate, oraz Luke z Arz, jechali właśnie, na zapragniony tydzień wolności. Można by powiedzieć, że wszystko było zapięte na ostatni guzik, tyle, że ten kto zapinał tę 'koszule', pomylił się, i ominął jeden najważniejszy guzik, od którego zależał los pozostałych.
   
      Już po trzydziestu minutach jazdy, samochód musiał się zatrzymać, a niektóre osoby, opóścić go. Powodem pierwszego, nieplanowanego postoju, było zapomnienie zażycia tabletek, na chorobę lokomocyjną - co równało się ze zwymiotowaniem na siebie i osobę siedzącą obok. Osobą, którą spotkało takie nieszczęście byla Arzeylii. Po zwróceniu swojego śniadania, dziewczyna wysiadła, a za nią jej kuzynka. Ich ubrania były pobrudzone tylko w najmniejszym stopniu.

- Wszystko okej?- zapytał Calum dziewczyn - powinnyście teraz troche pooddychać, i się napić. Luke podaj wode.

Blondyn niechętnie podszedł do samochodu, i otworzył klapę od bagażnika.

- Uhhhhh - jęknał i przejechał ręką po włosach.
- Co jest? - zapytał brązowooki, zaraz po wypowiedzeniu tych słów, doszła do niego myśl, co mogło się stać. - Nie gadaj, że nie spakowałeś tych zgrzewek!!
- No, tak jakby. - niebieskooki był, lekko poddenerwowany, ale nie okazywał tego.
- Aa. Okej, mi powinna jeszcze zostać. Zobaczysz w kieszeni, koło fotela? - lekko uśmiechnął się do blondyna.

      Już po chwili Arz piła, jeszcze lekko zimną wodę, która z minimalnym oporem, prześlizgnęła się przez jej nieco skaleczone gardło.

     Po dziesięciu minutach, wreszcie wszyscy byli gotowi, by ruszyć w dalszą drogę. Luke odpalił śilnik i od razu ruszyli.

***

- Jezus, cholerne korki - wyszeptał kierowca po przejechaniu 50 kilometrów, jego dłonie mocno zacisnęły się na kierownicy.

Chłopak prędko wykonał manewr. Wycofał się. Cały czas patrząc w lusterka, szukał miejsca, w które mógłby zjechać.
Po przejechaniu 20 metrów na wstecznym, jego wzrok dopadł, poszukiwane miejsce. Po chwili pojazd znajdował się już poza drogą główną, i kierował się w głąb leśnej drogi.

     - Mogę do cholery misiaczku wiedzieć, co ty wyprawiasz? - zapytał głos z tylnych siedzeń.

   - Jedziemy obrzeżami, żeby ominąć zbędne stanie w korkach- odpowiedział niebieskooki.

    - Nie martw się Arzylei, jak byliśmy mali, często jeździliśmy tą drogą  - uspokoił ją brunet.

    Następne dwie godziny jazdy zleciały bez szczególnych sytuacji.

***

    - Luke, tam miałeś skręcić w prawo. - zwrócił mu uwagę brunet
   - Umm. Nie Calum, miałem jechać prosto, znam tą drogę, tak, jak ty mnie. - oby dwoje przez chwilę się śmiali.

***

            Po przejechaniu 40 kilometrów, znajdowali się w szczerym polu.

Blondyn miał rację mówiąc, że zna tę drogę, tak, jak jego zna Calum.

           Czyli tylko częściowo.

   Mimo tego, że wiele razy jeździł tą drogą, teraz już nie wiedział jak się do niej dostać.

    Mimo tego, że bruneta z niebieskookim łączyła wieloletnia przyjaźń, Hood nie wiedział, jak okazać mu swoje uczucia. Po prostu się bał.

    - No to teraz, jesteśmy w dupie. -blondyn zacisnął oczy. Po chwili uspokoił się, rozpiął pasy, i radosnym głosem, wszystkim oznajmił - No moi drodzy, teraz zapraszam na krótki spacer, żeby rozprostować nogi. - powiedział trochę zażenowany całą sytuacją, a towarzyszące mu uczucie, że za chwile zleje się w spodnie, nie pozwalało mu się skoncentrować, nad tym co ma zrobić. Na koniec wysilił się na mały uśmiech.

     Nie wszystkim spodobał się ten pomysł, jednak wszyscy wysiedli z samochodu.

    Szli przez 2 minuty, skręcili, i weszli do lasu. Po kolejnych paru minutach, rozległ się piskliwy głos:

      - Lucas! - krzyknęła dziewczyna - Co ty wyprawiasz? Natychmiast musimy wrócić do samochodu
- Daj spokój, tu jest pięknie. Naciesz się naturą.
- A gdzie idziemy?
- Nie wiem, przed siebie.

W końcu dziewczyna nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć na swojego chłopaka w środku lasu:

- Świetnie, mamy przed sobą jeszcze około 450 kilometrów do przejechania, ale nie, nasz organizator wymyślił jak najdłużą trasę, żeby ominąć 'korki', teraz zabiera nas na rodzinny spacerek, przez jebaną dżungle, nawet sam nie wie gdzie, jest 28 stopni, a na dodatek zapomniał wziąć wody, bez której możemy uschnąć!

   Luke nie chcąc już dłużej, słuchać jej monologu, zdecydował się wrócić do samochodu, i jak najszybciej dojechać na miejsc.

   Podczas drogi, atmosfera załagodziła się. Był jeszcze kilka przystanków.

Na jednym z nich, gdy wysiedli brunetka znowu zwymiotowała, a Calum patrząc na to, zrobił tak samo.

      Resztę czasu, przyjaciele rozmawiali, i słuchali muzyki.

      Po 2 godzinach byli na miejscu. W pięknym domku nad jeziorem.

***

Hej.... Ktoś wogóle to czyta?

    Weś, że zostaw komentarz, zależy mi na Tobie </3

  Ferie mi się jutro kończą....
  Ibf mnie zostawiła....

              Może być gorzej?

                      Może

Ale mam xxxbajsfkkmnwyxxx i mojego Cyganka 💗

                   Jej Kc was

   Papcio (;

Torn in two || CakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz