1. Nora to ja

1.4K 66 19
                                    

- Bardzo ładnie! Jeszcze jedno okrążenie, ale tym razem zwolnij do kłusa! - głos mojej trenerki rozniosł sie po obszernej hali.

Odetchnęłam głęboko napinając wodze i poklepałam siwka po szyi. Muszę przyznać, że byłam lekko zmęczona intensywnym treningiem, ale usmiechnęłam się na myśl o zbliżających się zawodach. Carmel był w dobrej formie, bez problemu pokonywał przeszkody z poprzeczką zawieszoną na 130 centymetrach, a ja dogadywałam się z nim jak nigdy.

- Coraz lepiej ci idzie! -zza pleców usłyszałam męski głos.

- Sebastian! - krzyknęłam z udawanym entuzjazmem.

Blondyn na karym rumaku uśmiechał się cynicznie, a jego oczy świdrowały mnie na wylot. Miałam ochote przywalić mu w ten idealny rząd białych zębów. Nienawidziłam jego głosu, jego śmiechu, tego w jaki sposób wymawiał moje imię. On cały ociekał ironią i sarkazmem.

Wyminęłam go bez słowa pożegnania, po czym skierowałam się w stronę boksów. Ten dzień o dziwo zaczynał się bardzo dobrze, jednak jak mawiała moja babcia "nigdy nie chwal dnia przed zachodem słońca, a mężczyzny za życia".

Ześlizgnęłam się ze grzebietu Carmela, a mój wzrok powędrował w stronę dwóch ciekawskich, którzy rozglądali się na wszystkie strony. Jeden z nich ubrany był w jaskrawo zieloną kurtkę i z zapałem tłumaczył coś swojemu rozmówcy. Nawet nie zauważyłam kiedy koło mnie pojawiła się Nora - niewielka, brunetka z boksu obok.

- Myślisz, że to sponsorzy? - spytała, mierzwiąc końską grzywe.

- Liczysz na cud?- mruknęłam znudzona. - Od dawna nikt nie interesuje się naszą stajnia.

- Może jednak... - dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale jeden z mężczyzn odchrząknął głośno.

- Przepraszam, szukamy Nory.

- Nora to ja- razem z brunetka odezwałyśmy się w tym samym czasie, co bardzo zdziwiło ciekawskich. - Zbieżność imion - wyjaśniłam.

- Która z was to Nora Delicher?

Przez chwile stałam nieruchomo, zastanawiając się czy, aby dobrze usłyszałam.

- To ja. - wydukałam w końcu.

Drugi z mężczyzn uśmiechnął się szeroko i wręczył mi jakieś papiery. Nie wiedziałam o co chodzi, ale gdy zaczęłam studiować kolejne literki, okazało się, że to umowa.

Od czasu, gdy składałam podanie o prace trenera minął ponad miesiąc. Już straciłam nadzieję na jakąkolwiek odpowiedź, a tu proszę bardzo! Wreszcie nadażyła się okazja, aby wykorzystać licencje trenera personalnego i zacząć naprawdę zarabiać. Byłam zachwycona, jednak mój entuzjazm osłabł, gdy przeczytałam dyscyplinę sportową.

- To chyba jakaś pomyłka - odezwałam się niepewnie. - Składałam podanie na biathlon, a nie skoki narciarskie.

Mężczyzna, który podał mi papiery skrzywił się lekko i podrapał po zaroście.

- Właśnie, nastąpiła lekka zmiana okazało się, że stary trener wraca i nie szukamy nikogo, a do skoków jest potrzebny ktoś nowy.

Moja mina widocznie ich nie przekonała, bo drugi z rozmówców wtrącił się uciszając kolege skinieniem.

- Potrzebujemy kogoś nowego, kto ruszy im tyłki i zagoni do pracy nad sobą.

Co prawda to prawda, ostatnio z tego co slyszałam nie wszystkim z kadry szło dobrze, a pieniądze to pieniądze. Jednak poczułam lekkie ukłucie smutku, na myśl o mojej przyjaciółce, która właśnie zaczynała przygode z biathlonem i to w sumie ze względu na nią chciałam dostać tą pracę.

- A więc?

Nie byłam do końca zadowolona, lecz za coś muszę żyć. Odetchnęłam głęboko i wzięłam od mężczyzny długopis.

- Ahoj przygodo!

--------------------------------
Przybywam do was ponownie i ponownie z czymś nowym xD mam nadzieję, że przyjmie się to w miarę dobrze, a więc do następnego

So Close ©A. Wellinger©Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz