- 1 -

201 25 4
                                    

Już od dawna szukał czegoś, co dałoby mu sens w życiu. Uszczęśliwiałby innych, powodując u nich uśmiech na szarej twarzy, by wreszcie móc spostrzec te lekko wykrzywione w górę kąciki ust. I może gdyby rzeczywiście tego oczekiwał, jako swój cel, próbowałby. Jednakże nie pragnął niczego więcej niż nieszczęścia. Chciał krzywdzić. Spostrzeżenie tego bólu w oczach, zbierających się łez. Och, ile by dał, by ten widok mógł oglądać na co dzień. A mimo to męczył się z szarością, obojętnością. Gdzie podziało się nieszczęście, dlaczego zostało zastąpione czymś tak zwyczajnym jak obojętność?

Przechadzając się tłocznymi ulicami przepełnionymi szarymi ludźmi usiłował odnaleźć swój cel. Kogoś szczęśliwego, czyj uśmiech nie schodziłby z twarzy. Radość emanowałaby z naprawdę daleka. Nie poszukiwał nikogo zwyczajnego, a właśnie wyróżniającego się z monotonnego tłumu.

I był pewien, że znalazł właściwą osobę. Szeroki uśmiech, wesołe, małe iskierki w oczach, wzrok przepełniony radością.

Wbrew woli uniósł jeden kącik ust w górę, niemal niezauważalne, ale jednak. I ruszył szybszym krokiem niż dotąd szedł, przepychając się przez tłum.

Zapewne przepychałby się dalej, z jeszcze większym zaangażowaniem by dotrzeć do celu, jednakże poczuł coś jeszcze mocniejszego. Silniejszego, niż myślał, że mógłby poczuć.

Ponieważ nie była to jedynie radość, a czystość. 

Zacisnął dłonie w pięści, wciskając je w kieszenie bluzy. Czuł wzbierające się w nim emocje, począwszy od zdenerwowania, iż ktoś jest przepełniony aż tak bardzo szczęściem, aż po podekscytowanie. Chciał ruszyć biegiem w stronę nieszczęśliwca, który okazał się być jego wyznacznikiem celu na kilka najbliższych miesięcy. Tajemnicza siła niemal dosłownie przyciągała go do nieznajomej osoby. I o dziwo, nie poddał się temu, a stawiał opór.

Postanowił sobie, że tym razem jego zachowanie będzie przypominało choć w małym stopniu ludzkie. Jego wygląd, charakter, ruchy. Poprzednio popełnił błąd, dając się zauważyć, wyróżniając się z tłumu, ukazując przy tym prawdziwego siebie. 

Ruszył powoli w stronę nieznajomej, irytującej siły. Wydawało mu się, że ktoś, do kogo należy owa czystość doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż on usiłuje do niego dotrzeć, znaleźć go.

Wchodząc w wąską uliczkę obejrzał się za siebie, czując, że ktoś go obserwuje. Za nim nie było nikogo, czego zresztą się spodziewał. Idąc dalej przed siebie, do jego uszu powoli dochodził cichy śpiew. Miękki głos, nucący spokojną melodię, powodując tym dziwny spokój wokół. I musiał przyznać, całkiem mu się to podobało. 

W momencie gdy wyszedł z miejsca otoczonym budynkami, osoba winna, zakłócająca ciszę zaprzestała śpiewania, nagle pozostając w bezruchu.

Delikatny wiatr unosił jego żółte włosy, kształtując je na wzór aureoli. Pod materiałem białej koszuli zauważył, jak mięśnie nieznajomego napinają się. Żółtowłosy powoli odwraca głowę w bok, dzięki czemu może teraz uważniej przyjrzeć się twarzy chłopaka. Długie rzęsy rzucały lekki cień na policzki nieznajomego. Malinowe usta, już wyobrażał sobie jak przyciska swoje wargi do tych należących do żółtowłosego, zatapiając dłonie w jego włosach, które wyglądały tak delikatnie i miękko.

Wyglądał jak... jak anioł.

Gdy wiatr zawiał mocniej, mógł niemal przysiąc, iż usłyszał, jak podmuch wiatru powiewa między piórami skrzydeł, a wokół głowy chłopca posypały się złoto-białe iskry.

Nieznajomy wstał z ziemi, na której do tej pory siedział. Chłopak był niewiele wyższy od niego. Minęła dłuższa chwila, nim żółtowłosy obrócił się przodem do osoby, która przeszkodziła mu w śpiewaniu. A wykonał tą czynność dopiero gdy rozluźnił się.

Wtedy niepewne spojrzenie napotkało pełny podniecenia wzrok.

- Jak masz na imię? - spytał uważnie przyglądając się nieznajomemu o pięknym głosie. Zapomniał o wszelkiej próbie zachowania pozorów człowieka.

Chłopak stał długą chwilę tylko wpatrując się w niego.

- Josh - powiedział cicho, podchodząc o kilka małych kroków bliżej niego.

- Cześć Josh, jestem Tyler. - Wyciągnął w jego stronę dłoń, uśmiechając się szeroko. Zmusił się na miły ton głosu oraz przyjazne nastawienie. Zależało mu na poznaniu Josha.

can you save my heavy dirty soul? || joshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz