chapter 1

711 80 14
                                    

piątek wieczór; przypadkowa impreza

powiedzenie, że mike był wstawiony mogłoby teraz zakrawać o dość spore kłamstwo.
michael był pijany jak nigdy wcześniej. rzadko zdarzało mu się upijać do tego stopnia, że zapominałby gdzie jest i co w ogóle robi, ale impreza zorganizowana przez jakiegoś mało znanego mu kolegę ze szkoły w ramach zdanych egzaminów maturalnych, mogła być w miarę dobrym wytłumaczeniem na wszelkie głupoty, prawda?

czerwonowłosy siedział właśnie w niewielkiej kuchni, popijał któreś z kolei piwo i śmiał się z żartów swojego przyjaciela caluma, które tak naprawdę były kiepskie, ale aktualnie nikt nie zwracał na to większej uwagi. wszyscy dobrze się bawili, wspominali licealne czasy i wszelkie "przypały" czy "odpały" z ich udziałem.

w którymś momencie mike poczuł lekkie szturchnięcia w ramię. zdezorientowany odwrócił głowę w stronę bruneta i spojrzał na niego z uniesioną lewą brwią.

— co jest?
— widzisz tego chłopaka w korytarzu? blondyn, dość wysoki?
— no widzę i co ja mam z nim wspólnego?
— wpadłem na genialny pomysł, by urozmaicić nasze nadchodzące wakacje.

na usta caluma wpłynął mały uśmiech. michael, mimo tych wszystkich procentów krążących po organizmie, nadal zachowywał jakąś trzeźwość umysłu i wiedział, że zazwyczaj pomysły tego idioty były po prostu durne i pozbawione jakiegokolwiek większego sensu. jednak ciekawość zwyciężyła.

— chyba żartujesz. nigdy tego nie zrobię.
— tchórzysz? udowadniasz, że nie jesteś w stanie rozkochać w sobie tego dzieciaka?
— jesteś pieprznięty.
— i jestem twoim najlepszym przyjacielem. no dawaj, nie bądź pizda. może być fajnie.
— ale mi nawet do cholery on się nie podoba. nie jestem jakimś pedałem hood. zapomnij.
— zachowujesz się jak jakaś cnotka. nawet nie wiesz czy on ci się podoba czy nie, bo nigdy z nim nie gadałeś.

michael zamyślił się i zamknął w swoich własnych myślach. może calum miał rację, że będzie fajnie i rozerwą się przed samym wyjazdem na studia i wejściem w dorosłe życie?
przecież raz się żyje, no nie?

— nie wierzę, że to robię. zgoda, postaram się rozkochać w sobie tego dzieciaka.
— wiedziałem, że się zgodzisz stary!
— tylko potem nie chcę odpowiadać za jego złamane serduszko, bo biedny naprawdę się zakochał. wszystko to będzie twoja wina.
— nie sraj clifford. to tylko chwilowa zabawa.

"dla ciebie chwilowa zabawa, a dla niego to może być coś większego" — pomyślał czerwonowłosy, ale bez większego namysłu wrócił rozmową do swoich śmiejących się znajomych, jednocześnie cały czas mając na uwadze blondyna, który stał z butelką piwa, rozmawiał z jakąś dziewczyną i uśmiechał się szeroko za każdym razem, gdy brunetka coś powiedziała.

to tylko zakład. niewinna zabawa dla niego i caluma. nic wielkiego się przecież nie stanie, bo za kilka miesięcy i tak wyjeżdżają na studia, a teraz jeszcze chce zaczerpnąć świeżego, nastoletniego powietrza i poczuć się wolnym.













{...}

hejka, kluseczki!

nie mogłam już czekać, by wstawć pierwszy rozdział.

taki oto cosiek mi się tutaj stworzył w główce i mam ochotę go jakoś rozwinąć. zobaczymy co z tego wyjdzie.

mam nadzieję, że nie przeszkadza wam fakt, że nie będę używać tutaj dużych liter, a raczej wszystko pisać małymi. nie mam pojęcia jak długie będą rozdziały i jak często, ale pewnie mniej więcej tej długości możecie ich oczekiwać.

nie będzie to historia niewiadomo jak bardzo rozbudowana, ot taki przerywnik między innymi moimi pracami, które zazwyczaj są poważne i dają do myślenia.


a teraz do zobaczenia w dalszych rozdziałach!

~kluska 

crazy in love ▪ mukeWhere stories live. Discover now