chapter 2

525 76 2
                                    

piątek wieczór; ta sama impreza

luke nie chciał przychodzić na imprezę organizowaną przez derycka.
głównym powodem było to, że nie znał tutaj za wielu osób, oprócz uroczej felicity, która od samego początku spotkania była przy nim i starała się, by czuł się tutaj jak najlepiej.

blondyn bardziej od hucznych imprez zakrapianych hektolitrami alkoholu, preferował spokojne wieczory z kolejnym odcinkiem ulubionego serialu i dodatkiem pizzy hawajskiej na podwójnym cieście, która swoją drogą była jego ulubioną.

jednak dał się namówić na to wyjście swojemu przyjacielowi robbiemu, który aktualnie zniknął mu z pola widzenia i zapewne zaszył się gdzieś ze swoją dziewczyną, arwen. luke nie miał mu tego za złe. mimo wszystko felicity też była wspaniałym towarzyszem, a on mógł poznać nowych znajomych.
kilka razy w tłumie minęła mu postawna sylwetka derycka, ale nie zdobył się na odwagę, by z nim porozmawiać i pogratulować mu zdanych egzaminów końcowych.

w którymś momencie luke poczuł na sobie czyiś ciekawski wzrok. cały czas prowadząc rozmowę z felicity na temat przyszłotygodniowej potańcówki, odwrócił wzrok w stronę kuchni. tam jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem pewnego czerwonowłosego chłopaka.
blondyn wiedział, że tak samo jak deryck, ten jest w ostatniej klasie i ma już za sobą najcięższy czas w swoim życiu.

luke słyszał też kilka plotek na temat tego dziwnego człowieka. z tego co wywnioskował z poszeptywań osób ze swojego środowiska, nieznajomy miał na imię michael i chodził do klasy o profilu humanistyczno-plastycznym.
krążyło wśród uczniów przeświadczenie, że jest on nad wyraz uzdolniony w sferach sztuki. chociaż luke nigdy nie widział żadnej pracy czy nie słyszał choć jednego skomponowanego przez michaela utworu, wiedział, że nie są to tylko zwykłe plotki.

blondyn czuł, że zbyt długo wpatruje się w postać starszego chłopaka i dość speszony odwrócił wzrok z powrotem w stronę felicity.

— z kim idziesz na ten mały bal za tydzień?
— raczej nie idę. nie lubię takich zabaw.
— och, luke, nie przesadzaj. to nasz przed ostatni rok w tej szkole. pokażmy tym starszakom, że jesteśmy lepsi od nich.

luke zaśmiał się cicho, co zawtórowała mu uśmiechnięta brunetka.
lubił spędzać czas w jej towarzystwie. chociaż chodzili do klas o różnych profilach i rzadko kiedy mogli widywać się podczas przerw, w dość krótkim czasie stali się dobrymi przyjaciółmi i polubili spędzać wolne chwile w swoim towarzystwie.

kątem oka blondyn zauważył, że michael ruszył w jego stronę. nie miał pojęcia o co może chodzić, ale mimowolnie spiął się. czerwonowłosy był starszy, miał swoich znajomych i inne środowisko, w którym przebywał.
gdy luke już miał poznać co takiego chciałby od niego trzecioklasista, nagle poczuł, że ktoś ciągnie go za ramię. zirytowany odwrócił się w stronę osoby i ze zdziwieniem odkrył, że wrócił jego przyjaciel, robbie.

— luke, przyjacielu! chodź, muszę ci coś pokazać.
— rob, co ci jest?
— zupełnie nic! na górze melanie i reszta jej znajomych grają w butelkę, ale brakuje im osób. idziesz z nami?

luke spojrzał na zdezorientowaną felicity i razem z robbie'm ruszyli w górę schodów do jednego z pokoi.
jednak blondyn nie zdążył zauważyć jak michael staje w pół kroku i patrzy jak ten znika wewnątrz ciemnego korytarza.

nie wiedział też o tym, że czerwonowłosy również poszedł na górę, by zacząć wcielać w życie ten pieprzony zakład.












{...}

z racji tego, że mam multum nauki na ten tydzień to wstawiam wam kolejny super nudny rozdział!

mam nadzieję, że jakoś nie uśniecie przy czytaniu tego.

crazy in love ▪ mukeWhere stories live. Discover now