Rozdział 3

542 59 12
                                    

"- Moja rodzina adopcyjna - odpowiedziałem, a na moje słowa w pokoju zapanowała grobowa cisza."
- Helen i Gabe? - zapytał Lukas, który jako jedyny nie był zdziwiony.
- Tak, poznałeś ich. - lekko się uśmiechnąłem, na to wspomnienie.
- Jak? - zapytała podejrzliwie Rose, kierując swój wzrok w stronę Lukasa.
- Był dziś...
- Nasi rodzice się znają - odpowiedzieliśmy równocześnie, a blondyn spojrzał na mnie ostrzegawczo. Nie rozumiałem o co mu chodziło, ale uznałem, że wyjaśnię to sobie z nim później.
- W porządku... Kto teraz kręci? - dobry humor Rose wrócił na nowo, co udzieliło się całej reszcie. Podczas kolnej godziny coraz więcej osób odpływało, aż wreszcie postanowiliśmy wszyscy iść spać. Ja położyłem się w salonie, razem z reszta ekipy, a Rose i Lukas poszli do pokoju dziewczyny. Nim się obejrzałem, odpłynąłem do krainy Morfeusza z myślą, że moje życie wreszcie zaczyna się układać.
***
Ze snu wyrwał mnie odgłos gotującej się wody. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się. Wszyscy dookoła mnie spali, a ja jedyne, o czym mogłem myśleć to o bólu głowy. Postanowiłem ruszyć do kuchni i poszukać jakiś tabletek i wody. Gdy tam wszedłem zobaczyłem Lukasa, który robił sobie herbatę.
- Dzień dobry - przywitałem się. - Zrobisz mi też?
- Jasne - odpowiedział, ale nie wyczułem od niego, nawet krzty entuzjazmu. - Muszę ci coś powiedzieć. - wyszeptał.
- O co chodzi? - powiedziałem zaniepokojony.
- Wczoraj zostawiłeś swój telefon w salonie, a Blake chciał coś sprawdzić na internecie, więc wziął twój i on... Odpalił przy wszystkich przeglądarkę i... a tam wyświetliło nam się... no wiesz co.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałem, nie wiedząc do czego zmierza.
- No bo, tam były odpalone strony z gejowskim porno! - wykrzyczał sfrustrowany.
- To nie moje, to na pewno jakiś głupi żart! - odpowiedziałem błyskawicznie, starając się wypaść jak najwiarygodniej.
- To bez znaczenia czyje to! Jutro każdy się o tym dowie, a w poniedziałek... - nagle na jego twarzy pojawił się grymas. - Tutaj nie toleruje się homoseksualistów, Philip. Ludzie cię znienawidzą, za sam ten fakt - wyszeptał.
To naprawdę zabolało. Wczoraj, wszyscy rozmawiali ze mną, jak z dobrym kumplem. Jutro, gdy się dowiedzą, oznajmią że ich obrzydzam? Nie mogłem w to uwierzyć, nikt nie był, aż tak bezduszny. To by było nieludzke.
- Nie wierzę ci! Obojętne co mówisz. Po pierwsze, to że znaleźliście takie COŚ, na moim telefonie nie oznacza, że jestem gejem. Po drugie, nawet jakbym nim był, jest to niemożliwe, by wszyscy mnie za to znienawidzili. Po trzecie, myślę że jeśli ty i twoi kumple, nikomu o tym nie powiedzą, nikt się nie dowie, co oznacza że nikt mnie nieznienawidzi.
Po moim monologu Lukas miał minę, jakbym opowiedział mu właśnie historię o rodzącej żyrafie.
- Ja może pójdę - powiedziałem szybko, wciąż zły, po czym wyszedłem z domu. Na odchodne, usłyszałem jeszcze tylko chiche "przykro mi" blondyna. 
Kiedy wyszedłem z domu poczułem niewyobrażalną ulgę. Rozpocząłem drogę powrotną.
Jeśli Lukas miał rację, za kilka dni stanę sie największym dziwakiem i frajerem w tym mieście. Znów będę sam, bez przyjaciół, nieakceptowany, tylko przez moją orientacje. Łzy gniewu stanęły mi w oczach, jakim cudem moje życie, potrafiło się zepsuć w ciągu kilku chwil.
Jadąc tutaj oczekiwałem zmian. Pozytywnych zmian. Po tym jak mój kochany Gabriel, moja jedyna ostoja popełniła samobójstwo, moje życie straciło sens. Teraz traci je ponownie.
Jednak wciąż nie mogłem w to uwierzyć, może Lukas po prostu zmyślił cała tą historyjkę. Lecz, z drugiej strony nie miał powodu, aby tak robić. Nie miałem pojęcia, jak Blake odgadł moje hasło, ani czemu podzielił się moją historią przeglądarki ze wszystkimi, w pokoju. Po drugie, skoro wszyscy mnie polubili, nie powinno im przeszkadzać to, czy wolę chłopców, czy dziewczyny.
Stwierdziłem, że niewarto już więcej o tym rozmyślać, biorąc pod uwagę jak bardzo mnie suszyło i jak bardzo bolała mnie głowa.
Nagle, za sobą usłyszałem warkot motoru. Odwróciłem głowę i zobaczyłem Lukasa, jadącego w moją stronę. Na mój widok, zaczął zwalniać, aż wreszcie zrównał sie ze mną. Zdjął kask i odwrócił głowę w moją stronę, mimo iż ja skrupulatnie go ignorowałem.
- Philip twój dom jest jakąś godzinę drogi pieszo stąd. Nie gniewaj się już.
Dopiero teraz do mnie doszło to, że miał rację. Na motorze, pokonaliśmy tą drogę w ciągu piętnastu minut, ale pieszo, z kacem zajmie ona wieczność. Mimo to, nie chciałem tak łatwo odpuścić.
- Nie będę, jechał z kimś, kto jest jeszcze pijany po wczorajszej imprezie - odpowiedziałem, jak rozkapryszone dziecko.
- Będziesz - odpowiedział Lukas, a ja nie miałem pojęcia, o co mu chodziło.
Nagle, poczułem jak blondyn bierze mnie na ręce. Podniósł mnie, bez większych trudności tak, jakbym nic nie ważył. Ja, nie miałem pojęcia, jak na to zareagować, więc po prostu czekałem na rozwój sytuacji. Nie wiem jakim cudem Lukas to zrobił, ale nie puszczając mnie nawet na sekundę, usiadł ze mną na motorze. Pierwszy raz, to ja siedziałem z przodu, co wcale mi nie przeszkadzało. Potem, blondyn wziął jeden kask i założył mi go na głowę. Odwrócił moją twarz w jego stronę, ciągnąc za mój podbródek, przez co znaleźliśmy się niebezpiecznie blisko siebie. Zapinał mi powoli i delikatnie kask, kusząco przygryzając przy tym wargę. Patrzyłem się na niego, jak urzeczony. Nie potrafiłem odwrócić od niego wzroku.
Rozbudził mnie dopiero odgłos odpalonego motoru. Lukas, trzymał kierownicę, co sprawiało, że mnie obejmował. Na dodatek, aby mieć lepszy kąt widzenia, oparł głowę o moje ramię, przez co jego twarz znajdowała się ponownie bardzo blisko mojej.
Nie wiedziałem, czy Lukas robił to specjalnie, ale miałem nadzieję, że nie słyszał on szybkiego bicia mojego serca, które mogło by mnie wydać. Napawałem się jego zapachem, nie zauważając nawet, kiedy dojechaliśmy na miejsce.
Zrozumiałem to dopiero wtedy, kiedy Lukas zdjął delikatnie mój kask, a ja uznałem, że to już pora żeby wstać, ale mój zamroczony umysł nie kontaktował z rzeczywistością.
- Jeśli wciąż się martwisz to chcę ci tylko przypomnieć, że wczoraj nie piłem - uśmiechnął się do mnie lekko, a ja nie zrozumiałem, o co mu chodzi. Blondyn postanowił odpowiedzieć na moje nieme pytanie. - Mówiłeś, że nie pojedziesz z pijanym kierowcą. Wczoraj nie piłem.
Na te słowa, uśmiechnąłem się delikatnie i pokiwałem głową. Wstałem zgrabnie z motoru i ruszyłem w stronę domu. Zatrzymał mnie jednak ucisk na nadgarstku. Odwróciłem się przodem do Lukasa, a ten przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.
- Nie ma za co - uśmiechnął się szelmowsko i odjechał niczym amerykański macho. Podsmowując impreza nie była aż taka zła...

***
Czeeeeść wszystkim ❤❤
Mam wrażenie, że początek tego rozdziału zjebałam tak, że tego nie da się wyobrazić, ale mam nadzieję, że chociaż końcówka wam sie podobała.
Pamiętajcie o komentarzach i gwiazdkach 💖
Do zobaczenia kluseczki 💜💛💚

I'm a freak - PhilkasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz